Rozdział 10 - Aby wygrać

877 63 2
                                    


To zaskakujące, jak wielka przepaść dzieliła moje uczucia z czasów grania meczy z Teikou, a tymi w Liceum Seirin. Tam wygrana z czasem zaczęła być błahostką, czymś bardzo łatwym do osiągnięcia, do czego dążyło się bez przeszkód tylko po to, żeby wygrać. Radość po wygranym meczu nie miała znaczenia, kiedy stało się to rutyną. „Oczywistą oczywistością".

Dlatego cieszyłem się, że w Seirin to się zmieniło. W gruncie rzeczy zdenerwowanie i strach przed przegraną do pewnego stopnia wręcz sprawiały przyjemność. Koszykówka znów nabrała sensu, znów mogłem się nią cieszyć, znów mogłem czuć to, co kiedyś – ekscytację meczem, radość z trzymania piłki w dłoniach, nawet nerwy w każdych minutach gry, gdy ważyły się losy którychś z drużyn.

Seiho było naprawdę silnym przeciwnikiem. Choć udało nam się w końcu zdobyć jakieś punkty, nasi przeciwnicy przeszli do ataku. Ich podania były precyzyjne i szybkie – jeden podawał do drugiego, piłka wędrowała z rąk do rąk w zastraszającym tempie.

- Mitobe, nadchodzi!- krzyknął Hyuuga, widząc, że Iwamura ominął nasz blok i ruszył do kosza.

Mitobe natychmiast stanął przed nim, jednak Iwamura, nie spuszczając z niego wzroku, podał piłkę do stojącego po lewej Tsugawy. Ten zdołałby rzucić ją do kosza, jednak Kagami podbiegł do niego i wytrącił mu piłkę z ręki, przy okazji jednak trącając.

- Faul! Biały numer 10!- krzyknął sędzia.

Przygryzłem lekko wargę. To był już jego trzeci faul. Wiedziałem, że nie robi tego specjalnie, ale jeśli Kagami się nie uspokoi, nasza sytuacja tylko się pogorszy.

Znów spróbowaliśmy odebrać im piłkę i zdobyć punkty. Kiepsko nam to szło, mimo poprzedniego niesamowitego wsadu Kagamiego, nadal było mu ciężko wyminąć Tsugawy. Zupełnie tak, jakby jego obrona jeszcze bardziej się poprawiła.

- Aut! Piłka dla białych!

Stanąłem w miejscu i odetchnąłem głęboko, kiedy nagle poczułem, że ktoś na mnie wpadł.

- Przepraszam – mruknąłem, odwracając się. Jak się okazało, był to sam Tsugawa Tomoki.

- Ty...- zaczął, a później nagle odskoczył ode mnie.- Kim ty jesteś?! Co ty tu robisz?! Grałeś w tym meczu?!

- Jestem Kuroko Tetsuya – przedstawiłem się.- I tak, grałem cały czas.

- Nie wierzę, serio?!- wykrzyknął Tsugawa.- Jesteś prawie niezauważalny!- Podrapał się po głowie, uspokajając i zniżył lekko ku mnie.- Też jesteś pierwszoklasistą...? Ah, hej! Wiedziałeś o tym, że w zeszłym roku nasza drużyna prowadziła dwudziestoma punktami w pierwszej kwarcie? Dlatego chcę, aby tym razem było trzydzieści! Cóż, nie załamuj się zbytnio!- To mówiąc, klepnął mnie w ramię i zaczął biec w kierunku swoich kolegów.

- W porządku – powiedziałem spokojnie, choć wewnątrz cały się gotowałem.- Dam z siebie wszystko, by do tego nie doszło.

Rozległ się kolejny gwizdek i mecz został wznowiony. Byłem naprawdę nabuzowany, miałem ochotę czymś rzucić. Najlepiej w Tsugawę. Chyba jeszcze nikt nigdy nie zirytował mnie do tego stopnia, jak ten napuszony drań. Zacząłem nawet zazdrościć Kagamiemu, że miał okazję trącić go lekko i żałowałem, że nie dostał mocniej.

Nadszedł czas, żebym odpłacił im pięknym za nadobne. Nie mogłem pozwolić na to, żeby różnica punktów za bardzo się zwiększyła.

Kiedy Izuki dostał piłkę, dałem mu znak, że jestem w pobliżu. Zmylił więc swojego przeciwnika i podał mi ją. Widziałem, jak Kasuga podąża wzrokiem za piłką z głupawym uśmieszkiem, zapewne sądząc, że to podanie było zupełnie bez sensu. Szybko wyminąłem tego, który mnie blokował, po czym wybiegłem za zawodnika z numerem ósmym, który odwrócił się, śledząc mnie wzrokiem. Wykorzystałem ten moment i podałem do Mitobe, którego krył. Senpai odwrócił się szybko i skoczył, wykonując zgrabny rzut do kosza.

Kuroko no Yaoi ||Kagami x Kuroko||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz