Rozdział 9

1K 40 7
                                    

DEDYKOWANE FunnyScene
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem.
NIALL P.O.V
Strasznie ucieszyłem się kiedy przytuliła mnie pierwszy raz od jakiegoś czasu. Potrzebuje jej, aby przeżyć. Jest moim całym światem.
Teraz spokojnie śpi na mnie. Cały czas ją obserwuje. Jest piękna. Kocham ją, ale nie wiem czy to odwzajemnia, czy chce być tylko przyjaciółką. Jeśli nie będzie chciała ze mną być uszanuje to. Teraz będę się starać żeby mi ponownie zaufała tak jak było przedtem.
Po chwili usłyszałem ciche pukanie.
-Proszę.-powiedziałem trochę głośniej żeby nie obudzić Bett.
Do pomieszczenia weszła Barbara. Przestraszyłem się ponieważ mieliśmy nie wiązać się bliżej z pacjentami.
-spokojnie, leżcie.-uśmiechnęła się.-rozumiem waszą sytuacje. Chciałam tylko powiedzieć że za 10 minut przyjdźcie na obiad gołąbeczki.-oznajmiła.
Kiwnąłem głową i wyszła.
-która godzina?-zapytała Brunetka.
Nawet nie wiedziałem kiedy się obudziła.
-12:04 kochanie.-dałem jej całusa w czoło nie wiedząc czy dobrze robię.-zaraz pójdziemy na obiad.
-nieeeeee chceeeeee.-wyjęczała i przytuliła mnie jeszcze mocniej.-Chce tu zostać i spać na tobie.
Zaśmiałem się.
-chcesz przespać cały dzień?-Zacząłem gładzić jej włosy i przybliżyłem się do jej ucha.-Dzisiaj są naleśniki.-szepnąłem, a ona nagle wstała i zaczęła ciągnąć za rękę.
-Musimy być pierwsi! Wstawaj!
BETTANY P.O.V
Ucieszyłam się jeszcze bardziej kiedy blondyn powiedział, że dziś są naleśniki. Zaczęłam go ciągnąć, żeby wstał, ale on tylko leżał i śmiał się ze mnie.
-W takim razie idę sama.-odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku drzwi.
Nagle złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
-Foch?-Zapytał, a ja nie odpowiadałam.-W takim razie nie załatwię ci dodatkowej porcji czekolady.-popatrzałam w jego oczy z szokiem.
-Nie No nie bądź taki okrutny Ni.-uśmiechnęłam się.-Chodź-Zaczęliśmy iść w stronę jadalni.
Po chwili weszliśmy do pomieszczenia, nikogo tam na razie nie było prócz Louisa siedzącego samotnie w stoliku.
-Wezmę nam naleśniki a ty idź już do naszego stolika okay?-Zapytał Niall, a ja skinęłam głową i usiadałam do naszego stolika.
Ludzie zaczęli się schodzić. Popatrzałam na samotnego chłopaka. Jest smutny. Postanowiłam do niego podejść.
-Hej.-uśmiechnęłam się.
-Hej.-Powiedział cicho i nawet się na mnie nie spojrzał.
Wygląda na zmęczonego. Pewnie całą noc nie spał, a w dodatku nie jadł.
-Przysiądziesz się do nas? Nie możesz siedzieć sam.-zapytałam, a on wstał i podążał za mną do naszego stolika. Zajęliśmy miejsca kiedy Niall przyniósł nam naleśniki.
-Poznajcie się. Niall to Louis mój kolega, Louis to Niall mój... Umm... Przyjaciel.-uśmiechnęłam się lekko.
Louis spojrzał na mnie. Ma przekrwione oczy, płakał. Zrobiło mi się strasznie smutno. Przysunęłam się do niego.
-pójdę do toalety.-Irlandczyk puścił mi oczko i poszedł zostawiając nas samych.
-Lou co się stało?-zapytałam, czekając na odpowiedź.
Po jego policzkach znów poleciało kilka łez, ale od razu je wytarł.
-M..Moi rodzice...-przytulił się do mnie mocno.-o...oni mieli wy...wypadek.
Zszokowała mnie jego odpowiedź. Przytuliłam go bardzo mocno.
-Cii... Spokojnie. Bardzo mi przykro.-Z moich oczu też wypłynęło kilka łez. Co z tego że nie znamy się długo? Polubiłam go, a ja nie lubię jak ktoś cierpi. Wyciągnęłam chusteczki i dałam mu jedną.
-Idź się położyć do pokoju. Przyniosę ci później coś do jedzenia. Odpocznij.
Skinął głową i wyszedł. Wytarłam swoje łzy. Po chwili koło mnie usiadł Ni.
-Coś się stało?-patrzy na mnie zaniepokojony.
-Jego rodzice mieli wypadek. -zaczęłam bawić się jedzeniem.
-przykro mi, skąd go znasz?-zapytał, a ja opowiedziałam mu.
Po 15 minutach, 2 dokładkach i zaniesieniu Louisowi jedzenia wróciliśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku.
-Zaraz idziemy na spacer.-Zrobił to samo i oparł się na łokciach.
Pół roku później...
Wstałam o 7:00 z ogromnym bólem brzucha. To jest straszne. Nienawidzę przechodzić tego zjebanego okresu co miesiąc. Najlepiej to bym się powiesiła i problem z głowy.-pomyślałam i zaśmiałam się z moich myśli.
Wyszłam na korytarz i zaczęłam iść w kierunku biura Barbary. Kręci mi się w głowie. Czasami tak mam. Dosłownie w kilka sekund zaczęło wszystko znikać, prawie ciemność i nagle mrok.

Budzę się słysząc szepty. Nie wiem kogo to głosy. Jeszcze ich nie rozpoznaje. Otwieram po mału oczy, aby przyzwyczaić się do światła.
-Gdzie jestem?-powiedziałam cicho.
-W szpitalu.-Odpowiedział szeptem Niall.-Zemdlałaś, znalazłem cie na korytarzu, ścisnął lekko moją rękę.-Zaraz będą tu twoi rodzice. Nie martw się.
Skinęłam głową i powoli wybudzałam się.
Do sali weszli moi rodzice.
-kochanie nic ci nie jest?Boje się o ciebie.-Panikuje mama.-Już wszystko dobrze. Po prostu zemdlałam.-Uśmiechnęłam się lekko.-A Niall mnie znalazł.
-Dzień dobry, nazywam się Niall Horan. Jestem opiekunem państwa córki.
-Nie jesteś za młody?-Zapytał mój tata i uśmiechnął się.-Nie No żartowałem. Dziękujemy.-podał mu rękę.- Mark,a to moja żona Medline.
Uśmiechnęłam się kiedy zauważyłam że tak dobrze się dogadują.
-------------------------------------
Hej wam! Jest w końcu rozdział. Nawet się z niego cieszę ale nie jest doskonały. Za bardzo nie mam motywacji dlatego prosze wasz żebyście zostawiali po sb jakiś ślad. :(
Bardzo was prosze. Zależy mi na tym opowiadaniu.
PS. Kocham was.

Miłość z psychiatryka |N.H.|Where stories live. Discover now