Część jedenasta

9.1K 431 37
                                    

Paul Roberts nie miał pojęcia, co się wokół niego dzieje.

Dosłownie pięć minut temu z lekką niechęcią i zmęczeniem wypełniał ostatnie papiery, by wrócić wreszcie do domu, kiedy w szybę zapukała brązowa płomykówka. Pamiętał jeszcze, że zanim wpuścił sowę do środka, westchnął i mocno przetarł oczy, starając się nie zasnąć. Mimo iż kochał swoją pracę najbardziej na świecie, akurat teraz miał jej po dziurki w nosie. Czasami naprawdę dawała się mu we znaki. W każdym razie trzymając już w dłoni wiadomość, którą przyniósł mu ptak, z zaskoczeniem spostrzegł, że jest ona od Hermiony. Kobieta rzadko pisała doń jakiekolwiek listy; zdecydowanie wolała spotkać się osobiście, żeby wszystko dokładnie omówić. Otworzył kopertę, lecz zanim zdążył przeczytać treść notki, ktoś zapukał do drzwi. Machinalnie zaprosił gościa i z jeszcze większym zdziwieniem spostrzegł, że był nim Draco.

Właśnie dlatego aktualnie próbował się domyślić, co takiego musiało się stać, że obydwoje jego pracownicy skontaktowali się z nim prawie w tej samej chwili.

Uniósł brwi do góry i bezwiednie zmarszczył czoło.

- Witaj, Draco – zaczął, gestem nakazując mu usiąść. – Dobrze cię widzieć. Przyznam, że martwiłem się trochę. Jeszcze nigdy nie wyciąłeś nam takiego numeru.

Malfoy przez moment nie odpowiadał, tak jakby próbując pozbierać w głowie myśli. Spojrzał niepewnie na swojego przełożonego, a jego dłoń powędrowała do włosów, mierzwiąc je nieznacznie. Zawsze tak robił, kiedy się denerwował.

Pan Roberts za to kątem oka próbował wyczytać cokolwiek, co napisała Hermiona.

- Przepraszam – chrząknął Draco – Ostatnio wiele działo się w moim życiu. O ile wiesz, dowiedziałem się, że mam córkę. Z Hermioną.

Paul otworzył szerzej oczy, nagle uświadamiając sobie, dlaczego ta dwójka aż tak bardzo była poddenerwowana i niechętna na wieść o pracowaniu ze sobą. Teraz wszystko stało się jasne. Mężczyzna obiecał sobie w duchu, że już nigdy nie wtrąci się w życie prywatne swoich pracowników.

- W każdym razie przyszedłem właśnie w tej sprawie.

- W sprawie Hermiony? – powtórzył, układając dłonie w piramidkę i bacznie przyglądając się bladej twarzy Malfoya. – Nie za bardzo rozumiem, co chciałbyś ode mnie usłyszeć. To z nią raczej powinieneś porozmawiać.

- Właściwie to nie mogę – odrzekł niepewnie, po czym jakby coś sobie uświadamiając, nieco się wyprostował. Tym razem w jego głosie pojawiło się więcej zdecydowania: - Nie chcę już więcej się z nią widzieć. Przyszedłem więc prosić o przeniesienie mnie na inny oddział. I jeżeli to możliwe, chciałbym, by mieścił się jak najdalej od tego.

Malfoy wpatrywał się w swojego przełożonego bez mrugnięcia okiem. Zdawał sobie sprawę, że może prosić o zbyt wiele, aczkolwiek z Paulem zawsze dobrze się dogadywali. Poza tym traktował go bardziej jak przyjaciela niż szefa. Był nawet pewien, że większość pracowników tak właśnie o nim myślała.

- Draco, nie jestem pewny, czy...

- Proszę cię, Paul – mówiąc to, blondyn zerwał się na nogi, po czym ze zdenerwowania zaczął spacerować po gabinecie. – To naprawdę bardzo ważne. Po prostu nie potrafiłbym już więcej spojrzeć na Hermionę. Zresztą, ona na mnie zapewne też.

- Dlaczego?

- Zrozum, że między nami jest zbyt wiele niewyjaśnionych spraw, które raczej nie dążą do szczęśliwego zakończenia.

Najważniejszy obowiązek || HP, Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz