Bójka? Wczoraj powiedziałbym nie...

96 6 1
                                    


 Wstałem, wyłączyłem budzik. Chwilę postałem przed lustrem. Zobaczyłem średniego wzrostu blondyna o niebieskich oczach. Jakoś dziwnie się czułem, ale jednak udałem się do łazienki, w której nie miałem ubrań. Więc poszedłem jeszcze po ubrania. Otworzyłem szafę, a tam 10 takich samych (całych czarnych) koszulek, 10 takich samych (całych szarych) bluz z kapturem i 10 takich samych par jeansów. Wszystkiego wziąłem po jednym. Potem prysznic i do szkoły idąc zaciągnąłem kaptur na głowę, bo zaczął padać śnieg. Tym razem musiałem iść prosto do budynku, ponieważ prysznic mi trochę zajął. No i jestem. Szkoła, gdzie trzeba mieć oczy dookoła gło... Nie wiem dlaczego w jednej usłyszałem świst, a wszystko dookoła zwolniło. Szybko się obróciłem, wystawiłem rękę, do której wpadła mi piłka do kosza, którą dostałem poprzedniego dnia. Wtedy zrozumiałem. Czułem się dziwnie rano, bo pierwszy raz w życiu poczułem się silny. Ja dalej stałem z wyprostowaną ręką z piłką w ręku i nagle poczułem 1000 spojrzeń na sobie, prawie nic nie widziałem, ponieważ miałem dalej kaptur na głowie tak zaciągnięty, że twarzy mi nie było widać. Mocniej ścisnąłem piłkę w dłoni, a w tej zrobiła się ogromna dziura. Oddałem ją temu idiocie, który rzucił, mówiąc sarkastycznie „Ups, niechcący". Odszedłem. Poczułem się wspaniale, ale nagle się obejrzałem dookoła i okazało się, że wszyscy stanęli jak wmurowani. Wszyscy się na mnie gapili, jakby zobaczyli coś niemożliwego. Normalnie poczułbym się dziwnie, ale nie dzisiaj. Na lekcjach było tak jak zawsze. Siedziałem z tyłu oczywiście już bez kaptura i nagle zauważyłem... jakby to powiedzieć... wszystko. Widziałem drobinki kurzu na półce z drugiego końca sali. Słyszałem nauczycieli i rozmowy na lekcjach uczniów z całej szkoły. Czułem każdą falę wibracji szurającego krzesła. Nagle dzwonek zadzwonił. Wszyscy zaczęli krzyczeć i wybiegać z sal, a ja przez napływ tylu dźwięków nie mogłem wytrzymać i wyskoczyłem. Nie z ławki, czy coś. Wyskoczyłem przez otwarte okno z 2 piętra i zacząłem biec. Na szczęście nikt tego nie widział. Pędziłem co najmniej 60km/h, a dla mi wydawało się, jakbym biegł truchtem. Zatrzymałem się. Byłem w parku. Nasłuchiwałem. Słyszałem szum każdego liścia. Wtedy zadałem sobie w myślach pytanie – co się dzieje? Wróciłem do szkoły już normalnym tempem. Była jeszcze przerwa. Zacząłem panować nad słuchem i podsłuchiwałem wybiórczo cudze rozmowy. Pomijając, że ci obok akurat przechodziłem gadali o tym jak jakiś dzieciak rozwalił piłkę Stuartowi. To było o mnie oczywiście, ale potem podsłuchując dowiedziałem się, że on chce „rewanżu" po lekcjach. Mnie to nie obchodzi. I tak nie mam nic do strace... Chwila. Czy ja zaczynam myśleć zbyt logicznie? Nie żeby coś, bo zawsze myślałem logicznie, ale teraz to już przesada. Co się ze mną dzieje?

Jeszcze na tej samej lekcji poszedłem do Stuarta (w kapturze)

-Podobno chcesz rewanżu za piłkę – powiedziałem kpiącym tonem

-Tyyyyyy maaaały... - powiedział z wściekłością w głosie

-Zanim ty dokończysz to zdanie to będzie koniec przerwy. Jak chcesz to chodź do parku po lekcjach, tam będę na ciebie czekał. - odwróciłem się i odszedłem.

Nadeszła ta chwila. Dzwonek na koniec lekcji. Zabrałem moją bluzę z kapturem i wyszedłem spokojnie ze szkoły. Założyłem swoją bluzę, nakryłem głowę kapturem i poszedłem na spotkanie ze Stuartem. Zanim się obejrzałem byłem na miejscu. Tam wszyscy dziwnie stali w kółeczku, jakby mieli ochotę bawić się w „kółko graniaste", a w środku stał on. Nagle zauważyłem ją – Emily. Stała wyczekując na coś. Wtedy zrozumiałem. Chce zrobić widowisko z tego, że pobije ucznia o rok młodszego od siebie. Wszedłem do „kółka wzajemnej adoracji"

-Oto i jestem. Czego chcesz? - Jakbym się nie domyślał

-Twojego cierpienia – i wyjął nóż

-To chyba nie jest zabawka dla ciebie, skoro nie umiesz utrzymać piłki – powiedziałem kpiąco, Stuart zrobił się cały czerwony ze złości

-Taki z ciebie kozak? To pokaż twarz!!! - moja ręka się zawahała, ale zdjąłem kaptur – Ty, to ten którego gnębiliśmy przez ostatnie pół roku. Nagle się zrobił taki odważny

-Już nie dam się pomiatać. Chcę mieć to za sobą. Chodź tu z tą zabaweczką

Podszedł. Zamachnął się ręką w której miał nóż, ale tak jakby chciał mi sprzedać prawego sierpowego. Nagle znowu wszystko zwolniło, tak jak wtedy kiedy złapałem piłkę. Schyliłem się unikając ciosu pod jego ręką i z rozpędu przyłożyłem mu w brzuch. Cofnął się o krok, trzymając się za brzuch, ja od razu się wyprostowałem. Tym razem ja ruszyłem. Błyskawicznie złapałem go za rękę, w której miał nóż. Wykręciłem mu ją. On wypuścił nóż motylkowy z dłoni, a ja go złapałem wolną ręką. Jego odepchnąłem, a nożem zacząłem się bawić. Najnormalniej w świecie bawić. Składać, rozkładać, machać itp.

-Chyba go sobie zatrzymam – powiedziałem z rozbawieniem w głosie i schowałem go motyla do kieszeni

-Ty mały gówniarzu!!! - krzyknął biegnąc na mnie, zamachując się znowu prawą ręką. Jaki on przewidywalny. Złapałem jego pięść kiedy była 20 centymetrów od mojej twarzy – Jak ty to... - nie skończył, a ja już go kopnąłem w brzuch z kolanka. Padł na ziemię i się skulił. Patrząc na niego zaczęły mi się przypominać wczorajsze wydarzenia. Napad... Krew... i coś jeszcze, ale nie mogłem sobie przypomnieć jak się z tego pozbierałem i dlaczego w takim razie dzisiaj jestem bez zadrapania i na dodatek w takim dobrym stanie fizycznym. Nie mogłem się nad tym zastanawiać. Wściekłość zasłoniła mi oczy. Podszedłem do leżącego chłopaka i zacząłem go okładać pięściami. Nagle poczułem dziwny zapach. Momentalnie przestałem. Zauważyłem smugę czarnego dymu, tylko ja ją zauważyłem przez ten wzrok. Chwyciłem Stuarta za gardło. Ciągnąłem go za sobą. Podniosłem go 10 centymetrów nad ziemią opierając go o pobliskie drzewo. Walnąłem z całej siły i nagle trzask. Nie celowałem w Stuarta, tylko w drzewo za nim, które nagle runęło. Puściłem go.

-Ups, musiało być nieźle spróchniałe – powiedziałem z wyszczerzonymi oczami, oczywiście kłamałem, bo drzewo było stare, ale mocne. Wszyscy się na mnie gapili, jakby zobaczyli coś niemożliwego. Znowu. Chyba muszę się przyzwyczaić.

-Demon – ledwo słyszalnie powiedział leżący Stuart, tak cicho, że tylko ja go usłyszałem. Schyliłem się i powiedziałem mu na ucho

-Możliwe

Sprzedana DuszaWhere stories live. Discover now