Rozdział dwudziesty pierwszy

192 28 0
                                    

Nocą Raven bardziej wyczuła niż ujrzała obecność zwiadowcy. Uniosła się na łokciu.
- Masz. - szepnął Halt, rzucając w jej kierunku pas z saksą.
- Jutro koło południa nasza przyszła królewska mość zaszczyci nas swą obecnością. - mruknął i zniknął.

>>>----------------------->

Wszystkie dziewczyny zoształy ubrane w długie kimona i ustawione pod ścianą namiotu. Madara, który przyjechał jakąś godzinę temu oglądał "kandydatki" na żonę. Po raz trzeci zatrzymał się przy zwiadowczyni.
- Masz dwukolorowe oczy. To nie oznacza nic dobrego, ale... - tu zawiesił głos i podniósł jej brodę - ... jesteś tu najlepszym materiałem na żonę. Coż, wolę mieć jednooką żonę niż z dwukolorowymi oczyma. - uznał, wyjmując sztylet. Nagle powietrze przecięła strzała z czarnymi piórami i zatrzymała się w sercu jednego z senshich, który stał tuż za nim. Z lasu wynurzyły się trzy zakapturzone postacie w pelerynach. Ujrzawszy przeciwników oraz ich wręcz nieludzką precyzję Madara na chwilę znieruchomiał, po czym wrzasnął
- Zabić ich! Ja zabiję cesarza! - i pobiegł do namiotu, gdzie przetrzymywano Shigeru, a za nim dwie osoby.
- To koniec "Cesarzyku". - syknął Madara - Nikt cię już nie uratuje. - uśmiechnął się diabelsko. Niespiesznie wyjął katanę i delektując się chwilą nie zauważył błyku nadziei w oczach Cesarza.
- Pożegnaj się z tym ś... - ostatnie słowo przeszło w wrzask, po czym upuściwszy swą broń bez życia osunął się na ziemię, ukazując Raven oraz Lydię, zwiadowczyni dzierżyła zakrwawioną saksę
- Halt chyba przewiduje przyszłość. - uznała, czyszcząc nóż.
- Możliwe... - odparła Lydia, oswobodzając więźnia - Chodźmy do reszty. -

>>>-------------------->

Tymczasem trójka zwiadowców zmniejszała liczebność wroga metodycznie, co jakiś czas chowając się w lesie i zmienając stronę ostrzału. Strzały przebijały strój wroga bez problemu, ponieważ większość senshich nie miało zbroi. Kiedy ostatni poległ, Maddy pobiegła po swą uczennicę. Zastała ją z drwiącym uśmiechem.
- Szybciej się nie dało? - spytała, po czym padły sobie w ramiona.

>>>-------------------->

Tak bardzo przepraszam za taką długą przerwę. Aha! To przedostatni rozdział tej książki. Dziękuję, że byliście ze mną!
Autorka

ZwiadowczyniOù les histoires vivent. Découvrez maintenant