„Jedynym dowodem na to, że istnieje jakaś pozaziemska inteligencja, jest to, że się z nami nie kontaktują"
Albert Einstein
Ktoś, kto przyglądał się z boku, z pokładu innego statku, mógłby uznać, że miał przywidzenia. Oto przez zimną galaktyczną pustkę przeleciał bliżej nieokreślony, błyszczący kształt. Jaśniejący punkt pojawił się nagle, rozmył niby smuga i zniknął w mgnieniu oka, nie zostawiając za sobą żadnego śladu poza zdziwieniem wywołanym u oglądającego.
Z punktu widzenia istot spoglądających w niebo z poziomu planety, zjawisko przypominało przelot komety. Silne świecąca, niezależnie od pory dnia i nocy, ze zanikającym świetlistym ogonem ginęła daleko w oceanie ciemnej energii. Zdarzenie pozostawiało po sobie migoczący, odległy punkt, znikający po upływie kilku sekund.
Osoby przesądne i krzewiciele starych wyznań uznawali to za znak. W większości zły omen, rzadziej zapowiedź szczęścia i pomyślności. Marzyciele, romantycy i dzieci zamykali oczy, przykładali dłonie do serca i prosili o spełnienie marzeń. Oszukiwali się, mimo iż znali prawdę i doskonale wiedzieli, czym jest powszechne i popularne zjawisko, z którego każdy korzystał choć raz w życiu.
- Podkręcimy jeszcze trochę silniki, Quent? – Regalianin potarł o siebie śliskimi dłońmi pokrytymi punktowymi skupiskami drobnych łusek.
- Nie przesadzimy? – mruknął postawny jaszczur z nogą unieruchomioną w półprzezroczystej komorze odbudowy tkanki miejscowej.
- Daj spokój! Kiedy mamy przetestować pełny potencjał Vougera, jak nie podczas lotu w tunelu hiperprzestrzennym?
- Dobra. Dajesz!
Pierwszy pilot podkręcił prędkość, pomimo palącej się kontrolki ostrzegającej. Komputer pokładowy wyświetlił na głównym ekranie potencjalne zagrożenia.
- Odradzam pomysł – powiedziała sztuczna inteligencja męskim głosem. – To zbyt niebezpiecznie. Nie opracowałem trajektorii i kanałów bezpieczeństwa dla szybkości, jaką chcecie wprowadzić.
- Nie gadaj, PIV – syknął drugi lotnik. – Ustawiaj parametry i lecimy!
SI westchnął z rezygnacją. Wyraził swoją dezaprobatę na największym hologramie, ukazując twarz zasmuconego starca.
W kokpicie dało się odczuć silny wstrząs spowodowany nagłym skokiem mocy akceleratora cząsteczek i włączeniem przedostatnich czterech generatorów wspomagających. Z silników buchnęło, statkiem lekko zakołysało.
Prax zarechotał jak ropucha. Quent poruszył nieznacznie ostrą końcówką ogona. Spojrzeli po sobie, uśmiechnęli głupkowato i skinieniami głów pogratulowali świetnego pomysłu. Szli o pokaźną kwotę, że wszyscy, którzy przed chwilą stali właśnie podnosili się z podłóg i klęli na czym galaktyka stoi. Uwielbiali drobne złośliwości i dobre żarty. Poczucie humoru było w cenie. Przeważnie.
Na szary kokpit, rozświetlony dziesiątkami przycisków, z wbudowanymi płaskimi ekranami i panelami holograficznymi, padł cień. Regalianin wzdrygnął się z wystraszoną miną. Daugon wyszczerzył ostre zęby w prześmiewczym uśmiechu. PIV wydał z głośnika specyficzny odgłos przypominający śmiech.
- Boisz się cieni, Prax?
- Nie. Boję się pani cienia, pani kapitan.
- Słusznie – Zmrużyła oczy. – Wyjaśnisz mi, co to był za wstrząs? Znowu testowałeś możliwości statku? – spojrzała na pilota z ukosa.
![](https://img.wattpad.com/cover/68692423-288-k180903.jpg)
ВЫ ЧИТАЕТЕ
Linnutee: Obiekt Patriarcha
Научная фантастикаZimna i ciągle skrywająca tajemnice galaktyka Linnutee, dom dziesiątek gatunków, kultur oraz miliardów istnień, została podzielona pomiędzy dominujące rasy, które ustaliły granice wpływów i zawarły pokój po długiej i wyniszczającej wojnie. Jednak...