ROZDZIAŁ VI

664 39 4
                                    

Ratusz Dystryktu 19 był o tej porze zupełnie opustoszały. Nerwowym krokiem chodziłam w tę i z powrotem zaraz pod wynisłym budynkiem urzędu dystryktu, co chwila rozglądając się czy nikt nie nadchodzi. Trwała godzina policyjna, więc o tej porze nie można było od tak przechadzać się po ulicach miasta, ale mnie to oczywiście nie dotyczyło - byłam w końcu niewidzialna. Piętnaście minut temu ogromny dzwon ratuszewskiego zegara wybił godzinę pierwszą. Z nerw zaczęłam dochodzić do przeróżniejszych wniosków, przykładowo; że nie mogę się przejrzeć w żadnym oknie bo byłam niewidoczna, że pewnie wyglądam jakbym właśnie wstała z łóżka, które było zasłane kilkunastoma minami, że nienawidzę Haru, że rozładował mi się telefon i jestem praktycznie uziemiona, że udało mi się wykonać najtrudniejszą część misji (to była ta krótka chwila euforii) i że nienawidzę Haru.

Rana na moim ramieniu już całkowicie się zagoiła. Był to plus bycia krwiożercom. Nasze rany się naprawdę szybko goiły. Tak samo jak jesteśmy średnio o siedemdziesiąt procent silniejsi od ludzi. Pozwala nam to na naprawdę wysoki wyskoki, szybkie biegi, trudno nas zranić.

- Co tam? - usłyszałam nagle tuż za moimi plecami. Niemożliwym jest oszukać tak zmysły krwiożercy, że w ogóle jego nie wyczułam.

- Ożeszty! Wiesz, że już nie żyjesz? Zobacz jak ja wyglądam, a raczej jak nie wyglądam! W ogóle co to była za akcja?! - wybuchnęłam gniewem.

- Ojojoj, uspokój się. Po pierwsze jestem jedyną osobą, która całkowicie ciebie widzi, przecież inaczej bym nie podszedł do ciebie tak blisko. Po drugie, to w ogóle śmiesznie wyglądałaś przed chwilą, nie wiem nad czym tak gorączkowo rozmyślałaś, ale twoja mimika twarzy była przekomiczna - w tym momencie miałam ochotę go jeszcze bardziej udusić - A po trzecie, o jaką akcje ci chodzi? To nie ja włamuję się do bazy i nie kradnę najważniejszych informacji. Kim ty jesteś?

Z pochmurniałam. Zaczęłam szukać wsparcia w swoich sznurówkach butów, kryjąc zarumienioną twarz gdzieś między białymi kosmykami włosów.

- Noo - starałam się mówić jak najbardziej niewyraźnie - chodzi mi dokładnie o tą akcje z pocałunkiem...

Słyszałam jak Haru za pomocą dłoni próbował stłumić swój chichot.

- Muszę ci powiedzieć, że twoja sytuacja była wręcz beznadziejna, a tylko przez pocałunek mogłem sprawić, że zniknęłaś. Ale od razu ci mówię, że nie mogę ci obiecać, że nie zrobię tego ponownie.

Zdumiałam.

- Co?... - tu chciałam po raz kolejny wyrazić swoją opinię na temat jego bezpośredniości ale uciszył mnie po raz kolejny swoimi ustami. Tym razem był to krótki pocałunek, wręcz muśnięcie.

- Aby cofnąć czar musiałem znowu to zrobić.

Czułam jak zamieniam się w czerwonego buraka. Nawet za osłoną ciemnej nocy, trudno byłoby ukryć ten rumieniec na mojej bladej twarzy. Mizerne próby wyglądania groźnie jeszcze bardziej rozbawiło kruczowłosego chłopaka.

- No już już - poklepał mnie po głowie - jak nie będzie takiej potrzeby to nie będę ci robił tej krzywdy.

Jak nie będzie takiej potrzeby? To wcale mnie nie uspokaja!

- To co teraz my zrobimy? - zapytał.

- My? Ja pójdę w swoją stronę, a ty w swoją!

- Raczej to nie wypali. By ciebie ratować dopuściłem się zdrady, która jest karana nawet śmiercią! Musisz mnie teraz przygarnąć - powiedział, usiłując zrobić minę która pewnie miała upodabniać się do miny proszącego szczeniaczka, ale w rzeczywistości tylko przezabawnie wykrzywił twarz. Bardzo mnie to rozśmieszyło. Wybuchnęłam śmiechem, po czym i on poszedł w moje ślady.

KrwiożercyWhere stories live. Discover now