Rozdział 14

2.2K 89 10
                                    

Luke'sPOV

- O co ci chodzi? - pyta.

Naprawdę chciałbym ją teraz przytulić, że jest cała, jednak nie robię tego.

- Dlaczego wyszłaś z ogniska i poszłaś na piechotę? Ktoś mógł ci coś zrobić? Plus co to za facet i dlaczego mówicie sobie po imieniu?

- Wyszłam, bo było nudno. - wzrusza ramionami. - Jak widzisz jestem cała i zdrowa, więc nie masz się co martwić. - klepie mnie po ramieniu, a ja opuszczam ręce i odsuwam się.

- Co to za Steve?

- Spytałam się go o drogę i wtedy on zaproponował mi, że mogę poczekać z nim do rana na autobus. To jedyna osoba, która nie miała do mnie żadnego problemu w ostatnim czasie. - mówi sarkastycznie.

Na stacji jest ciemno, ponieważ działają tylko dwie, świecące na żółto, latarnie. Kendall ma rozmazany makijaż pod oczami i lekko rozczochrane włosy. Jednak nadal jest śliczna.

- Rozmawiałeś z Jacem albo Alex? - pyta po chwili milczenia.

- Nie. - kłamię. Nie chcę żeby wiedziała, że jej przyjaciół nie interesowało, co się z nią stało.

- Okej. - wzdycha. - Odwieziesz mnie do domu?

- Jasne, ale jeszcze nie teraz. - drapię się po karku.

- Czemu?

- Gramy dzisiaj na ognisku z chłopakami. - tłumaczę. - I muszę tam być za... - spoglądam na zegarek. - ...siedem minut.

- Boże... - przewraca oczami. - Poczekam tutaj.

- Nie ma mowy. - kręcę głową. - Jedziesz ze mną i będziesz patrzyła, jak zajebisty jestem na scenie. - puszczam jej oczko i otwieram jej drzwi od samochodu.

- Nie chcę. - mruczy.

- Chcesz. Jeszcze się o tym przekonasz. - uśmiecham się, zamykając za nią drzwi.

Kendall'sPOV

Naprawdę dobrze bawiłam się ze Steve'em. I może to było trochę nieodpowiedzialne, ale nic mi się nie stało.

Gdy dojeżdżamy na miejsce, muzyka nadal gra, czyli jeszcze nie zaczęli. Jęcząc wychodzę z samochodu i ramię w ramię kierujemy się w stronę ogniska.

- Gdzie byłeś, pedale? - woła Michael, zauważając Luke'a.

- Miałem coś do załatwienia. - spogląda na mnie przelotnie.

- Okeej? - przesuwa wzrok ze mnie na Luke'a. - Za trzy minuty zaczynamy. - mówi, po czym odchodzi.

Razem z Lukiem idziemy pod „scenę", gdzie chłopak sadza mnie na kłodzie, leżącej obok.

- Siedzisz tutaj i nie ruszasz się, dopóki po ciebie nie przyjdę, rozumiesz? - patrzy na mnie poważnym wzrokiem. - Nie mam zamiaru znowu jeździć i cię szukać.

- Jak sobie życzysz. - przewracam oczami. - Ale najpierw muszę załatwić sobie alkohol. - uśmiecham się i wstaję.

- Przyniosę ci. - wzdycha i wtapia się w tłum.

Siedzę i wystukuję palcami rytm piosenki. Po kilku minutach chłopak wraca z butelką wódki.

- Nie mogłem znaleźć nic innego. - wzrusza ramionami.

- Może być. - mówię i odkręcam butelkę. Biorę łyka i krzywię się, gdy alkohol przepływa przez mój przełyk. Luke cały czas mnie obserwuje, więc pytam czemu się gapi.

Redemption // l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz