Rozdział 4

1.9K 166 14
                                    

Całą niedzielę przeleżałem czytając komentarze - i te pozytywne i negatywne skierowane do mnie. Filmik zyskał prawie milion wyświetleń w ciągu dwunastu godzin, to dla mnie osiągnięcie i to nie małe. W komentarzach przeczytałem, że mój filmik z osiemset tysiącami łapek w górę został dodany na listę najlepszych w internetowym TubeSay, przebiłem Zoellę i wybiły mi rtrzy miliony subskrubcji, których z godzinę na godzinę przybywało.
Czyli jednak ludzie nie są obojętni na krzywdę innych.
Było mi cholernie miło. Nawet nie bałem się reakcji Dirka. Teraz nic mi nie zrobi.
W poniedziałek szczęśliwy przekroczyłem próg szkoły. Skierowałem się do szatni i odwiesiłem kurtkę. Uchyliłem drzwi klasy, w której miałem mieć niedługo biologię, i wsunąłem się do środka. Momentalnie czyjaś pięść spotkała się z moim brzuchem. Ktoś obok zatrzasnął drzwi, które przycieły mi koniuszki palców. Jeszcze inny 'ktoś' przywalił mi łokciem w potylicę. Upadłem na podłogę i zwinąłem się w pozycję embrionalną. Oczy miałem pełne łez.
Nie, to nie tak miało być... Nie tak...
Dirk i jego pomagierzy pochylili się nade mną. George Lukas uśmiechnął się smutno.
- Nasz mały wege-gej pożalił się Leoxowi, co? - warknął Dirk. - Przed wszystkimi musisz pokazać jaką ofiarą losu jesteś?
Nie odpowiedziałem. Miał rację. Cholera, miał rację! Głupi byłem, że nie zwróciłem uwagi na konsekwencje ze strony rodzeństwa Fletchey. Dirk nie wyżyje się tylko na mnie - on karze siostrze gnębić Matyldę. Zrobiło mi się słabo i to nie bynajmniej z powodu kolejnego ciosu w brzuch - a wyobrażenia, co teraz może dziać się Matyldzie. Chciałem ją ochronić przed tym wydziałem piekła, przed tym najgorszym co można spotkać w szkole. Byłem niemal pewny, że i ona zyskała właśnie swoją osobistą boginię bólu, swojego osobistego posłannika diabła.
- Usunie to - wyjąkałem. - Każę mu to usunąć.
Dirk usiadł na moim brzuchu. Na usta cisnęło mi się pytanie 'jesteś gejem?'. Ale je powstrzymałem. Oczywiście nie, żebym miał coś do homoseksualistów. To ludzie, każdy ma prawo do bycia kim chce.
- Przyznajesz się? No wiesz, leszczu, że naskarżyłeś na mnie Leoxowi?
- Możliwe, że to ja.
- Niezłe znajomości, Fioletowy. A tak w ogóle... Ten siniaczek zniknął, chyba za słabo dostałeś, Devries.
- Nie. Nie...
Dirk zarechotał. Moim wybawcą okazał się być dzwonek, który przywołał uczniów pod klasę. Próbowali otworzyć drzwi, jednocześnie waląc mnie nimi po głowie. Dirk pociągnął mnie za koszulkę i pchnął na tablicę, a mój plecak kopnął pod biurko.
To miał być dobry dzień.
Zająłem miejsce w ostatniej ławce, przy oknie i przyjemnie nagrzanym kaloryferze, o którego się oparłem. Pani Frogg weszła do klasy i zaczęła sprawdzać obecność.
- Devries? - wyczytała moje nazwisko.
- Obecny - odpowiedziałem.
Frogg zerknęła na mnie znad swoich grubych szkieł i westchnęła cicho. Nie znosiła mnie. Była za Dirkiem i broniła go przy każdej aferze z jego udziałem - czyli bardzo często. Ludzie mówili, że jej się spodobał i liczyła na sami wiemy co. Podobno dotychczas jej nie wychodziło uwodzenie Dirka. Szczerze? Była brzydka jak średniowieczna jesień. Miała rude włosy, w których przeplatały się pasma siwizny i małe świńskie oczka, które kryła za grubymi szkłami osadzonymi w okrągłych oprawkach. Zniechęcała mi Pottera tym swoim wyglądem.
Myśląc, że dyskretnie, odpięła trzy guziki przymałej w brzuchu koszuli i zapisała na tablicy temat: Powtórzenie, rozmnażanie.
Tylko, u licha, po co ona robiła te powtórzenia? Pierwsza liceum, a dzięki niej nadal stoimy na dziale z klasy czwartej. I tylko my. 1a, 1c i 1d były już na bardziej odpowiednim temacie jak na rocznik.
- Walliams, wstań. - Frogg przerwała swój jakże ciekawy wykład, budząc znudzonych.
Ristie podniosła się z krzesła. Kątem oka zobaczyłem jak Dirk zaciska rękę na jej udzie. Odruch wymiotny za trzy... dwa...
- Zabierz swoje rzeczy i przenieś się do Devriesa - powiedziała sucho Frogg. - Siedzisz tam do końca roku.
Ristie westchnęła i zabrała swój plecak i książki. Kiedy usiadła na miejscu obok, spiąłem się i przysunąłem jeszcze bliżej do kaloryfera, a książki i piórnik położyłem na parapecie. Tak, żeby zajmować jak najmniej miejsca i żeby nie miała na co skarżyć Dirkowi. Ponadto musiałem usunąć filmik z sieci i wykombinować coś, dzięki czemu siostra Dirka da spokój mojej Matyldzie.
Gdy zadzwonił dzwonek na pierwszą przerwę, zebraliśmy się całą szkołą na boisku. Dyrektor Franklin, z ogromną kopertą w jednej ręce, i mikrofonem w drugiej, uciszył wszystkich zebranych.
- Kilka dni temu dostałem propozycję od liceum ogólnokształcącego w Birmingham...
- Seksualną? - krzyknął Roland Daily, jeden z 'przyjaciół' Dirka. Dobra, to było trochę zabawne.
- Uwaga, Daily - powiedział spokojnie dyrektor. - W tej kopercie mam nazwiska, dokładnie dwadzieścia, najlepiej i najgorzej uczących się uczniów i uczennic tej szkoły. Każdy z nich ma równe szansę. Teraz - rozdarł kopertę - wrzucę je do szklanej kuli i wylosuję dwie dziewczyny i dwóch chłopców.
Jak powiedział, tak zrobił. Poskładane karteczki zajęły jedną trzecią drobnej, szklanej kuli dyrektora, który wyczytywał nazwiska osób w kuli. Znalazłem się tam. To było do przewidzenia, miałem dobre oceny. I w sumie to minimalnie cieszyłbym się z wyjazdu do innej szkoły - jeżeli by mnie wylosowano. Niestety, mój pech sprawił, że Dirk też znalazł się na tej liście.

·················

Chce ktoś więcej Ristie? *.*

Girl, are you playing with me? · Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz