Rozdział 12

459 18 1
                                    

Stałam w oknie pięknej letniej posiadłości. Przede mną rozciagały się ogrody. Za mną zaś królewska sypialnia. Jedwabny szlafrok był tak cienki, że przy każdym powiewie wiatru drżałam z zimna. Usłyszałam otwierające sie drzwi, a następnie energicznie kroki. Robert położył ręce na moich łokciach i pocałował mnie lekko w policzek.

- Ten szlafrok jest za cienki, żeby stać w nim w oknie. Zmarzniesz i się przeziębisz. Nie możemy do tego dopuścić - jego głęboki głos brzmiał tuż przy moim uchu, a jego oddech delikatnie połaskotał mój policzek. Jego troska mnie rozczuliła. Zdałam sobie dziś sprawę, że zakochałam sie w tym mężczyźnie. W jego delikatności, trosce, opiece, którą mnie otacza. W bezpieczeństwie, jakie mi daje. Nie wiem jak, ale w te parę tygodni nienawiść jaką do niego czułam, zmieniła się w miłość. Dziś jestem już pewna, że jestem gotowa w pełni zostać żoną swojego męża.

- Czekałam na ciebie - szepnęłam, ignorując jego słowa. - Mam niespodziankę.

- Jaką? - zapytał odwracając mnie do siebie przodem.

- Taką - rozłożyłam delikatnie ręce, choć trochę się krępowałam. Ten ruch delikatnie rozsunął poły niezawiązanego szlafroka, odkrywając spory fragment mojego ciała. Delikatnie otworzył usta ze zdumienia, po chwili jednak chyba dotarło do niego, co próbuje przekazać. Przesunął palcem po skórze na moim brzuchu, aż przeszedł mnie dreszcz.

- Jesteś pewna? - spytał cichutko, próbując zamaskować nadzieję w głosie. Odwróciłam się do okna niepewna czy dam radę powiedzieć to na głos.

- Nie wiem, jak to zrobiłeś ani kiedy, ale uzależniłeś mnie od siebie. Uzależniłam się od twojego dotyku, od twojej obecności. Od poczucia bezpieczeństwa, które mam przy tobie. Nie wiem... nie wiem, jak to się stało ani.... ani nie wiem kiedy, ale zakochałam się w tobie - ostatnie słowa wypowiedziałam patrząc mu prosto w oczy. - Ufam Ci i kocham Cię.

-Ja Ciebie też kocham, mój aniele - powiedział podchodząc do mnie. Położył ręce na mojej tali i spojrzał mi głęboko w oczy jeszcze razy prosząc o pozwolenie, a ja przytaknęłam nie spuszczając wzroku z jego oczu. Wtedy objął mnie i przyciągnął do siebie całując tak żarliwie, jak jeszcze nigdy dotąd. Zanurzyłam ręce w jego włosach równie mocno odpowiadając na pocałunek. Przerwał na chwilę, by zaczerpnąć tchu.

- Mam nadzieję, że wyspałaś się w drodze, bo to będzie długa noc - powiedział prosto w moje usta, a jego oczy błysnęły szatańsko.
Tym razem, to ja rozpoczęłam pocałunek, a on pociągnął mnie w stronę łóżka.

Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbył sie większości ubrań pozostając w samej koszuli. Zadrażałam kiedy jego wargi zjechały w dół mojej szyi, a ręce rozchyliły szlafrok.

- Powiedz słowo, a przestanę - wyszeptał w mój dekold. - Ale wiedz, że to będzie najtrudniejsze zadanie w moim życiu. Kocham Cię i pragnę tak mocno, że nie da sie tego wyrazić słowami. Wiem, że ty także mnie pragniesz - spojrzał prosto w moje oczy. - Choćbyś nie wiem, jak się zapierała oczy cię zdradzają.

Widziałam to pragnienie w jego oczach, które pociemniały robiąc się prawie czarne. Widziałam w nich również odbicie swoich oczu równie ciemnych jak jego.

- Ja tez cię kocham - odpowiedziałam i wpiłam się w jego czerwone wargi. Jednak mój mąż miał chyba inny plan. Położył mnie na środku naszego łoża wcześniej odsuwając pierzynę. Niespiesznie zsunął ze mnie szlafrok szepcząc, że jestem piękna. Całował każdy centymetr mego ciała z taką czułością i dokładnością, że doprowadzał mnie do szaleństwa.

- Zlituj się - jęk wydobył się z moich ust wbrew mojej woli. 

- Każdego dnia odkąd przyjechałaś doprowadzałaś mnie do szaleństwa. Wariowałem przez ciebie, kobieto. Dla ciebie stawałem na głowie. Dlatego nie mogę. Mam zamiar z wielkim namaszczeniem, celebrować noc, w którą oddałaś mi siebie z własnej woli - każde słowo oddzielone było kolejnym pocałunkiem. Kiedy jego usta dotarły do moich piersi nie wytrzymałam. Złapałam jego twarz w dłonie mocno przywierając do jego warg, a nogi oplotłam mu wokół pasa. Lecz, on nie miał zamiaru rezygnować ze swojego planu. Złapał mnie za nadgarstki, ułożył mi ręce nad głową i wrócił do miejsca, w którym się zatrzymał. Jęki wydobywały się z mojego gardła kompletnie niekontrolowanie. Moja desperacja sięgnęła zenitu.

- Jak zaraz nie przestaniesz, to zacznę krzyczeć - próbuje po raz kolejny. Ale on tylko się zaśmiał.

- Przykro mi moja droga, ale nikt nie zareaguje na twoje krzyki.

- Ale jak to? - dziwię się. Ze względu na moją pozycje, całe życie, na każdy mój krzyk nawet ten wywołany przez koszmary, do pokoju wbiegał tabun zbrojnych i nie mniej służby.

- To prywatna siedziba królewskiej pary o której położeniu i istnieniu wiedzą nieliczni. Służba ma oddzielny dom położony na uboczu posiadłości, a strażnicy kontrolują teren wokół budynku. W środku jesteśmy tylko my, a cała posiadłość zamknięta jest na cztery spusty od wewnątrz. Twoje krzyki nie zostaną usłyszane, a nawet jeśli to prawdopodobnie zostaną zrzucone na karby tego, jak wielką przyjemność ci sprawiam.

- Na razie mnie torturujesz - przewracam się na bok, wykorzystując chwilę jego nieuwagi. Jego palce suną po moich plecach ledwie dotykając skóry, przez co przechodzą mnie dreszcze, ale udaję, że nic nie czuję.

- Hm, właściwie z tej strony też mam co podziwiać - powiedział jakby do siebie, co wywołało rumieńce na mojej twarzy. Gwałtownie się odwróciłam i wylądowałam prosto w jego ciepłych, silnych ramionach. Jego złośliwy uśmieszek wskazywał, że dałam się nabrać na jego podstęp i to jak łatwo. Ułożył mnie na plecach i wpił się w moje wargi w tym samym momencie, w którym chciałam zacząć swoją tyradę. Złość gdzieś się ulotniła. Również resztki strachu opuściły moje ciało. Jego ręce opierały się na moich biodrach, a moje na jego klatce. Owinęłam go nogami w pasie. Lecz zanim zdążył się ruszyć spytałam jeszcze szeptem:

- Będzie bolało?

- Nawet, jeśli będzie to obiecuję, że już za sekundę nie będziesz o tym pamiętać.

Tak, jak zapowiadał to była długa noc. Celebrował każdą jej sekundę. Jego wytrwałość i cierpliwość w końcu zostały nagrodzone, a on tak samo obnosił się ze swym triumfem - wytrwale i cierpliwie.

*****

  Dzień po dniu uzależniałam się od jego obecności. Noc po nocy uzależniałam się od jego pocałunków, dotyku. Nie wiem kiedy staliśmy się centrum wszechświata. Przez cztery tygodnie nie istniało nic innego. Tylko MY. JA i ON. A później musieliśmy wrócić do rzeczywistości.....

Marmurowa KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz