Nie ma nic złego w zasłużonej karze

811 86 5
                                    

Od mojego "spotkania" z Joshem minęło kilka dni. Próbowałem wytłumaczyć Jennie to, co widziałem, jednak ona nie chciała mi uwierzyć. Twierdziła, że po prostu bardzo za nim tęsknię i dlatego mam jakieś nienormalne zwidy. Tak, sam potrafiłem do tego dojść, bo wiedziałem, że zabiłem Josha, ale nie miałem zwidów. Ja go naprawdę widziałem. Naprawdę z nim rozmawiałem. Dlaczego ona nie chciała mi uwierzyć? Czy to było takie trudne?

Starałem się nie myśleć o Joshu, choć było to trudnie. Często zastanawiałem się nad tym, dlaczego tak naprawdę Josh uwolnił mnie z więzienia. Jak to się stało? Byłem tam, a nagle pojawiłem się tutaj. To mnie zastanawiało, bo naprawdę nie wierzyłem w paranormalne siły. Może ja już nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Może Josh rzucił na mnie jakiś czar czy coś w tym rodzaju. Kto wie?

Jenna dużo ze mną rozmawiała. Chciała zapisać mnie na terapię psychologiczną czy coś w tym rodzaju, ale ja się nie zgadzałem. Nie byłem psychicznie chory i ona też to wiedziała. A przynajmniej powinna była to wiedzieć.

Ona wiedziała o Blurryfacie. Wiedziała, bo wiele razy jej o nim opowiadałem i choć na początku Jenna była przerażona tym, co mówię, wkrótce to zaakceptowała, bo mnie kochała. Tak, ona zaakceptowała ten fakt, że żyje we mnie demon, ale nie zaakceptowała jego. Ona rozumiała fakt, że Blurryface jest częścią mnie, jest centrum dowodzenia nad moim umysłem i ciałem, ale nie pojmowała faktu, że będąc ze mną, decydowała się też na bycie z nim. Szkoda, że wcześniej nie zastanowiła się nad tym dwa razy, ale teraz Jenna była już moją żoną, a ja mogłem z czystym sercem powiedzieć, że ją ostrzegałem.

Mijał kolejny, nudny dzień, a ja w dalszym ciągu nie wiedziałem, co mam począć ze swoim życiem. Jenna pracowała i zarabiała na to, aby żyło nam się jak najlepiej, podczas gdy ja nie robiłem absolutnie nic. Czułem się z tym fatalnie, ale Jenna mówiła, że mogę poczekać, aż wszystko sobie uporządkuję i wtedy poszukam jakiejś pracy. Gdyby tylko to wszystko było takie łatwe. Przecież uporządkowanie problemów związanych z Blurryface'm było niewykonalne, więc po co miałem się starać? Z góry wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Jenna jednak nie traciła wiary i podnosiła mnie na duchu za każdym razem, kiedy ja upadałem.

Nadszedł wieczór. Jenna przed osiemnastą wróciła z pracy, a ja chciałem zrobić jej niespodziankę i postanowiłem zrobić kolację. Nigdy nie byłem w tym specjalistą, ale starałem się, jak mogłem. Chciałem jej jakoś wynagrodzić to, że tak się mną opiekuje, bo gdyby nie ona, byłbym teraz w innym świecie.

- Jesteś kochany, Tyler. - powiedziała moja żona, kiedy zobaczyła, jak nakryłem do stołu.

- Nie, to ty jesteś kochana. - odrzekłem, przytulając się do niej mocno. Kiedy jej dotykałem, przypomniały mi się chwile spędzone w więzieniu. To dopiero była katorga, ale ja w dalszym ciągu nie wiedziałem, jak naprawdę się stamtąd wydostałem. Tak, wiem, że był alarm, a potem wyszedłem z więzienia w towarzystwie Josha, ale jak nagle znalazłem się tutaj?

Musiałem zostawić tę sprawę w spokoju, bo nie miałem już siły o niej myśleć. To było bezsensowne, a przecież rozmyślanie o przeszłości nic nie da. Skoro jestem tutaj, muszę się cieszyć. Nawet, jeśli nie ma przy mnie Josha.

Jedliśmy z Jenną kolację i starałem się do niej uśmiechać tak często, jak było to możliwe. Chciałem, aby wiedziała, że ją kocham. Chciałem, aby mnie kochała. Chciałem, aby nigdy mnie nie zostawiła. Kolejnego odrzucenia nie mógłbym znieść.

Zupełnie nagle poczułem się tak, jakby moja głowa miała za chwilę eksplodować. Starałem się jakoś przegonić ten ból, ale on nie ustępował. Nie chciałem, aby Jenna widziała, że coś ze mną nie tak, więc przeprosiłem ją i poszedłem na górę do łazienki. Musiałem pobyć sam. Wiedziałem, co się szykuje.

Oparłem ręce na umywalce i odetchnąłem głęboko. Nie chciałem patrzeć w lustro, bo wiedziałem, jak będę wyglądał. Dobrze to wiedziałem i nie chciałem widzieć siebie w takim stanie, ale musiałem uchronić przed tym Jennę. Gdyby ona mnie takiego zobaczyła, bez zastanowienia odesłałaby mnie do ośrodka dla ludzi psychicznie chorych, a to była ostatnia rzecz, jakiej chciałem doświadczyć w swoim, i tak już nędznym, życiu.

Uniosłem głowę powoli w górę, po czym zobaczyłem w lustrze siebie, jednak nie byłem to do końca ja. To był on. On w połączeniu ze mną. Och, co za fatalne połączenie.

Na szyi widziałem kolor czarny. Na rękach też go widziałem. Nigdy nie rozumiałem tego, co on robił. Jak mógł zmieniać kolor mojego ciała? Czy był aż tak silny, aby tak zapanować nad moim ciałem? Co za potwór. Gdyby on jeszcze chciał ze mną współpracować, ale nie! Po co próbować się dogadać z człowiekiem, którego ciało zamieszkujesz? Po co, prawda?

Wiedziałem, że to za jakiś czas minie. Już wcześniej miewałem takie napady Blurryface'a, ale jakimś cudem zawsze udawało mi się uchronić przed nimi Jennę. Z Joshem nie było tak łatwo, ponieważ pewnego razu, kiedy byłem u niego w domu, Blurryface zechciał sobie ze mnie pożartować i zrobił to, co robił w tej chwili. Josh przysięgał, że nikomu o tym nie powie, a ja mu wierzyłem. Wierzyłem we wszystko, co mówił Josh, choć było mi wstyd. Każde nawiedzenie mojego ciała przez Niego było potworne i czułem się tak, jakbym umierał. Jednak to nie śmierć była najgorsza, a upokorzenie, jakiego doznałem, kiedy Josh widział mnie w takim stanie.

 Chciałem, aby Blurryface dał sobie spokój jak najszybciej, bo nie chciałem, aby Jenna tutaj przyszła. Wiedziałem, że nie będę mógł kłamać. W normalnej sytuacji czasami zdarzyło mi się skłamać, ale teraz było to niemożliwe, a dlaczego? Wtedy, kiedy miewałem tak zwane "ataki Blurryface'a" za nic w świecie nie potrafiłem nad sobą zapanować. Mogłem mówić to, czego normalnie nigdy bym nie powiedział. Mogłem robić rzeczy, których normalnie bym nie zrobił. Idealnym przykładem tego był fakt, że zabiłem Josha, nawet o tym nie wiedząc.

Usiadłem na podłodze wysadzanej zimnymi kafelkami i oddychałem głęboko. Zamknąłem oczy, bo nie chciałem patrzeć na te czarne dłonie, które w tej chwili miałem.

 Jakie to wszystko było nienormalne. Jaki ja byłem nienormalny.

- Myślisz, że masz nade mną taką władzę? Mylisz się, potworze. Nigdy ci się nie oddam. - powiedziałem, nie ruszając się z miejsca. Nie oczekiwałem odpowiedzi, bo dobrze wiedziałem, że jej nie uzyskam. Chciałem tylko, aby on zrozumiał, że się nie poddam. Nie miałem zamiaru się poddawać. Miałem Jenną i musiałem dla niej żyć, bo życie z tą kobietą było dla mnie jak spełnienie marzeń.

Może Blurryface odebrał mi Josha, ale nigdy nie zabierze mi Jenny. Nie ma szans, nie oddam jej w jego ręce. Gdybym to nawet ja miał jej odebrać życie, nie zrobię tego. Wtedy się opamiętam. Nie ma innej opcji. Nie zabiję jej, nawet jeśli on będzie tego chciał. Jenna jest moja, nie Blurryface'a. Mam nadzieję, że on to zrozumie, zanim będzie za późno.

 Mam nadzieję, że on to zrozumie, zanim będzie za późno

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

****

Cześć!

Chciałam Was zaprosić na moje nowe opowiadanie :) Może Wam się spodoba!

https://www.wattpad.com/story/79773906-last-night-in-lloret-de-mar-~-lil%27-kleine

Heathens - twenty øne piløtsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz