24

2.3K 178 25
                                    

– Rafał! Poczekaj! – usłyszał i obejrzał się za siebie.

Chyba nigdy w życiu nie czuł się tak dobrze. Mimo tego, co dzisiaj usłyszała wstała i poszła za nim.

– Coś się stało? - zapytał, kiedy się z nim zrównała.

– Wracasz już do miasta?

– Tak, idę na przystanek.

– Mogę wrócić z tobą?

– Pewnie.

Oboje zeszli z plaży i wąską, asfaltową ścieżką ruszyli w kierunku szosy. Aneta miała nadzieję, że Kamila zabierze ze sobą jej ręcznik.

Autobus już stał. Kupili bilety u kierowcy i zajęli wolne miejsca. Aneta ponownie nie mogła znaleźć tematu do rozmowy. W pełni wystarczało jej jego towarzystwo i to, że był blisko niej. Autobus ruszył, a on patrzył gdzieś w okno po drugiej stronie. Jego dłonie spoczywały na kolanach, a ona bardzo chciała wziąć go za rękę.

"To byłoby takie miłe – móc się trzymać za dłonie."

Odwrócił twarz w jej stronę.

– Czy mogę ... ? - powiedziała i spojrzała na jego dłoń.

Zmarszczył brwi, nie wiedząc, co ma na myśli. Dotknęła jego ręki, a następnie oplotła swoimi palcami jego. Uśmiechnął się, przytakując. Całą drogę trzymała się go kurczowo.

„Jest mój - cieszyła się w myślach jak mała dziewczynka. - Jest mój i niech nikt się do niego nie zbliża. To mnie trzyma dzisiaj za rękę."

Była taka szczęśliwa i zadowolona.

– Zaraz będzie mój przystanek – powiedział w końcu. – Ty masz jeszcze dwa.

– Wiem – powiedziała, nadal go nie puszczając.

W końcu autobus zaczął hamować.

Kiedy wstawał z miejsca, musiała rozluźnić uścisk i w końcu go puścić.

– To do zobaczenia.

– Do zobaczenia – powiedziała przerażona tym, że musi zostać sama bez niego.

Pojechała dalej. W mieszkaniu było pusto i duszno, a ona ciągle czuła dotyk jego skóry na swojej dłoni.

***

W poniedziałek Kamila była wyciszona i smutna. Ciągle przepraszała Anetę za to, co się stało w niedzielę.

– Proszę cię, nie roztrząsajmy tego. Wiem, że z twojej strony to nie było celowe.

– Tak, ale czuję się okropnie. Zrobiłam później w domu Alkowi awanturę z tego powodu, ale co to zmienia? Nic. Dobrze wiem, że nic. Przeze mnie musiałaś znosić tę bandę dzikusów.

– Myślę, że można się do nich przyzwyczaić.

– Nie wierzę, że słyszę to z twoich ust.

Usłyszały dzwonek telefonu i Aneta podniosła słuchawkę. Dzwonił ich księgowy z pretensjami, że nikt jeszcze nie dostarczył mu dokumentów za zeszły miesiąc.

„No tak, już mamy sierpień - pomyślała Aneta. - Całkiem o tym zapomniałam."

– Czekam dzisiaj do piętnastej w moim biurze albo będzie musiał się tym zająć ktoś inny.

I odłożył słuchawkę. Aneta przekazała wiadomość Kamili.

– Co za dupek. W głowie się mu poprzewracało. Co to innych księgowych już na tym świecie nie ma? Powiem Alkowi, że potrzebujemy nowego, a tego pajaca zwalniamy.

Lepiej (LLI 1.0)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang