Rozdział 5: Dziwactwa Vestic

7.4K 456 38
                                    

Choć nienawidzę długo siedzieć w szkole, wróciłabym do niej z błogą przyjemnością, ponieważ żałuję powrotu do domu

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Choć nienawidzę długo siedzieć w szkole, wróciłabym do niej z błogą przyjemnością, ponieważ żałuję powrotu do domu. Tam nie musiałam się niczym martwić, a tutaj, stojąc w kuchni z założonymi na piersi rękami, wysłuchuję kolejnej reprymendy od matki.

Ze zmrużonymi oczami wpatruję się w jej usta, nie rozumiejąc słów, które wypowiadają. Nie słucham jej, zamiast tego zastanawiam się, co tym razem jej nie pasuje. Źle zaparkowałam jej samochód? Czy może za głośno trzasnęłam drzwiami, gdy wchodziliśmy z Deanem do domu? Dzień dobroci się skończył?

Powód, za który się złościła, najwidoczniej nie był na tyle ważny, bo w sekundę zmienia temat jednostronnej kłótni. Tym razem nazywa mnie niewychowaną smarkulą, sądząc, że nie słucham tego, co się do mnie mówi. Nie wyprowadzam jej z błędu.

— Dzisiaj podstawią samochód. Lepiej mnie nie drażnij, bo z powrotem wróci do Heaven — straszy mnie, a wyraz jej twarzy zmienia się, bo wie, że wygrała.

Potakuję potulnie głową, w środku gotując się ze złości. Ona zawsze dawała mi kolejne powody do nienawiści, czerpiąc z tego dziką przyjemność. W głębi serca czułam, że nienawidziła mnie równie mocno, a nawet mocniej, jakbym zniszczyła jej życie.

— Jasne, mamo. Idę pobiegać — mówię sztywno, a ona ledwo zauważalnie krzywi się na to, jak ją nazywam. Osoba postronna nawet by tego nie dostrzegła, ja jednak od wielu lat widzę, jaką odrazę wywołuje w niej to słowo. Jakby brzydziła się, że jestem jej córką.

Nie odzywa się, więc odbieram to jako koniec rozmowy. Chcę wydostać się z domu jak najszybciej, więc nawet nie idę do swojego pokoju, by poinformować Deana, że wychodzę się przewietrzyć. Wkładam buty i wymykam się na zewnątrz. Wzrokiem obejmuję całe podwórko, zastanawiając się, w którą stronę powinnam biec i choć lasy zaczęły wywoływać u mnie lęk, biegnę w stronę wydeptanej ścieżki. Kojący zapach drzew, ziemi i leśnych roślin, uspokaja moje nerwy, gdy biegnę przed siebie, trzymając się wąskiej dróżki.

Biegnę i biegnę, nie zważając, że zapuszczam się o wiele za daleko w gęstwiny drzew, aż staję nagle sparaliżowana przez mroźny lęk. Jestem w takim szoku, że chwilę zajmuje mi zrozumienie tego, jaki obraz materializuje mi się przed oczami.

Czarny wilk stoi niecałe cztery metry przede mną. Jego żółte ślepia obserwują mnie z dziką żądzą. Krew i ślina kapią mu z pyska, gdy warczy z furią i robi krok do przodu. Futro zlepione ma czerwoną mazią, co nie uchodzi mojej uwadze.

Trzęsę się, a nogi mam jak z ołowiu i choćbym chciała, nie mogę się ruszyć. Strach czuję aż w kościach, zamraża każdy zakamarek mojego ciała. Łzy ciekną mi po policzkach, skapują na ziemię, która od razu je wsiąka. Niebawem będzie również pochłaniała moją krew. Wilk z Vestic skończy to, co zaczęły wilki w Heaven. Rozszarpie mnie na kawałki, będzie kąsał moją skórę, wydzierał ją z kości, jak wtedy. Drżę mocniej na same wspomnienia tamtego dnia. I jeszcze mocniej na świadomość, że umrę w środku lasu, pożarta przez dzikie zwierzęta.

WatahaWhere stories live. Discover now