Żeby się zbytnio nie rozwodzić... Hmmm... Spotkanie z Nicolas'em mogę opisać w dwóch słowach: BYŁO MIŁO. Nic bardziej. Noc mniej. Poprostu miło. Było to dla mnie coś... Niewyobrażalnie irytującego. Brat Kimberly był typem Rycerzyka o dobrych manierach. Pomoc, ratowanie z opresji i tym podobne sprawy. Nie byłam przyzwyczajona do takiego typu chłopców. No dobra. Kowboj był takim Rycerzykiem. Ale szybko oduczył się takiego zachowania w stosunku do mnie. Osobiście o to zadbałam, więc nie miał wyjścia. Pozostali chłopcy, z którymi miałam jakieś bliższe kontakty byli albo melancholikami (moja nieuleczalna słabość do tekściarzy i poetów), albo tak zwanymi 'niegrzecznymi chłopcami'. Rycerzyki bądź Książęta, byli moją zgrozą. Ale mimo wszystko nie żałowałam tego wyjścia. Chociaż miałam już pewność, że raczej na wspólny treningach to się skończy. A miło było, gdyż za wszelką cenę odpychałam od siebie myśli o Josh'u i tym co o mnie powiedział. To poprostu nie pasowało do niego. Ani naszej relacji. To najzwyczajniej w świecie nie jest miłość. Nigdy nie była. I nigdy nie będzie. Skąd mam tą pewnoś? Poprostu ja tak chcę i tak ma być! Wróciliśmy do akademika względ nj ie wcześnie. W końcu o 22. Ale ja najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam znieść tego typa. Był słodki i miły. No zwyczajnie Rycerzyk. No w porządku. Trening był super. Ale kolacja przy świecach to już za dużo. Potrzebowałam kontaktu z kimś, kto jednym słowem potrafi doprowadzić mnie do szewskiej pasji. Gdzie Joshua jak jest potrzebny? Tak, ten efekt był w stanie osiągnąć tylko on jeden w całym colleg'u. Takie jego urok. Pożegnałam się z Nick'iem przed moim i Kim pokojem. Chciał mnie pocałować. No nie doczekanie jego. Otworzyłam drzwi i wpadłam do środka.
-Co tak szybko?- Kimberly zdecydowanie była w szoku. Spojrzałam na nią znacząco, zrzucając ze stóp szpilki. Kochałam buty tego typu. Jednak zbyt duża ilość godzin w nich spędzone, dawała się we znaki.
-Było miło...- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Do obrzydzenia miło. I wiesz? Twój brat jest tak samo odbrzydliwie miły. To jest poprostu pieprzony Rycerzyk. Kim to nie w moim stylu...
-Ja wiem.- usiadła obok mnie na łóżku i objęła ramieniem.- Na bank jesteś zmęczona. I chciałabyś jakoś odreagować.
-I to bardzo.- przyznałam ze zbolałą minka.
-A co powiesz na Rockman'a?- zapytała łagodnie.
-A gdzie on jest?- wiedziałam kogo ma na myśli.- I dlaczego ja tego nie wiem od niego?
-Jest w ogrodzie.- odparła.- Wziął gitarę.
To mi wystarczyło. Co prawda najpierw chciałam powyżywać się na Mathews'ie. Ale wziął gitarę. To zmieniało postać rzeczy. I to o 180 stopni. Odstresujemy się oboje. Tylko czym on się zestresował? Oto jest pytanie... Uwielbiałam wieczorne wizyty w akademickim ogrodzie. Ta cisza i spokój. Czasami irytujące. Jednak częście wręcz upragnione. Znalazłam Joshuę na jednej z ławeczek pod dębem.
-Hey, Rockman'ie.- usiadłam obok niego.
-Cześć Wścieklico.- spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Ej, co jest?- nie było szans, żeby mnie nabrał.- I pamiętaj, że mnie nie oszukasz.
-Odrobinę się martwiłem.- przyznał.- Ten cały Nick, nie jest w twoim stylu.
-Brawo Einsteinie.- ze śmiechem oparłam głowę na jego ramieniu.- Ale jest słodkim, miłym Rycerzykiem.
Poczułam jak Josh się spina. O kij znowu chodzi? Co się tutaj do jasnej cholery dzieje?...
~~~
Tak, tak. Wiem, że krótko.
nienawidze_teczy dotrzymałam słowa
siemaaxde mam nadzieję, że dziś już bez banalnych błędów
No i to tyle
Buźka
*Sky Hart
CZYTASZ
It Isn't Love (Zakończona)
Teen FictionPrzyjaźń czy miłość? Czy może jedno i drugi? Takie pytania zadają sobie studenci nowojorskiego uniwersytetu Właściwie dwujka studentów Maya Hart i Josh Mathews Zawsze myśleli, że to co jest między nimi, jest prostolinijne Do czasu, gdy dostrzegli w...