Rozdział 8.

5.1K 321 52
                                    

No cześć!

Mam wrażenie, że nie za dobrze mi wyszedł ten rozdział, ale końcówka jest zacna, więc życzę miłego czytania. 

Komentujcie, gwiazdkujcie pyr, pyr, pyr (tak właśnie odlatuje mój zdrowy rozsądek)... 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tom

  Zastanawiało mnie to co powiedział Dracon. Może rzeczywiście powinienem powiedzieć Harry'emu prawdę? Należała mu się po tych wszystkich kłamstwach, którymi był karmiony przez Zakon Feniksa, Dumbledore i swoich "przyjaciół".

  On mnie nienawidzi. Co mu niby powiem? "Hej Harry jestem Voldemort i uczę cię eliksirów, a co u ciebie, a i przy okazji jestem w tobie kurwa zakochany. No to część miłego dnia!" To najgłupsza rzecz jaką w życiu słyszałem. Prychnąłem na swoją głupotę i wszedłem do klasy pełnej uczniów z 7 roku. Byli to Gryffoni i Ślizgoni, którzy rzucali sobie wrogie spojrzenia. Wzrokiem szukałem Harry'ego, siedział na przedzie klasy z Draco, który spoglądał na niego zmartwiony.

  Gryffoni patrzyli na Harry'ego ze złością w oczach, Weasley siedział wyprostowany na swoim miejscu, a duma biła od niego niczym od pawia z rozłożonym ogonem. Cieszył się tym, że doprowadził Chłopca, Który Przeżył do załamania.

  - Czym się pan tak puszy, panie Weasley? - zapytałem stojąc tyłem do klasy i zapisując na tablicy nazwę eliksiru, który mieli sporządzić po tym jak go omówię.

  - Zwycięstwem, profesorze. - mruknął pod nosem.

  - Doprowadzenie kolegi do załamania nerwowego wcale nie jest powodem do dumy. - warknąłem do niego.

  Zobaczyłem jak zbladł i skupił się na wpatrywaniu się w swoje dłonie. Ślizgoni uśmiechnęli się zwycięsko, a ja kontynuowałem tłumaczenie na czym polega Veritaserum.

  Po skończonym wykładzie kazałem im iść po kociołki i składniki potrzebne do sporządzenia serum prawdy.

  Chodziłem po klasie zaglądając do kociołków. Kiedy usłyszałem czyjeś syknięcie odwróciłem się w tamtą stronę. Zobaczyłem jak Weasley łapie się za rękę i zaczyna piszczeć z bólu.

  - Co się stało? - zapytałem szybko do niego podchodząc.

  - Ten pieprzony Potter coś mi zrobił. - warknął rzucając wrogie spojrzenie Harry'emu.

  - Nie mam czasu na bawienie się z debilami. - mruknął na tyle głośno by większość klasy mogła usłyszeć, Ślizgoni zachichotali, a Gryffoni prychnęli oburzeni. - W dodatku po co miałbym ci coś robić?

  - Bo nazwałem cię dziwką, którą jesteś. - warknął Ronald.

  Kiedy Harry usłyszał obelgę zesztywniał, ale nie podniósł głowy znad kociołka z eliksirem. Nic więcej nie powiedział, ignorował całe otoczenie skupiając się na warzeniu Veritaserum. Wyglądał jak zahipnotyzowany. Spojrzałem na Rona z obrzydzeniem.

  - Zabieram Gryffindorowi 20 punktów za obrażanie innych uczniów. - warknąłem. - Weasley wypad do pani Pomfrey.

  Spuścił głowę i szybko wyszedł z klasy cicho przeklinając pod nosem. Zignorowałem epitety skierowane w moją stronę i dalej chodziłem po klasie sprawdzając zawartości kociołków, a w razie czego pomagając by nie wybuchły.

  Męczarnie moje i uczniów przerwał głośny dzwonek oznajmujący koniec lekcji. Westchnąłem z ulgą i usiadłem za biurkiem czekając, aż przyjdą kolejni uczniowie.

True Love [zawieszone]Where stories live. Discover now