Cześć I

2K 36 5
                                    

Miejsce akcji: Orle Gniazdo/Eeyrie
Czas akcji: Ciąg dalszy po 8 odcinku 4 sezonu Gry o Tron.

Sansa nie śmiała otworzyć oczu. Jeszcze nie. Bała się że jeśli to zrobi, koszmar znów powróci. Wciąż miała w głowie ten obrazek…Rechoczący książę Joffrey, o ustach grubych jak nadęta, obślizgła ropucha trzymał w jednej ręce trupią czaszkę. Wydał z siebie dziki wrzask i rzucił nią o posadzkę.
- Używam jej jako kuli do kręgli, fajnie co nie?

"Kręgle. Dobre sobie."
Były to głowa jej ojca, brata  i matki. Młody Lew rozbijał je właśnie po całej Sali tronowej, a z ust kapała mu piana. Rż.ał przy tym niczym jakiś obłąkaniec. Widać było jak wielką satysfakcję sprawia mu te okrucieństwo.

- Sansiaczku, choć pogramy w twoją ulubioną gierkę. Ty przecież tak to kochasz.
Wtedy jej czaszka oblekła się w ciało, skórę i kości, a ona stanęła przed nim jak żywa.
- Ooo, tu się schowałaś, tępa dziw.ko! Myślisz że jesteś taka sprytna?! Że cię nie przejrzałem? Już ja cię nauczę dobrych manier!

Uderzał Sansę w twarz, raz, drugi, trzeci, tak bez końca.
- Zdawało ci się że wystarczy rozłożyć przede mną nogi bym stał się twoim wyśnionym księciem z bajki?! Ahahaha, moja matka miała rację że w całych Siedmiu Królestwach nie ma większej dewotki nad Starkównę. Takiej idiotki jak Ty nigdy przedtem nie spotkała.
A ja nędzniejszej ci.py. Nawet owłosione karczmarki z Volantis, paskudy do potęgi co śmierdzą rybą między nogami – pachną tam ładniej od ciebie, ty żmijo.

Dziewczyna słysząc to zamachnęła się i z całej siły uderzyła go przez łeb, aż zadzwoniło.

- A to wredna su.ka – mruknął Joff, pufając z ust bańkami mydlanymi podejrzanych rozmiarów…
- Na pal! – darł się…"Bul bul bul"…- Wbijcie na pal tę wilczą głupią pi.zdę!!! Rozkazuję wam ja, wasz Pan i Władca, SŁYSZYCIE??

Twarz chłopaka zniekształciła się okropnie. Rozciągnęła wzdłuż i wszerz, nie można było już jej rozpoznać. Gdy na powrót uformowała się w konkretny kształt, na miejscu małego króla znalazła się jego pani matka.
Długie, puszyste loki Cersei owinęły się wokół szyi biedaczki niczym macki wielkiej ośmiornicy.
- Czemu nie uśmiechasz się szerzej, Gołąbeczko?? Ludzie patrzą. Rób dobrą minę do złej gry, czy to aż takie trudne? Czy za wiele od ciebie wymagam? Masz w dupsku kij czy co? Czyżbyś nie potrafiła nawet tak prostej rzeczy? Typowe dla Starków, cholerna banda nieudaczników, wszystko psujecie.

Kobieta wbiła paznokcie w dłonie Sansy, aż ta zawyła.

- Pięknie śpiewasz, zwłaszcza gdy ktoś zadaje ci ból. Będę musiała bić cię częściej, to ci dobrze zrobi.

Cersei zaśmiała się ochryple, wirując dookoła swej ofiary w upiornym tańcu.

- Wierz mi, nie zasługujesz na nic lepszego. Ciesz się że nie zrobiłam sobie naszyjnika z twojego języka. I tak jest całkiem bezużyteczny.

Po chwili twarz kobiety zaczęło rozpadać się na kawałki, drobina po drobinie. Policzki, nos i usta zionęły teraz pustką, aż zniknęły zupełnie, nie pozostawiając śladu.

Gdzieś z oddali, jakby z innego świata rozległ się rozpaczliwy pisk Damy, ukochanego wilkora Sansy.
Dziewczyna wyciągnęła przed siebie ręce.
- NIEEEE!
Zrobiła tak naprawdę i wreszcie otworzyła oczy. Ale nie ujrzała już więcej Damy, wstrętnej gęby byłego blond narzeczonego ani tym bardziej jego podłej mamuśki. Zamiast nich pyszniła się przed nią jakże niewinna biel sufitu.
Krótko po nieszczęśliwej śmierci Lysy Arryn, Littlefinger przemalował wnętrze całego Orlego Gniazda na biało, wmawiając małemu Robinowi że to był jego pomysł.
Sansie wyznał że tamte mury go przygnębiały. Za bardzo przypominały mu zbrodnię której się dopuścił w jej obronie.
- A poza tym rzygam już tymi zbutwiałymi kolorami. Od maleńkości muszę je oglądać, dosłownie mam ochotę zwrócić tę pyszną pieczeń z makreli na ich widok. Tchnijmy w te spleśniałe miejsce nowe życie…

Sansa Stark & Lord Bealish |+18 by WhiteDemonWhere stories live. Discover now