W bibliotece

2K 179 18
                                    


Rozdział drugi


Sukienka była śliczna, nawet Eden musiała to przyznać. Czarny, zwiewny materiał otulał jej ciało jak noc, błyszcząca od gwiazd. Przy każdym ruchu uwalniał więcej połyskujących, delikatnych refleksów, jakby materiał żył i bawił się razem z nią. Ramiona pozostawały odkryte, biust zaś został opięty czarną satyną, natomiast reszta tkaniny powiewała luźno, kończąc się tuż przed kolanem. To był klasyczny krój, ale coś w tej sukni, jej kolorze i fakturze było czarującego, wręcz magicznego.

— Jest piękna, ciociu — zabrała głos dziewczyna, jeszcze raz obracając się wokół własnej osi.

Erina podeszła do bratanicy i odpięła jej zawiązane w luźnego koka włosy. Długie i połyskujące opadły falą na plecy dziewczyny, dodając jej uroku. Włosy
Eden miały wyjątkowo oryginalny kolor, otrzymała je po matce.
Denae Alistar była pięknością, jej daleka prababka była w dzieciństwie wystawiona na działanie promieniowania i jej kod genetyczny odrobinę się zmienił, od tamtej pory, szczęściarze, wśród jej potomków rodzili się z włosami o bardziej, lub mniej nasyconym fiolecie. Złośliwi twierdzili, że razem z włosami potomkowie babci Ruen, dziedziczyli dziwaczne usposobienie.

Eden miała najpiękniejszy od lat, łagodny i zimny odcień fioletu, nawet jej rzęsy mieniły się tym kolorem, gdy ich nie malowała. W połączeniu z prawie czarnymi oczami, zupełnie takimi samymi jak oczy jej ciotki Eriny, i bladą od spędzania czasu nad książkami cerą, jej twarz zdawała się być egzotyczna i tajemnicza. Niezaprzeczalnie ładna.

Jeśli chodzi o całą Elaine, to nie robiła dużego wrażenia, była chuda i lekko się garbiła, mimo pewności siebie często oblewała rumieńcem i chowała za kurtyną włosów. Na próżno Erina kładła jej książki na głowie i uczyła kroczyć z gracją baletnicy, Eden wolała czytać książki, niż nosić je na głowie. Szybko opanowała tę umiejętność, bojąc się upadku jej cennych skarbów, ich ewentualnych uszkodzeń, ale nikomu nie przeszło przez myśl określać ją słowem "gracja". Potrafiła też tańczyć, wszystkie obowiązkowe tańce, ale nie czuła się przy tym dobrze, ani też dobrze nie wyglądała. W dodatku, w tańcu plątały jej się nogi.

— Zauroczysz wszystkich — powiedziała z mocą Erina i ucałowała serdecznie policzek bratanicy.

Następnie zwróciła się w stronę projektanta, który umiejętnościami dorównywał niemal Elfim mistrzom. Przez myśl nie przeszło jej, że Eden za życiowy cel nie obiera sobie oczarowywania ludzi.

— Jesteśmy zachwycone pańskim dziełem — wyraziła swoje zdanie, tymczasem Eden zniknęła w przymierzalni, zakładając strój, w którym przybyła na miejsce.

Suknia została zapakowana w wielkie pudło. Paradoksem obecnej epoki był fakt, że tańsze były aksamitne suknie i złocona biżuteria, niż kawałek papieru zapisanego ciasno czcionką. Powodem tej dziwnej zależności był fakt, że podczas wojny niemal wszystkie zabytki i dorobki sztuki zniszczono. W późniejszych latach niewielu ludzi decydowało się na wydawanie książek, gdyż był to słabo dochodowy zawód.

— Przyjemnością jest szyć dla takiej modelki — odezwał się do powracającej już Eden z uśmiechem.

Zmarszczki delikatnie znaczyły jego twarz, a białe włosy zaczesane były do tyłu za pomocą opaski. Jego ekstrawagancki garnitur w czerwono-zieloną zebrę, ze złotymi wstawkami nie budził zdziwienia, gdyż ludzie nierzadko wybierali w obecnych czasach podobne stroje. Ubierano z resztą to na co miano ochotę.

W drodze powrotnej do domu usta nie zamykały się Erinie, która przeżywała wyjście Eden jak własne i czuła się w obowiązku omówić i przygotować każdy szczegół.

Wyższe IstotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz