Rozdział 11 - Nie pozwolę na to

951 64 3
                                    


- Jestem wykończony... - westchnął kapitan Hyuuga, kiedy wszyscy staliśmy w okręgu z dłońmi opartymi na kolanach, na kilka minut przed meczem.- W ogóle od rana jestem jakiś taki przygnębiony... Dwa mecze pod rząd, na dodatek oba z Królami Tokio... I nawet, kiedy graliśmy przeciwko Seiho, myślałem tylko o następnym meczu, kiedy już to wygramy... - Hyuuga zamknął oczy i uśmiechnął się.- Ale pozostał już tylko jeden mecz. Nie musimy martwić się już niczym innym, jak następny mecz czy oszczędzanie siły. Możemy skupić się na jednej rzeczy, którą mamy do zrobienia. Dać z siebie wszystko i wygrać to!

- Tak jest!- krzyknęliśmy jednocześnie.

Usłyszeliśmy głośny gwizdek i głos sędziego, nakazujący nam ustawić się. Przystanąłem na moment, patrząc na Kagamiego. Ta mała drzemka w szatni musiała mu pomóc – wyglądał na spokojnego i opanowanego.

No, przynajmniej jak na niego.

- Nie przypuszczałem, że uda wam się dojść aż tutaj.- Obok mnie stanął Midorima Shintarou, patrząc na mnie z góry.- Ale tutaj to zakończymy. Nieważne jak słaba, mała lub nieznana: każda drużyna może walczyć dopóki ze sobą współpracuje. To tylko iluzja.- Patrzyłem na niego w milczeniu, zastanawiając się nad jego słowami.- Chodź – powiedział, poprawiając okulary.- Pokażę ci, jak głupia była twoja decyzja.

- Nikt nie wie, czy decyzje, które podejmujemy, są dobre czy złe – odpowiedziałem.- Nie to zmusiło mnie do podjęcia swojej. I pozwól, że dodam coś jeszcze. Seirin nie jest słabe. Nie przegramy. Za nic.

Midorima zmarszczył gniewnie brwi, mierząc mnie nieprzyjemnym spojrzeniem. Odwróciłem się od niego i ruszyłem w kierunku naszych drużyn, ustawionych na środku boiska. Stanąłem naprzeciwko czarnowłosego chłopaka, Takao, wytrzymując spojrzenie jego ciemnych oczu, w których lśnił jakiś metaliczny blask. Znów uśmiechał się do mnie, pewny siebie i przekonany o przesądzeniu losu.

Oni również nas nie doceniają. Jednak udowodniliśmy swoją siłę pokonując Seiho. Przyszła pora na nich.

- Niech rozpocznie się finał eliminacji bloku A pomiędzy Liceum Seirin, a Liceum Shuutoku!

- Dobrej gry!- krzyknęliśmy, kłaniając się sobie.

Odwróciliśmy się i ruszyliśmy na wyznaczone wcześniej miejsca, kiedy mnie i Kagamiego zatrzymała rozmowa Takao i Midorimy:

- Czy Kuroko to jedyna osoba, z którą powinieneś porozmawiać?- zapytał czarnowłosy.- Co z Kagamim?

- Nie ma takiej potrzeby – odparł Midorima.- Nie ma powodu, dla którego miałbym rozmawiać z kimś, kto zagrał tak żałosny mecz, nodayo.- Chodź nie odwrócił się do Kagamiego, nie trudno było się domyśleć, że następne jego słowa były skierowane właśnie do niego.- Jeśli masz mi coś do powiedzenia, pokaż mi to swoją grą.

Spojrzałem na Kagamiego. Przez chwilę jego twarz nie wyrażała niczego konkretnego, jednak po chwili prychnął cicho i uśmiechnął się.

- Zgadzam się – powiedział.- Samo myślenie o tym wprawia mnie w furię. Muszę to z siebie wszystko wyrzucić, więc zacznijmy w końcu. Dusiłem w sobie to wszystko tylko dla tej chwili.- Spojrzał na Midorimę wręcz szaleńczym wzrokiem.- Nie mogę już się powstrzymywać!

- Coś ty powiedział?- zawarczał gniewnie Midorima, marszcząc brwi. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go tak zdenerwowanego.- Tsk. Rób co chcesz, o ile dasz radę.

Kagami uśmiechnął się do niego wrednie, po czym odwrócił i ruszył w kierunku sędziego. Ja również zająłem swoją pozycję, zerkając na mojego chłopaka. Rzeczywiście, w jego słowach mogło być nieco prawdy. Być może w poprzednim meczu nie radził sobie za dobrze, ponieważ myślami cały czas był przy nadchodzącym meczu z Shuutoku.

Kuroko no Yaoi ||Kagami x Kuroko||Where stories live. Discover now