7. Insanity.

567 56 8
                                    

Ta część jest dedykowana  @smoczek18.
Dzięki tobie zebrałam się w sobie i napisałam nową część. Dzięki za motywację ^^ Mam nadzieję, że się spodoba.

Wirt

Minęły już dwa miesiące od tamtych wydarzeń. Wielokrotnie próbowałem wrócić do tego lasu ale wspomnienia zaczęły coraz bardziej się zacierać. Jeździłem autobusami różnych linii, chodziłem do Sary-miałem szczęście, że dziewczyna interesowała się rzeczami nadprzyrodzonymi-jednak już nigdy nie udało mi się odnaleźć tamtego blondyna. Z czasem zapomniałem o całej sprawie i częściej odwiedzałem szpital. Greg na całe szczęście przeżył i wszystko wróciło do normy. Czasem żałowałem, że odpadłem jako pierwszy. Nie wiedziałem jednak, że tak naprawdę to ja byłem największym szczęściarzem z całej trójki wybranych...

Dipper Pines

Wrócił. Tak, jak obiecał. Podbiegłem do niego i rzuciłem się mu się na szyję. Chyba był zaskoczony. Nie pamiętam, ile czasu na niego czekałem. Może dzień, dwa...czas tutaj nie istniał. Uśmiechnął się i wziął mnie ze sobą. Teraz mieszkam w starej leśniczówce i czuję się coraz bardziej niestabilny psychicznie. Zaczynam zapominać, kim jestem i skąd się tu wziąłem. Teraz liczy się tylko on. Czasem w pamięci otworzy się jakaś przegródka i przez myśl przemykają mi imiona...

"Mabel"..."Stanford"..."Stanley"...

Jednak po chwili znikają i wtedy znowu nic nie wiem. Wiem tylko, że czuję się przy nim bezpieczny. W życiu mu o tym nie powiem. Ale czasem wydaje mi się, że on wie. W zasadzie nie pamiętam już niczego. Gdy patrzę na siebie w lustrze widzę brudnego i wychudzonego szesnastolatka. Bill (chyba tak ma na imię) dał mi nowe ubranie. Brązowa, flanelowa koszula w kratkę. Zielona bluza i sztruksowe, czarne spodnie. Nie wyglądam w tym najlepiej, ale jego to nie obchodzi. Mówi,że i tak jestem cudowny. Nazywa mnie "sosenką". Dziwne przezwisko, ale podoba mi się.

Jestem zazdrosny. W salonie siedzi chłopak. Inny chłopak. Podszedłem do niego, bo chciałem zobaczyć, co robi. Jego widok mnie przeraził. Puste oczy wpatrzone w ekran laptopa. On już nie jest człowiekiem. Szybko wycofałem się i poszedłem na górę, do pokoju. Bill już tam na mnie czekał.

-Witaj, sosenko. - uśmiechnął się tym swoim olśniewającym uśmiechem i rozłożył ramiona. Wpadłem w nie i zacząłem domagać się pieszczot. Pocałował mnie mocno, potem wsadził rękę pod moją koszulkę. Poczułem ciepło na policzkach, ale było to przyjemne ciepło. Odwzajemniłem pocałunek i owinąłem się nogami wokół jego talii. Prawie się przewrócił, ale w końcu uniósł mnie i spojrzał na mnie tymi swoimi złotymi oczami. Wtuliłem się w niego. Nie myślałem już o niczym. Najważniejsze, że on tu był. Przy nim czułem się bezpiecznie. Mój ukochany...

Marco Diaz

Dwadzieścia nowych powiadomień. Przeczytałem wszystkie i chociaż na chwilę uniosłem wzrok znad laptopa. Zapatrzyłem się w okno, próbując myśleć o czymkolwiek. Jednak szło mi to opornie. Dlaczego myślenie tak boli? Wróciłem do laptopa i załączyłem jakąś durną grę. Resztkami świadomości słyszałem jakieś krzyki na górze, ale niezbyt mnie to interesowało. Niech się dzieje co chce. Tutaj jestem bezpieczny. Zupełnie zapomniałem, po co tu jestem. Zacząłem grać. Powinienem dzisiaj skończyć tą część i przejść do następnej.Podobno mają tam rozszerzony wygląd postaci i inne bajery. Życie jest piękne.

Bill Cipher

Wiecie co, naprawdę lubię mieszać innym w mózgach. Trochę szkoda, że Wirt mi się wymknął... No ale w zasadzie był najsłabszy i niezbyt mi na nim zależało. Najważniejsze, że ta dwójka została. Po zadowoleniu Dippera (który swoją drogą nie był zbyt wymagający) zszedłem na dół do piwnicy i usiadłem naprzeciwko mojej siostry przybitej gwoźdźmi do ściany. Usiadłem wygodnie na stołku i spojrzałem na nią z prawdziwą satysfakcją. Była taka niewinna, z jej ust sączyła się krew a związane dłonie były tak pięknie, nienaturalnie wygięte. Upiłem trochę wina i ująłem ją za brodę, podsuwając kieliszek.

-Chcesz może?

Splunęła do niego, za co dostała po pysku. Cóż za brak gustu! Toż to rocznik 1982, znakomite wino-legenda. Zniesmaczony wylałem je i nalałem sobie do innego kieliszka. Spojrzałem na nią.

Pusty, beznadziejny wzrok. Poharatane ciało, liczne rany i obrażenia. Łatwo będzie ją złamać.

-Cóż, Bello...- uniosła przekrwawione oczy, rzucając mi pytające spojrzenie. - Chyba już nauczyłaś się, że ze mną nie należy zadzierać. A teraz oddaj mi po dobroci swoją specjalizację albo skończysz jak Will.

-Żebyś wywrócił świat i życie wszystkich do góry nogami? - prychnęła słabym śmiechem. -NIGDY!

Westchnąłem.

-Siostrzyczko, jesteś taka głupia...niestety, nie dajesz mi wyboru.

Sięgnąłem po kolejną paczkę gwoździ i młotek. Pobladła. Wiedziała co ją czeka. Wraz z każdym kolejnym uderzeniem jej krzyk stawał się głośniejszy. Dobrze, że mam dźwiękoszczelne ściany.

Nie chciałbym stresować moich nowych pacynek.

Immortality /multifandom/Where stories live. Discover now