Rozdział 21

196 21 3
                                    

- Chejron, cokolwiek zamierzasz, stój! - rozkazał Grover, wchodząc do sztabu dowodzenia.

- Zamierzałem coś zjeść - centaur odpowiedział bez entuzjazmu. - Bogowie, co się stało?! - krzyknął, widząc Ruth, która właśnie do nich dołączyła. Wciąż miała na sobie litry cudzej krwi, jej twarz już nabrzmiewała od sińców, a prowizoryczny bandaż na szyi przesiąkał ropą i krwią.

- Cena uratowania obozów - odpowiedziała, uśmiechając się lekko.

- Ruth powiedziała mi po odejściu posłańca, że nie podoba jej się sposób, w jaki to postrzegamy. Uznała, że strategia wikingów jest skrajnie głupia, jakby sami chcieli się przy okazji zabić - tłumaczył Grover. - Zaczęliśmy śledzić pseudo posłańca. Ruth, powiedz im, czego się dowiedzieliśmy.

Ruth powtórzyła dokładnie to, co usłyszała od Ethana. Grover nie miał wiele do dodania. Jego "świadek" powiedział tylko kilka słów, nim satyr związał go i zakneblował. Po drodze do obozu udało mu się wyplątać rękę z węzłów... wyciągnął ukryty sztylet i wbił go sobie w serce.

- Głęboko skrywana tajemnica... - Chejron skomentował półgłosem. - Nie chciał, żebyśmy zmusili go do mówienia. Ale Ethan? Ethan Brown? - Ruth przytaknęła. - To dobry chłopak, pamiętam go. Był... - zdał sobie sprawę, że kojarzy tylko jego wygląd. Był w obozie od ponad dwóch lat, a on, jego kierownik, nie wiedział nic o swoim podopiecznym.

- Właśnie - Ruth wiedziała, o czym myśli centaur. Ethan był aż na wskroś zwyczajny. Nie wyróżniało go nic wartego zapamiętania. Poza tym, ostatnimi czasy, kiedy w obozie panowała panika... najpierw ze względu na wzrost liczby potworów i napływ dzieci, a potem przez konfrontację z Valhallą, mało komu chciało się marnować czas na jednostki. Prawdopodobnie Ethan nie był jedynym, który czuł się odrzucony. - Miał swoje racje, nieprawdaż?

Chejron smutno skinął głową. Po chwili jednak przybrał surowy wyraz twarzy. - To zdrada. Zdrajcy nie zasługują na całun.

- Był herosem, miał takie same prawa jak każdy z nas - oburzył się Grover. - Odrzuciliśmy go. Nikt nie zasługuje na odrzucenie.

- A kiedyś popełniliśmy już podobny błąd - do namiotu weszła wysoka blondynka w pomarańczowej obozowej koszulce. Była wychudzona i posiniaczona, jednak nic nie było w stanie zabić inteligentnego blasku bijącego z jej szarych oczu. - Był taki jeden Luke, ktoś jeszcze pamięta?

***

 Ruth przyglądała się wikingom, próbując ustalić, jak zmienił się ich skład. Pojawiło się wiele nowych twarzy. Wiele starszych osób postanowiło uczestniczyć w pertraktacjach. Annabeth stała na środku, u boku mając Ruth (blondynka uparła się, że Ruth ma mówić razem z nią).

- Ja i Magnus od pół roku zajmowaliśmy się sprawą Posłańców chaosu, a także spotkania religii - zaczęła swój wykład. - Nie mogliśmy zdradzać informacji z kilku powodów. Po pierwsze, naszym zadaniem było znalezienie ich przywódcy, naszego wuja, a to wymagało od nas podszycia się pod wyznawców. Dodam, że wielu z nich było i wciąż jest wśród nas. Dziś ich zadaniem było podburzanie w trakcie walki. Nie wykluczam, że ktoś z tu obecnych jest jednym z nich.  Po drugie, im bardziej zwiększał się nasz kontakt, tym bardziej mieszały się wyznania. Potwory to tylko jedna z konsekwencji. Nie chcieliśmy więc wprowadzać nikogo w nasz plan, bo wiadomo, że informacje wyciekłyby niedługo na cały obóz i cały hotel - mówiła z wielkim przekonaniem. Brzmiała trochę tak, jakby wygłaszała mowę na szkolnym apelu, jednak znacznie pewniejszym głosem.

- Kto zasugerował, że to wy macie się tym zająć? - spytał ktoś z Einherjarów.

- Przepowiednia - odpowiedziała spokojnie.

Ogień | PJ/OH (zakończone)Where stories live. Discover now