Rozdział 5

2.9K 195 11
                                    

Promienie wschodzącego słońca padły na twarz blondwłosego chłopaka. Owy chłopak po chwili otworzył swoje oczy, które mogły konkurować z błękitem letniego nieba. Jeszcze chwilę leżał na łóżku po czym, jeszcze trochę leniwie, wstał i udał się do łazienki. Po wykonaniu porannej toalety wrócił do pokoju by się ubrać. Do kuchni szedł w czarnych spodenkach, białym podkoszulku i ze zmęczeniem widocznym w oczach. Ramen przygotowywał mechanicznie, nawet o tym nie myśląc. Jego myśli zajmowało co innego, a mianowicie dzisiejsze uwolnienie lisa. Zastanawiał się jak to będzie wyglądać i przebiegać.
-Ne, Kurama a jak to będzie wyglądać? No wiesz to całe zerwanie pieczęci.
-Normalnie.
-Ech, dowiedzieć się od ciebie czegoś to... Wiesz ja nigdy w czymś takim nie brałem udziału, więc wyjaśnij to "normalnie".
-Jakby ci to wytłumaczyć... już wiem, można powiedzieć że klucz odwzorował się na twojej ręce, gdy byłeś na Górze Myoboku. Więc tą samą rękę będziesz musiał położyć na pieczęci i "przekręcić" ją.
-To... wydaje się proste, a nawet bardzo.
-A co myślałeś?
-Właściwie to myślałem że trzeba będzie przygotować jakieś przedmioty czy coś.
-Ty lepiej myślenie zostaw mnie, bo tobie chyba coś nie idzie.-dodał rozbawionym głosem lisi demon.
-Dobra, to jeśli to jest takie proste to zjem i cię uwolnie.
Po piętnastu minutach zjadł trzecią miskę swojej ulubionej potrawy. Następnie udał się do pokoju, gdzie usiadł na łóżku. Po chwili skupienia znalazł się w swoim umyśle. Jak zawsze musiał przejść kawałek korytarza, w którym znajdowała się woda sięgająca do kostek. Gdy doszedł do końca korytarza ujrzał dobrze znajome mu miejsce. Było to ogromne pomieszczenie z wielkimi, czerwonymi kartami na końcu. Za nich spoglądała na niego para krwiście czerwonych oczu, z pionową źerenicą. Kiedy podszedł bliżej mógł zauważyć ruch w klatce i niewyraźnie zarysy. Gdy był już przed samym więzieniem dziewięcioogoniastego mógł go zobaczyć w całości.
-To jak zaczynamy?-zapytał się blondyn.
-Tak. Najpierw zerwij pieczęć na klatce.
Naruto wykonał polecenie lisa i wrócił przed klatkę.
-Teraz pomyśl o kluczu na ręce.-gdy niebieskooki pomyślał o nim poczuł lekkie mrowienie na ręce, i na nią spojrzał. Znajdowały się na niej pieczęcie, układem przypominające prawdziwy klucz.-Teraz przyłóż ją do brzucha, przekręcając pieczęć.
Kiedy Naruto wykonał polecenie poczuł że przepełnia go chakra lisa. Po chwili staną przed nim Kurama, za którym znajdowała się otwarta klatka.
-Udało się. W końcu jesteś wolny!-wykrzyczał szczęśliwy blondyn.
-Tak, masz rację. Nie czułem się wolny od czasów Mędrca.
-To co teraz robimy?
-Wyjdź ze swojego umysłu.
-Ale po co?
-Po prostu to zrób.
-Dobra.-powiedział niechętnie i opuścił swój umysł. Kiedy otworzył oczy przed nim siedział jakiś lis. Przyglądał się mu zdziwiony do czasu aż nie połączył faktów.-Kuram! Ale jak... ty to... no wiesz... że jesteś tutaj?
-Po tym jak zerwałeś pieczęć moja chakra może opuścić twoje ciało w takiej postaci.
-Mały Kurama?
-Nie, mogę się powiększyć i zwiększyć liczbę ogonów kiedy tylko zechce.
Jak na zawołanie obok pierwszego ogona zaczęła pojawiać się czerwona chakra, podobna do ogona. Już po chwili za lisem falowały dwie rude kity.
-Dobra, to co teraz robimy?
-Teraz podpisujemy kontrakt z lisami.
-Jaki kontrakt?-popatrzył na lisa zaskoczony.
-Ten, który znalazłeś w bibliotece i leży na twojej półce w gabinecie.-spojrzał z politowaniem na swojego jinchuriki.
-A, o ten kontrakt chodzi, już go przyniose.-skierował się do pokoju i spojrzał na szafkę gdzie powinien leżeć zwój. Zauważył go, ale był na samym spodzie pod wielką stertą zwojów. Przydała by się nowa półka, a najlepiej dwie. Pomyślał i wyciągnął zwój przy okazji zrzucając resztę. Gdy wrócił do pokoju usiadł na łóżku i otworzył zwój. Znajdowało się w nim wiele podpisów ale znaczna część z nich było przekreślona.
-Kurama, czemu niektóre podpisy są przekreślone?-zapytał zaciekawiony.
-Wiesz, kiedy lis uważał że osoby podpisujące zwój są niegodne, by je przyzywać, po prostu je wykreślał.
-Dużo było tych niegodnych osób.-spojrzał na ostatnią osobę, która podpisywała kontrakt.-Ostatnią osobą jaka podpisywała kontrakt był Shigeru Uzumaki.
-To było do przewidzenia, w końcu to w bibliotece Uzumakich był zwój. Dobra czas na podpisanie go. Podpisz go krwią i poczekaj zanim złożysz pieczęcie.-blondyn podpisał zwój i popatrzył wyczerpująco na lisa.-Teraz "nasącz" podpis chakrą.-poczekał aż niebieskooki wykona czynność i mówił dalej.- Teraz słuchaj mnie uważnie. Zamiast używać krwi do przywołania jak zwykle tym razem użyjesz chakry. Musisz, podobnie jak z krwią, zostawić ją na rece.
-A czemu chakrę a nie krew?
-Ponieważ gdybyś użył krwi przywołałbyś jakąś żabę a nie lisa. Dobra teraz kiedy wiesz jak masz wykonać tą technikę to zaczynaj.
Naruto, nadal siedząc na łóżku, zaczął wykonywać technikę. Idąc za wskazówkami lisa zostawił ślad chakry na dłoni i wykonał potrzebne pieczęcie.
-Kuchiyose No Jutsu!
Kiedy wypowiedział nazwę techniki przed nim pojawiły się kłęby dymu. Z czasem jego opadania pojawiała się sylwetka jakiegoś lisa. Gdy dym opadł, były mieszkaniec Konohy, ujrzał średniej wielkości lisa o pięknym rudym kolorze.
-Witaj, nazywam się Tetsu.
-Ja nazywam się Naruto Uzumaki a to jest Kurama.-powiedział wskazując na swojego towarzysza.
-Kurama-sama.-powiedział Testu, kłaniając się.
-Witaj Tetsu. Chciałbym żeby Naruto podpisał zwój i nauczył się wykorzystywać naturalną energię.*
-Jest pan tego pewny? Nauka, wykorzystywania naturalnej energii, jest bardzo trudna i pochłania wiele czasu.
-Tak, jestem pewny. Wiem że sobie poradzi a co do czasu to mamy go naprawdę dużo.
-Czemu mówicie o mnie jakby mnie tu nie było?
-Dobrze, to kiedy możemy zaczynać?-przyzwany lis ciągnął dalej, nie zwracając uwagi na pytanie, zadane przez chłopaka.
-Myślę że moglibyśmy zacząć...
-Hej! A może to ja zdecyduję kiedy zaczniemy!?
-Nie.-odpowiedział ogoniasty nawet nie patrząc na blondyna.-Na czym ja to skończyłem... A tak możemy zacząć jutro lub pojutrze.
Naruto poirytowany, z powodu tego że nikt nie zwraca na niego uwagi, poszedł do kuchni zagotować wodę. Po tym jak woda się ugotowała zalał nią, wcześniej przygotowany, ramen. Chyba im się za bardzo nie śpieszy. Pomyślał gdy zjadł już cztery miski ramenu i przygotowywał piątą. Kiedy zjadł już piątą porcję stwierdził że pójdzie potrenować. Niedawno odkrył że posiada naturę chfuton. Tak więc po wyjściu z domu udał się w stronę najbliższego drzewa i stworzył 50 klonów. Każdy z nich miał w ręku liścia, którego mieli za zadanie przeciąć za pomocą samej chakry. Pomimo treningów z pomocą klonów na razie potrafił tylko lekko przeciąć liść na brzegu. Po godzinie trenowania wrócił do domu, gdzie ujrzał na łóżku śpiącego lisa. Wziął czyste ubrania, w których zamierzał spać, i poszedł wziąść prysznic. Następnie zjadł kanapki z serem i udał się na spoczynek. Przed zaśnięciem rozmyślał o rozmowie Kuramy z tym całym Tetsu. Nie miał pojęcia o co chodziło z jakąś tam energią ale obiecał sobie że spyta o to lisa, następnego dnia. Z takimi myślami udał się do krainy morfeusza.

~~~~~~

Naturalna energia-chodzi mi o tryb mędrca, tylko że uczony nie przez żaby a lisy. Przyznam się bez bicia że pomysł ze szkoleniem przez lisy zapożyczyłam z jednego z opowiadań, które czytałam. Niestety nie pamiętam jak się nazywało ale jeśli mi się kiedyś przypomni to dam wam znać.

~~~~~~

Naprawdę bardzo, ale to bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność.

Niestety zbliżają się matury i nauczyciele lecą z tematami do przodu, i każą nam poprawiać teraz oceny ponieważ potem mogą nie mieć czasu.

Na trochę opuściła mnie też wena ale na szczęście wróciła i pojawił się rozdział.

Z góry przepraszam za ewentualne błędy.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze, pod ostatnim rozdziałem.

To do następnego.

Ja Ne!

Zapomniane Życie [Naruto ff] [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz