Rozdział XXVI Musimy się troszczyć o siebie nawzajem

681 39 18
                                    



„ Gdybyśmy mogli spojrzeć w sam środek wszechświata, zobaczylibyśmy chłód. I pustkę. W gruncie rzeczy wszechświat się nami nie interesuje. Tak samo jak i czas.

Dlatego my sami musimy się troszczyć o siebie nawzajem."

David Levithan „Każdego dnia"

- Nicki! - krzyknęła mama, gdy chłopak przekroczył próg domu. Podbiegła do niego i ściągnęła go w mocnym uścisku.
- Cześć mamo - powiedział i także mocno ją objął. Gdzie tata i Tini?
- Tata jest w garażu, a Natalie w... - jej głos zagłuszył głośny krzyk dochodzący z kuchni. Bez słowa mama i syn pobiegli do tego pomieszczenia. Dobiegli i... Stanęli jak wryci. Na środku pokoju stała Tini. Właściwie nie stała, a biegała dookoła, próbując okiełznać istny armagedon. Przez otwarte okno wydostawał się dym wypełniający kuchnię. Pochodził z uchylonego piekarnika. Na kuchence stała patelnia, na której leżało przypalone mięso, a w zlewie stał garnek wypełniony puddingiem ziemniaczanym i gotowana marchewka z groszkiem. W całym pokoju unosił się okropny swąd spalenizny.
- Siostrzyczko, czy ty chciałaś przeprowadzić domowy napad terrorystyczny? - zapytał rozbawiony, patrząc na jej nieudolne starania, by zapanować nad wszystkim, co wymknęło się jej spod kontroli.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne braciszku. Może byś mi pomógł?
- Nie, wolę popatrzeć.
- Nicholas! Idź pomóc siostrze.
- No dobrze. A ty mamo, co będziesz robić?
- Zamówię jedzenie. Może być indyjskie?
- Pewnie - odpowiedzieli ochoczo.
- Jak ja się cieszę, że nie jesteście niejadkami.
- Z takimi genami to by nie przeszło - rodzeństwo zaśmiało się, a mama wyszła do salonu, by w ciszy zadzwonić. Nick sięgnął po ścierkę, złapał nią patelnię i podstawił ją pod zlew, odkręcając kran, by nalać trochę zimnej wody. Następnie odstawił naczynie z powrotem na wyłączony palnik.
Użył tej samej szmatki, by otworzyć szerzej piekarnik i wyciągnąć z niego trochę przypalone ciasto. Postawił na parapecie deskę, a na niej blachę.
- Dziękuję Kiki.
- Nie ma sprawy Tini.
- Widzę, że tylko ty odziedziczyłeś po mamie talent do gotowania i pieczenia.
- E tam. Nauczysz się.
- Wątpię.
- A ja nie. Jeszcze stworzysz idealne creme brule - przytulił siostrę do piersi i potarmosił jej włosy.
- Ej! Zostaw włosy.
- Oj już się tak nie denerwuj, bo ci ta gniewna miną zostanie - pocałował ją w czubek głowy i skierował się do wyjścia z domu.
- Gdzie idziesz?! - krzyknęła za nim.
- Może przywitać się z tatą, hm? - zapytał z uśmiechem.
- A no tak.
Nick zaśmiał się, myśląc o swojej siostrze. Wyszedł na dwór, nie pomyślawszy o założeniu kurtki, więc mróz szybko przenikł jego ciało do szpiku kości. Owinął się ciaśniej rozpinanym swetrem i ruszył do garażu. Dlaczego nie pomyślał, by zejść do taty przez schody znajdujące się w domu? Ponieważ najlepsze pomysły przychodziły mu do głowy, gdy już było za późno. Eh...
Drzwi do garażu były lekko otwarte. Chłopak schylił się i wszedł do środka przez otwór. W pomieszczeniu było jasno.
Cały garaż był jak mały labirynt. Składały się na niego pomieszczenia gospodarcze, spiżarnie, miejsce na dwa samochody oraz specjalny pokój przeznaczony do naprawy różnych sprzętów. I właśnie z tego miejsca dało się usłyszeć głośny stukot, a czasem ciche sapniecie.
Chłopak ruszył w kierunku, z którego dochodziły odgłosy.
Na środku pomieszczenia stał telewizor z pokoju Natalie. Za nim kucał jego tata z narzędziami w rękach.
- Cześć tato - odezwał się, wyrywając rodzica z zamyślenia.
- O Nick. Długo tutaj stałeś?
- Nie. Dopiero podszedłem.
- No to przydałoby się przywitać jak należy że swoim staruszkiem.
Odłożył narzędzia, podszedł do syna i uściskał go serdecznie.
- Tato dla mnie nigdy nie będziesz staruszkiem - stwierdził chłopak, gdy odsunęli się trochę od siebie.
- Cieszy mnie to. Widziałeś się z mamą i Nati? Czekają na ciebie.
- Tak. Nawet pomogłem zahamować rozwój ogromnej kuchennej katastrofy.
- Czyżby Nati została sama w kuchni? - zapytał z uśmiechem.
- Nie mylisz się.
- Oto moja córeczka. To chodź. Opowiesz nam wszystkim co tam się dzieje w wielkim świecie.
Przeszli do spiżarni, by tamtejszymi schodami wejść prosto do wnętrza domu. Po drodze tata zgarnął z półki sok z owoców leśnych oraz cydr jabłkowy. Gdy weszli do jadalni, na stole stały już talerze wypełnione indyjskim jedzeniem. Każdy miał dla siebie własną porcję pysznie pachnącego dania. Wszyscy zasiedli razem do stołu, po czym zaczęli jeść.

Pozwól sobie pomócTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang