Rozdział 28

1.4K 52 14
                                    

Przepraszam z góry za wszystkie błędy:/ miłego czytania xx

Luke's POV

Tydzień później jest piątek. Nasz występ w poniedziałek udał się praktycznie idealnie. W następne dni raz było lepiej, raz gorzej, ale Robert uważa, że jesteśmy naprawdę utalentowani, i że jeśli wszystko dobrze pójdzie może i on się dorobi.

Rozmawiam z Kendall codziennie, opowiadając co się działo w ciągu minionego dnia oraz jakie mam plany na następny. Ona robi to samo.

Dowiedziałem się, że była razem zresztą jeszcze dwa razy na imprezie w różnych klubach oraz codziennie stara się chodzić na spacery nad morze. Nie pytałem o jedzenie, ani o sen, czy jej prawdziwe samopoczucie. Nie chciałem zmieniać atmosfery pomiędzy nami, tylko dlatego, że się o nią martwię. Boję się, że gdy tylko zacznę temat o jej apetycie od razu zamknie się w sobie i odtrąci mnie. A tego raczej nie chcemy. Zdecydowałem, że poczekam aż się zobaczymy i porozmawiam z nią w cztery oczy o tym, czy faktycznie stara się wyzdrowieć, czy tylko gra i stara się mnie wrobić. Miejmy nadzieję, że to pierwsze.

Właśnie jestem z Michaelem na mieście kupując nową kurtkę, ponieważ jak stwierdził chłopak „Tamta była w chuj do dupy, a nie mogę nosić, czegoś co jest do dupy, stary". Zaśmiałem się tylko i powiedziałem, że nie ma problemu. Jednak teraz chodząc po galerii szukając idealnego ciuchu, zaczynałem żałować tej decyzji, ponieważ A) jest kupa ludzi, a ja nienawidzę gdy są taki tłumy, bo trafia mnie szlak, gdy muszę stać w kolejce przez trzy godziny, B) jestem padnięty, a za dwie godziny mamy przedostatni występ w tym tygodniu, C) mam ochotę się napić i porozmawiać z Kendall, chociaż usłyszeć jej głos, D) nienawidzę zakupów oraz spędzania na nich nie wiadomo ile czasu.

- A ta? - pytam po raz setny, wskazując na czarną, skórzaną kurtkę.

- Za babska.

- Ja pierdole, Michael. - przewracam oczami. - Byliśmy już chyba wwiększości sklepów. Zaczynasz zachowywać się jak baba.

- To wszystko przez Kendall.

- Ona nie lubi zakupów i omija je szerokim łukiem, stary.

- No dobra, masz mnie. - wzrusza ramionami, jak gdyby nic się nie stało,po czym dodaje: - Musisz tyle o niej wiedzieć? - wzdycha, ale mamwrażenie, że bawi go ta cała sytuacja.

Idziemy dalej wokół wieszaków pełnych różnorodnych ubrań i myślę, że jeśli wejdę do jeszcze jednego sklepu to chyba się z zrzygam, a Michael będzie miał u mnie dług do końca życia.

- Calum wyprawia jakąś imprezę urodzinową? - pytam, przechodząc obok dżinsów.

- Pewnie ta, ale znając go i jego sposób organizacji, zaprosi jakichś ludzi dwie godziny przed imprezą. - wzrusza ramionami, a ja parskam śmiechem.

- O kurde.

- Taa.

Po kilku minutach wychodzimy ze sklepu, ja na maxa wkurzony, a Michael coraz bardziej przygnębiony.

- Ostatni, Lukey. - mówi, patrząc na mnie błagalnie. Przewracam oczami i idę z nim do ostatniego sklepu z odzieżą.

Przemierzamy kolejne półki w poszukiwaniu ukochanej kurtki Michael'a, gdy nagle chłopak się zatrzymuje i zaczyna temat, który chętnie ominąłbym szerokim łukiem.

- Jak z Kendall? - pyta, udając, że pyta z obowiązku niż z ciekawości.

- Jeśli chcesz wiedzieć, jak się trzyma, możesz sam do niej zadzwonić. -odpowiadam, równie obojętnie, chociaż tak naprawdę chcę mi się śmiać.

Redemption // l.h.Where stories live. Discover now