Part 42

458 45 2
                                    

- Może zacznę od tego że bardzo się cieszę że zgodziłaś się ze mną spotkać - powiedział John uśmiechając się lekko. Jestem przekonana że nie robił tego często, bo sposób w jaki wykrzywiał wargi wydawał się dla niego bolesny - Oh, jest i Zayn - jego mina zmieniła się nieco kiedy dostrzegł Zayn'a wchodzącego do kawiarni w której siedzieliśmy.
Przeniosłam wzrok z powrotem na swojego ojca.
- Tak... To chyba nie powinno być problemem.
- Szukałem miejsca by zaparkować - wytłumaczył siadając obok mnie - Mam nadzieje że nic mnie nie ominęło.
Zayn i John wymienili pomiędzy sobą spojrzenie, którego znaczenia nie mogłam zrozumieć. Zayn chciał zapewne zrozumieć jego intencje, ale nie rozumiem o co mogło chodzić mojemu ojcu.
- Wracając do sprawy... - powiedziałam próbując rozładować napięcie - Chciałeś o czymś porozmawiać.
- Tak, chciałem o czymś z Tobą porozmawiać - powiedział dając nacisk na słowo "z tobą"
Zayn zaśmiał się cicho, a ja przewróciłam oczami zirytowana ich zachowaniem.
- O czym?
- Chciałbym abyś poznała mojego syna.
Och.
ŻE CO?!
Spojrzałam na Zayn'a który wydawał się tak samo zaskoczony jak ja. Zerknął na mnie, po czym spuścił szybko wzrok na stolik.
- Masz syna? - spytałam swojego ojca, nie przejmując się reakcją Zayn'a.
John uniósł wysoki brwi.
- Myślałem że wiesz...
- Niby skąd miałabym wiedzieć? - zapytałam rozdrażniona.
John zamilkł na chwilę, po czym głośno wypuścił powietrze z ust.
- Chyba jednak nie przemyślałem tego zbyt dobrze...
- Tak myślisz? - zapytał Zayn z uśmieszkiem na twarzy.
- Czy mógłbym proszę porozmawiać tylko z moją córką? Bez twoich niepotrzebnych uwag.
Zayn tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Och, ja uważam że moje uwagi są bardzo potrzebne..
- No więc muszę Cię rozczarować, ale w tej rozmowie jesteś całkowicie zbędny.
- A Ty jesteś całkowicie zbędny w całym jej życiu - powiedział Zayn pochylając się nad stolikiem.
- Że co.. Hope zapanuj nad swoim chłopakiem - zwrócił się do mnie z oburzeniem.
- Nie, taka jest prawda - powiedział Zayn zanim mogłam jakikolwiek zareagować - Przez 17 lat radziła sobie świetnie, pojawiasz się Ty, i są kłopoty. Czego Ty właściwie od niej chcesz?
John wyglądał jakby miał rzucić się na Zayn'a rozwalając przy tym każdy napotkany przedmiot.
Wyglądał... przerażająco.
- Nie będę siedział tutaj, i słuchał jak obraża mnie jakiś pofarbowany gówniarz! - ryknął głośno, sprawiając że każdy w promieniu 5 metrów patrzył na nas zaniepokojony.
Mnie zastanowiło tylko jedno.
Dlaczego nie odpowiedział?
- Hope, albo On stąd wyjdzie albo zakończymy tę rozmowę - powiedział stanowczo, a ja tylko uniosłam brwi. Dwa razy nie musiał mi tego powtarzać.
John to ostatni człowiek który może mi rozkazywać.
- Dobrze - powiedziałam cicho i wstałam od stołu. Widziałam jeszcze jak Zayn uśmiecha się triumfalnie do mojego ojca zanim sam wstał.
- Hope, w tym momencie zachowujesz się nierozsądnie.
- Tak jak Ty, kiedy 17 lat temu nas zostawiłeś? - spytałam spokojnie, biorąc swoją torebkę i zakładając ją na ramię i skierowałam się do wyjścia.
- Czy już do końca życia będziesz mi to wypominać?
Powiedział to tak swobodnie i beztrosko że mimo słów Zayn'a abym go zignorowała, ja się odwróciłam.
- To? Zostawienie ciężarnej kobiety samej nazywasz "czymś" Boże, nie wierzę w to że byłam taka naiwna. Tego co zrobiłeś nie powinnam wybaczyć Ci nigdy - powiedziałam chłodno - I nie zrobię tego. Byłoby dobrze dla Ciebie gdybym straciła pamięć, bo to jedyne co mogłoby sprawić że mogłabym Ci wybaczyć.
Wyszłam z kawiarni czując że Zayn idzie za mną.
W trakcie jazdy z powrotem do domu nie rozmawialiśmy za dużo. Właściwie to nie rozmawialiśmy wcale, chyba że ciągłe pytania Zayn'a typu "wszystko w porządku" się liczą. Kiedy zatrzymał się na podjeździe pod moim domem, wysiadłam z auta nawet na niego nie patrząc. Nie byłam na niego zła. Nawet w najmniejszym stopniu. To jak bronił mnie przed moim ojcem było wspaniałym gestem z jego strony, ale nie zamaskuje słów John'a.
Czy już do końca życia będziesz mi to wypominać?
Jakby chodziło o nie przyjście na występ dziecka w przedstawieniu. Nie miał pojęcia... wciąż nie ma, jak ważna była dla mnie jakakolwiek oznaka skruchy z jego strony. Chciałam aby wytłumaczył mi dlaczego to zrobił. Kto wie, może miał jakiś powód...
Ale nie.
Jego w ogóle nie obchodziło to czego ja chcę.
- Cześć Hope, jak poszła rozmo.... - Suzie przerwała widząc jak bez słowa kieruje się na górę - Hope! - zawołała jednak ja nawet nie myślałam schodzić na dół.
- Daj mi teraz spokój - powiedziałam na tyle głośno aby usłyszała.
Zamknęłam drzwi od pokoju i podeszłam do swojego łóżka.
Czy jest coś jeszcze o czym powinnam wiedzieć?

Only Hope (z.m)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang