Rozdział 15

6.7K 440 45
                                    

Ciekawe, czy zorientowała się, że odpowiedziałem jej na pytanie. Czy może uznała, że to jest tylko urwanie rozmowy? Opieram głowę na dłoniach. Nie sądziłem, że gdy ona będzie w domu, tak ciężko będzie utrzymać mi mój sekret. Wyciągam z szafki książkę i zaczynam czytać. Dlaczego w żadnej nie jest napisane, jak cofnąć zaklęcie Obli­viate? Szukam już tyle lat... A nic nie zna­la­złem. Rzucam zdenerwowany tymi bezużytecznymi kartkami o ścianę.
– Kurwa! – Wołam i zrywam się z fotela. Co mam robić? Przecież obiecałem. Obiecałem, że zdejmę to zaklęcie. A od tylu lat nic z tym nie zrobiłem. Kopię leżącą kartkę, gdy słyszę pukanie do drzwi.
– Proszę! – Wołam zdenerwowany. Do gabinetu wchodzi Her­miona.
– Draco, usły­sza­łam jakieś hałasy. Wszystko w porządku? – Pyta miętoląc róg swojej koszulki w dłoniach. Ten niewinny gest wywołuje u mnie uśmiech. Wzdycham i podochodzę do niej.
– Wszystko jest okay. – Łapię ją za rękę. Her­miona patrzy na nasze złączone dłonie, a następnie zerka w moje oczy. Zdzi­wie­nie i radość? Tak, to zde­cy­do­wa­nie te iskierki radości w oczach. Przyciągam ją do siebie i wdycham zapach jej włosów. Miód i jabłka. Nic się nie zmieniło.
– Draco. Co my właściwie robimy? – Słyszę jej przytłumiony głos.
– Przytulamy się. – Odpowiadam i uśmiecham się szeroko.
– A tak w sumie, to dlaczego?
– Bo mam na to ochotę. – Przecież to oczywiste. Her­miona prycha, ale dalej się we mnie wtula. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem jej. Kobieta wyswobadza się z moich objęć i podochodzi do ­rozrzuconych po podłodze kartek z książki.
-Obli­viate? Chcesz odwrócić zaklęcie? – Pyta patrząc na litery. Wzdycham cicho.– Tak. Wiesz coś o tym?
– Nie da się odwrócić. Pró­bo­wa­łam. Nic nie działa. – Mówi, opuszczając głowę. N i c  n i e  d z i a ł a. 
– Coś musi działać. – Odpowiadam zdenerwowany. M u s i. Her­miona podchodzi do mnie i kładzie dłoń na moim ramieniu.
– Przykro mi Draco. – Mówi, a ja jej nie wierzę. Coś musi być. Zwyczajnie musi.

***

– Her­mio­ooono­oooo, pomożesz mi? – Słyszę, gdy ktoś otwiera drzwi. To Scor­pius. Uśmiecham się lekko i pokazuję mu, żeby usiadł.
– Jaki masz problem? – Chłopak rzuca na łóżko książkę i kawałek pergaminu.
– Mam napisać wypracowywanie o „skrze­po­zielu", ale nie potrafię znaleźć tego terminu w książce. – Mówi i ze zrezygnowaniem kręci głową. Wybucham śmiechem.
– Scory, nie ma czegoś takiego jak „skrze­po­ziele". Jest „skrze­lo­ziele". – Mówię i kartkuję książkę w poszu­ki­wa­niu tej roślinki. Scory uderza się ręką w czoło.
– Możliwe. – Mówi cały czerwony. Bierze swoje szpargały i rusza do wyjścia.
– Poczekaj. Opowiem Ci coś o skrze­lo­zielu. Fajną historię z czasów, gdy chodziłam jeszcze do Hogwartu. – Chłopak zaraz się odwraca i siada obok mnie. Uśmiecham się i zaczynam opowieść.
– To było całkiem dawno temu. W Hogwar­cie został zor­ga­ni­zo­wany Turniej Trój­ma­giczny. Mówię Ci, co to była za impreza. Miało być trzech zawodników i trzy zadania. Niestety, pewien czarodziej maczał w tym palce i było czterech zawodników. Jednym z nich był Harry. Harry Pot­ter. Mój najlepszy przyjaciel. Jedna z najdzielniejszych osób, jakie znam. Odważny. Dobry. Inteligentny. Chociaż dobre oceny w szkole zdobywał dzięki mnie. W każdym razie. Pierwsze zadanie Harry wygrał. Naprawdę. Był niesamowity, odebrał złote jajo, rogo­go­nowi węgierskiemu! Mówię Ci, co to był za lot! W jajku była wskazówka, co będzie w drugim zadaniu. Harry długo zwlekał z odczytaniem wskazówki, ale ostatecznie ją rozwiązał. – Scory patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami i z rozdziawioną buzią.

– Jakie było to zadanie? – Pyta, a ja uśmiecham się, widząc jego zacie­ka­wie­nie. Wstaję z łóżka i przekopuję szafkę w poszu­ki­wa­niu albumu. Znajduję go i wracam z powrotem. Otwieram go na zdjęciu z drugiego zadania, gdzie obejmuję Harry'ego przykrytego kocem.
– Trzeba było wydobyć najcenniejszy skarb z dna jeziora. Cedrick i Fleur, użyli zaklęcia Bąblo­głowy. – Mówię i wskazuję na tę dwójkę. – Wik­tor chciał zmienić się w rekina. Połowicznie mu to wyszło. Sposób skuteczny, wyciągnął mnie z jeziora. A Harry użył właśnie skrze­lo­ziela. -
– A jak działa to skrze­lo­ziele? – Pyta, a ja wzdycham.
– Skrze­lo­ziele jakby przystosowuje Cię do prze­by­wa­nia pod wodą. Pojawiają Ci się błony między palcami, skrzela. Wszystko, co potrzebne, by pływać i przez godzinę się nie wynurzać. – Odpowiadam i się uśmiecham.
– To Ty Harry'emu pokazałaś skrze­lo­ziele? – Pyta. Ile on chce wiedzieć?
– Nie, to wolny skrzat domowy. Zgre­dek. – Mówię, a chłopiec zwleka się z łóżka.
– Uhm, dziękuję. Teraz już wiem jak napisać to wypracowywanie. – Podchodzi do drzwi.

– Scory... Przecież są wakacje... Dlaczego piszesz ten referat? – Pytam zdziwiona.
– Ale to będę miał w następnej klasie. Jak napiszę teraz, to potem nie będę musiał. – Odpowiada i wychodzi. Miałam taki sam sposób, gdy jeszcze chodziłam do Hogwartu. Od starszych uczniów wyciągałam tematy wypracowań i przez wakacje je pisałam. Scor­pius widocznie wpadł na ten sam, genialny pomysł.

---

7 lajków i lecimy z kolejnym ! :D

Przypomnij sobie wszystkoWhere stories live. Discover now