5. Och, Kiciusiu...

3.8K 266 141
                                    

Marinette

Byłam zajęta nauką na kartkówkę z chemii, gdy z dołu dobiegł do mnie rozzłoszczony głos taty. Był on zazwyczaj niezwykle opanowaną osobą, więc jego zły ton był dla mnie niemałym zaskoczeniem. Podniosłam nieco klapę w podłodze, by móc lepiej słyszeć, co się dzieje.

- Mówię ci, Sabine, jeszcze jedna taka sytuacja, a ten chłopak nigdy więcej nie postawi nogi w naszej cukierni.

Nastała chwila ciszy, jednak tata szybko ją przerwał.

- Co z tego, że to klient? Wypluł ciastka na podłogę na moich oczach! Bezczelny dzieciak! Dzisiejsza młodzież nie ma za grosz wstydu! – Wypuścił głośno powietrze z płuc, słuchając, co ma mu do powiedzenia mama przez telefon. – Dobrze, czekam na ciebie, Sabine. Wracaj szybko z zakupów.

Tata westchnął raz jeszcze.

Przez szparę zobaczyłam, że siada na kanapie w salonie. Jego szerokie ramiona unosiły się co kilka sekund w górę w rytm ciężkiego oddechu.

Miałam zamiar zejść do niego i go pocieszyć, lecz wtedy podleciał do niego ciemny motyl i zlał się z jego telefonem w jedno. Tata wyprostował się gwałtownie, a przed jego twarzą pojawił się promień światła w kształcie motyla. Mężczyzna po minucie ciszy skinął głową i wstał.

- Nie – wykrztusiłam.

Ciało ojca pokryła czarna ni to mgła ni to smoła, a moment później nie widziałam już mężczyzny, który mnie wychował, a kolejną ofiarę Władcy Ciem.

*** *** ***

Nie wiedziałam, jak nazywać swojego ojca. Zwłaszcza, że teraz biegłam za nim w postaci Biedronki. Nie mogłam krzyknąć do niego „tato"; jedyna możliwość to zawołanie go po imieniu.

- Panie Tomie!

- Nie jestem Tom, od teraz nazywam się Piekarz! A ty mi zawadzasz! – ryknął mężczyzna, a potem popatrzył się na mnie pogardliwie.

Ku mojemu zdziwieniu z nikąd w jego ręce pojawił się skórzany bicz, którym zamachnął się na mnie. Skórzany pas już miał owinąć się wokół mnie, ale coś pchnęło mnie na bok. Coś dużego. I czarnego. Poturlałam się z postacią kilka metrów dalej. Skupiłam swój wzrok na twarzy mojego wybawcy, i kto nim był?

- Witam ponownie, Kropeczko. – Czarny Kot wyszczerzył do mnie zęby w uśmiechu.

- Witam, Kiciusiu – odwzajemniłam gest.

- Skąd znasz imię tego gościa? – zdziwił się blondyn.

- Ja... Eee... - zaczęłam. – Czy mógłbyś ze mnie zejść? – spytałam z niekrytą irytacją, zarazem zmieniając temat.

Czarny Kot zachichotał nerwowo i podniósł się prędko, a potem pomógł mi wstać.

Rozejrzałam się dookoła, ale Piekarza już nigdzie nie było. Nie wiedziałam, co chce on zrobić, ale nie miałam wątpliwości, że nie będzie to nic dobrego.

- Skąd znasz imię tego gościa? – ponowił pytanie Kot.

Dlaczego on nigdy nie wiedział, kiedy siedzieć cicho?

- Tak jakoś...

- Czyżbyś znała go w normalnym życiu? – Spojrzał na mnie wymownie.

- Kocie, błagam. Kto nie słyszał o Tomie Dupain, najlepszym piekarzu i cukierniku w mieście? – próbowałam jakoś wybrnąć.

- Tu masz rację.

MIRACULOUS Pewnego dniaWhere stories live. Discover now