Część II

1.2K 27 1
                                    

Sansa uśmiechnęła się sama do siebie. Po całym dniu pląsów bolały ją nogi, ale wcale się tym nie przejęła. Za bardzo była szczęśliwa...
Niemal piszcząc zrzuciła ze stóp srebrne pantofelki. Były prześliczne. Jakżeby inaczej. Petyr jak zwykle perfekcyjnie trafił w jej gust. Dokładnie wiedział co lubi, a czego nie.
Jak on mnie dobrze zna...to dość przerażające. I nie kłamał!
Harry faktycznie był pięknym młodzieńcem, szarmanckim...wiedział jak należy traktować kobiety.Wyczuła to w tej samej chwili gdy tylko go zobaczyła...
Wysoki, baaardzo przystojny, o złocistych lokach. Nawet ciut podobny do Lorasa, który wybitnie reprezentował jej typ. Lecz Harry miał rysy jeszcze delikatniejsze, o bardziej wyrazistym spojrzeniu. Naprawdę się jej spodobał. Chyba mam słabość do blondynów...ech.
Dobry wybór. Muszę kiedyś podziękować LF'owi za taki...prezent.
Ale nie dziś. Dziś był niegrzeczny i mnie wkurzał.

Najważniejsze że Harry nie był jak Joffrey. Wcale a wcale. Czuła to w kościach...
On by mnie nigdy nie skrzywdził.
Przez cały czas na balu nie odstępował jej na krok. Nie zatańczył też z żadną inną panną, choć wokół kręciło się ich mnóstwo.
I każda chętna.
A gdy tylko ktoś ich nagabywał, Harry odsyłał delikwenta uprzejmie, acz stanowczo.
Mogę mu ufać. Chyba nawet bardziej niż...
Ogarnął ją jakiś nienazwany lęk. Lord Baelish nie zbliżył się do niej ani razu, od momentu gdy oddał ją pod opiekę Harry'ego.
- Wy młodzi najlepiej bawicie się we własnym towarzystwie - rzekł i zniknął wśród tłumu gości.
Jednak Sansa czuła na sobie jego ukradkowe spojrzenia. Cały czas. Zauważyła że choć pozornie rozluźniony, rozmawiał z innymi, tak naprawdę nie spuszczał jej z oka. Próbowała nie zwracać na niego uwagi, ale gdzieś w środku niepokój dawał znać o sobie...
Wiedziała że obserwuje każdy jej ruch. Gdy jadła, piła czy odgarniała włosy z czoła. A szczególnie intensywnie się jej przypatrywał wtedy kiedy śmiała się w towarzystwie Harry'ego. W końcu zaczęła czuć się jakby winna.
Czy to zbrodnia że tak dobrze się bawię z moim narzeczonym, do licha?
Dlaczego on tak świruje? Niech się czymś/kimś zajmie bo nie zdzierżę...
Postanowiła że smoli i nie będzie się tym przejmować. Na pomoc przybyły jej pełne pucharki wina, które szczodrze uzupełniał uczynny Dziedzic. Po ich wypiciu całkiem się odprężyła.
Ha, wszystko mi zwisa, niczym się nie martwię, lalala.
Niech Petyr weźmie na wstrzymanie i przestanie zgrywać zaborczego tatuśka.
I niech w końcu skooończy się tak oskarżycielsko na mnie gapić bo zaraz chyba oszaleję!
Czy on jest nienormalny? Najpierw sam podsuwa mi pod nos pyszny kąsek w postaci tego słodziaka, a potem stroi fochy kiedy stwierdzam że nie zaszkodzi spróbować...
A niech go wszyscy diabli porwą! Za facetami nie nadążysz.
Alkohol chyba dodawał jej animuszu. Zrobiła się jakby śmielsza.
Do tego stopnia, że kiedy zarządzono przerwę w tańcach, wymknęła się z chłopakiem na korytarz. Przebiegli śmiejąc się jak para krnąbrnych dzieci zaledwie kilka kroków, aż „ukryli się" w jakiejś bocznej, małej nawie. A tam Sansa, zaskakując samą siebie, pierwsza dotknęła miękkich loków księcia. Gestem pokazała mu żeby się pochylił by mogła szepnąć mu coś do ucha:

- Jeśli chcesz, możesz mnie pocałować...nikt nie patrzy. Pozwalam ci.

Początkowo jednak Harry okazał się zbyt porządny.
- Moja pani, uczyniłbym to z wielką chęcią, ale czy to czasem nie za wcześnie? Poznaliśmy się dopiero przed chwilą...

- No i co z tego? Czyżbym miała wyjść za tchórza? Nie umiesz nawet sięgnąć po to czego podobno pragniesz.
Narastał w niej gniew.
- Co się z wami wszystkimi dzisiaj dzieje? Sami do cholery nie wiecie czego chcecie!
Wino zaczęło przez nią przemawiać coraz to mocniej. I wychodziła z niej istna diablica. Nie przypuszczała że podobna istota w niej istnieje.
- Mam was serdecznie dość. Wracam do Orlego Gniazda!
- Zaczekaj..
Blondyn złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, a potem pocałował.
Robi to zbyt delikatnie.
Jestem tak nabuzowana że w tej chwili chcę czegoś więcej.

Sansa Stark & Lord Bealish |+18 by WhiteDemonWhere stories live. Discover now