X

940 75 18
                                    

Powoli zaczęło wschodzić słońce. Cały Obóz budził sie do życia. Jednak parę osób spało jeszcze wokół ciała Percy'ego. Byli to Annabeth, Grover, Will i Britney. Między córką Ateny a satyrem leżała wpół przytomna Sally Jackson, na której przyjazd zdjęto ochronę obozu. Wszyscy pogrążeni nadal w krainie Morfeusza.

Tylko jeden półbóg był przez cały noc przytomny i obecnie stał nad synem Posejdona przyglądając sie jego bladej skórze.

"Nie... To sie nie wydarzyło... TO NIE MOGŁO SIE WYDARZYĆ!!!!!"- zdawał sie krzyczeć w myślach Nico.

Nadal nie przyjmował do siebie tej wiadomości. Pamiętał jak przez mgłę zdarzenia sprzed paru godzin- Annabeth mówi mu o śmierci Percy'ego, on nie wie co powiedzieć. Potem wszystko wyglądało dla niego identycznie. Ludzie przychodzili i odchodzili, rozpaczali lub ronili łzę. Najbardziej jednak zapadło mu w pamięć przyjście matki Jacksona. Na widok nieżywego syna zaczęła szaleć: płakać, wrzeszczeć, mówić do niego, przytulać go. A on stał tam tak jak teraz patrząc na zamknięte oczy chłopaka, jego przystojną twarz i ciemne włosy.

W pewnej chwili Nico usłyszał jakieś skrzypnięcie- to Annabeth przebudziła sie. Dziewczyna ziewnęła, rozejrzała sie po pokoju i pobladła. Szybko wstała i podbiegła do ciała Percy'ego.

-Długo już tak przy nim stoisz?- spytała Nica, gładząc syna Posejdona po lodowatym już policzku.

-Całą noc- odpowiedział naburmuszony, odwracając wzrok.

-Powinieneś sie położyć, Nico. Czeka nas ciężki dzień.

-Jak to?

-Trzeba załatwić sprawy związane z pogrzebem- trumna i te sprawy. Ty akurat powinieneś o tym wiedzieć.

-Ż-że co?!?! Przecież musimy spróbować go uratować!

-Nico, nie da się. Próbowaliśmy wczoraj na wiele sposobów, ale nic to nie dało. A poza tym on już pewnie jest w Elizjum i je mnóstwo niebieskich rzeczy, znasz go.

-NIEEE!!- krzyknął Di Angelo, a jego wrzask obudził pozostałych.

-Co sie dzieje?-zapytał zaspany Grover.

-Nico oszalał.

-Wcale nie oszalałem, tylko obmyślam na głos plan przywrócenia do życia...

-Nie da się czegoś takiego zrobić! To wbrew wszelkim naukom...

-Pieprzyć naukę. Zrobię to co należy z waszą pomocą lub bez. Nie potrzebuję was. Nikogo!

Po tych słowach popatrzył ostatni raz na martwego chłopaka, wyszedł z domku zatrzaskując drzwi i poszedł w kierunku domku Hadesa.

Przechadzał sie jeszcze przez parę minut po pokoju, zawstydzony swoim wybuchem, a potem padł na łóżko i momentalnie poczuł zmęczenie, a następnie ogarnął go sen.

Znajdował się w zamglonym, ciemnym miejscu. Zewsząd wydobywał sie dźwięk stłumionych wrzasków i śmiechów. Jedyne co sie tam znajdowało to parę obumarłych drzew i kości mniejszych zwierząt, a parę metrów od niego zakuty kajdanami zwisającymi z nieba klęczał...

-Percy!-podbiegł do syna Posejdona i uklęknął przy nim. -Co ty tu robisz? Co sie stało?

-Nico...-jego głos był zachrypnięty i widać było zmęczenie na jego twarzy.- Mam mało czasu. Jedno musisz wiedzieć: nie umarłem. Moja dusza została mi chamsko odebrana i właśnie widać jej obecny stan.

-Kto ci to zrobił?

-Nie jestem pewien. Co chwila objawia mi się w innych postaciach. Jedyne co wiem, to to że jestem w Podziemiach. I nie chce na tobie wymagać, ale byłoby miło, gdybyś zagadał do ojca w mojej sprawie.

-Oczywiście, że ci pomogę! Co więcej, przyjdę po ciebie i sprawię że znów będziesz żywy!

Na te słowa rozległ się huk. Percy znowu spochmurniał i odwrócił wzrok od syna Hadesa.

-Usłyszeli nas! Muszę już kończyć. Nie waż sie tu przychodzić, bo twoją duszę też ukradną!...

Nico usiadł na łóżku, zalany potem i przerażony. Więc jednak miał rację- Percy jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje pomocy.

Wstał z łóżka i opuścił domek w poszukiwaniu Chejrona i reszty. Trzeba im powiedzieć nowe informacje. 

~*~

Hej, wybaczcie że takie krótkie, ale narazie rozdziały będą mniej więcej tak wyglądały. Za to postaram się je dodawać częściej ;) Mam nadzięję że ten rozdział chociaż troszkę sie podobał ^^ Pozdrawiam :D /Izzy

On jest dla mnie wszystkimOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz