Rozdział 8.

5.7K 324 53
                                    


Zbliżał się bal. Miałam już założoną sukienkę. Jej górna część w kształcie gorsetu była czarna i powoli przechodziła w granat. Przy ziemi była już niebieska. Moje blond włosy miałam spięte, a na głowie miałam tiarę z dużym diamentem i małymi onyksami. Na mojej dłoni spoczywał sygnet Slytherina, a na szyi wisiał jego medalion.

Przyjrzałam się Oli i Adzie. Aleksandra miała czarną, obcisłą suknię z wycięciem u dołu ozdabianą małymi kryształkami. Na włosach miała ombre, a na czubku jej głowy znajdował się diadem. Tylko, że w przeciwieństwie do mojego -srebrnego on był złoty i zamiast diamentu posiadał rubin. Wyszłam z nimi do Pokoju Wspólnego, gdzie już czekali chłopacy. Oscar miał na sobie czarny garnitur z zieloną muszką i tego samego koloru szerokim pasem u bioder. Szedł z Daphne Greengrass, Adrianna z Cedricem, który pewnie czekał przy schodach, Ola z Draco, a ja z Tristanem. Vasiliew był wysokim, umięśnionym chłopakiem. Miał kruczoczarne włosy i tego samego koloru oczy, a jego cera była porcelanowa. Był prawie moim przeciwieństwem.

Chwyciliśmy naszych partnerów pod ramię i poszliśmy w stronę Wielkiej Sali. Wkroczyliśmy do pomieszczenia. Wszystkie spojrzenia zwróciły się na nas. Ruszyliśmy w stronę stoliku pod ścianą, gdy siedliśmy zaczęłam:

-Niedługo Boże Narodzenia i chciałabym się Was zapytać czy nie chcielibyście spędzić świąt u mnie.

-Bardzo chętnie. -powiedziała Ola i uśmiechnęła się.

Wszyscy wyrazili aprobatę co do tego pomysłu. Po chwili Draco poprosił Aleksandrę do tańca. Następnie zniknęli w tłumie. Potem Oscar wraz z Daphne gdzieś poszli...

-Hej. -zawołał ktoś.

-Tak? -zapytałam, odwracając się do Pottera.

-Czy to nie dziwne, że masz taką samą różdżkę jak Voldemort? Nie powinni pozwolić ci uczyć się magii.

-Może trochę nadzwyczajne, że mam taką różdżkę, ale o ile wiem pochodzenie nie ma znaczenia. Jeśli miałoby to nie uczono by mugolaków.

Harry cały trząsł się ze złości. Bawiła mnie ta rozmowa.

-Jak śmiesz?! Jesteś córką Riddle'a, plugawego węża!

-Przynajmniej miałam utalentowanego ojca.

-Utalentowanego?!- na jego twarzy widać było szok. -Jeśli zabijanie wszystkich dookoła jest talentem to tak. Miał talent.

-Był bardziej uzdolniony i inteligentni niż inni. Musisz to przyznać.

-Był psychopatą, który zabił mi rodziców!

-Chciał tylko wyeliminować ewentualne zagrożenie. Poza tym pewnie dał twoim rodzicom wybór. Mogli przejść na jego stronę.

-Wolałbym umrzeć.

-Cóż. Oni prawdopodobnie też woleli.

Potter wyciągnął różdżkę i skierował ją na mnie.

-Ty... -tu się zaciął.

-Jesteś bardzo elokwentny jak na Gryfona. -uśmiechnęłam się słodko.

-Drętwota!

Machnęłam ręką i zneutralizowałam urok.

-Naucz się lepszych zaklęć Gryfiaczku, bo mnie takim czymś nie pokonasz.

Zaczął rzucać kolejne klątwy, ale wszystkie wsiąkały w postawioną przeze mnie tarczę.

-Harry! Co ty robisz?! -zawołała Granger.

Nowe Pokolenie Zła| HP FanfictionWhere stories live. Discover now