Dni w szkole jakoś mi mijały, raz lepiej, a raz gorzej... Zdążyłam już poznać większość nauczycieli. Najbardziej polubiłam profesor McGonagall, a najmniej Sybillę Trelawney. Ta druga wydawała mi się co najmniej dziwna. Co lekcje przepowiadała komuś śmierć albo jakiś wypadek. Jej najczęstszą ofiarą był sam Harry Potter.
Nie uniknęłam również lekcji z moim wujem. Poznawaliśmy zaklęcia niewybaczalne, w których trakcie męczył biedne zwierzę. Jedna z uczennic, jak już zdążyłam się zorientować Hermiona nie wytrzymała i zwróciła mu uwagę. Zachowywał się inaczej niż zwykle, jak nie on. Był surowy i dość przerażający. Pseudonim „szalonooki" nie był przypadkowy. Jego szklane oko widziało wszystko, dosłownie. W trakcie gdy pisał na tablicy jednocześnie widział jak zachowują się uczniowie.
Nadszedł właśnie październik, a ja zmierzałam samotnie ku Wielkiej Sali, gdyż moje koleżanki już tam czekały. Dziś mieliśmy powitać delegacje ze szkół.
-Co, Longbottom? Nie jesteś już taki odważny? – usłyszałam dobrze znajomy mi głos. Malfoy.
-Oddaj mi tą książkę, przecież nic ci nie zrobiłem! – powiedział chłopak, którego męczył Draco.
-No co ty? Przecież jesteś Gryfonem, musisz mieć w sobie tyle odwagi, by ją odebrać – zaśmiał się blondyn.
-Oddaj mu ją Malfoy! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Ooo, proszę. Rycerza w damskiej wersji sobie znalazłeś?
-Coś powiedziałam tleniony bałwanie! – wrzasnęłam.
-Pomyśl zanim coś mówisz Moody, bo może się to dla ciebie źle skończyć. – rzekł.
-Ja w odróżnieniu od ciebie myślę.
-Naprawdę nie wiesz co w tej chwili robisz Moody. To się nie skończy dobrze. – powiedział, a chłopak, któremu zabrał książkę przyglądał nam się z przerażeniem.
-Wiem doskonale. Próbuje w odróżnieniu od ciebie komuś pomóc.
-Urocze, doprawdy... Szkoda tylko, że jesteś taką niezdarą.
-Wolę być niezdarą, niż być taki debilem jak ty.
-Uuu, ostro.
-Dobra Malfoy, żarty się skończyły – powiedziałam. – Oddaj tą książkę.
-Bo co mi zrobisz? Pobiegniesz do jakiegoś nauczyciela? Tylko się przy tym nie wywal – zaśmiał się, a jego banda razem z nimi.
-Bardzo zabawne, bardzo.
-Nawet nie wiesz jak. –zadrwił.
-Oddasz ten podręcznik?
-Niech się chwile zastanowię... Nie. – stwierdził po czym odwrócił się i odszedł.
-Accio podręcznik! – krzyknęłam, a książka znalazła się w moich dłoniach. Zobaczyłam tylko wściekły wzrok Draco, na co uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Proszę – powiedziałam i oddałam temu chłopakowi podręcznik do Transmutacji.
-Dzięki, naprawdę nie musiałaś...
-Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się. – Jestem Sara, a ty?
-Neville, Neville Longbottom. – odwzajemnił uśmiech, po czym udaliśmy się razem na Wielką Salę.
Usiadłam przy stole Puchonów obok Susan i Hanny, a naprzeciwko mnie usiadł Cedrik, który obdarzył mnie uśmiechem, na co zareagowałam tak samo. Następnie chłopak zaczął rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi.
-Podobasz mu się – powiedziała mi na ucho Susan.
-Co? Chyba żartujesz.
-No mówię, leci na ciebie – spojrzałam na nią wzrokiem „żartujesz sobie?".
-Nie, chyba nie. Wydaję ci się.
-To jeden z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. – powiedziała na co ja parsknęłam śmiechem.
-No i co z tego?
-Wiesz co. Nie codziennie przystawia się do ciebie szkolny przystojniak. Co nie? – ponownie się zaśmiałam.
-Bardzo zabawne, a teraz zacznijmy jeść, ok? – powiedziałam, po czym zaczęłyśmy jeść.
-Na początek powitajmy naszych gości – rzekł Albus Dumbledore. – Oto delegacja Durmstrangu oraz ich dyrektor Igor Karkarow.
Nagle do Sali weszli potężni mężczyźni przyodziani w grube płaszcze. Wśród nich wypatrzyłam Wiktora Kruma, aż przetarłam oczy, aby dokładnie zorientować się czy to na pewno on. Nie myliłam się. Po chwili całe pomieszczenie opanowały szepty typu: „Patrz! To Krum!" czy „Zobacz! Wiktor Krum! To na pewno on!". Uczniowie Durmstrangu dali niezły pokaz, po którym dyrektor Hogwartu ponownie przejął głos.
-A teraz czas na damy z Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madame Maxime. – rzekł, a po chwili pojawiły się dobrze znajome mi twarze i te szaty...
Uczennice z Francuskiej Szkoły Magii dopiero co weszły na Salę, a już większość chłopaków zaczęła się ślinić. Co oni w nich widzą? Nie wiem, zresztą o gustach się nie dyskutuje. Wśród delegacji z Beauxbatons zauważyłam Fleur Delacour, którą jaką jedyną w miarę lubiłam. Po skończonym „przedstawieniu". Dyrektorka mojej byłej szkoły zajęła miejsce obok pozostałych dyrektorów.
-Skoro wszyscy jesteśmy, proponuję rozpocząć ucztę! – powiedział Albus.
Delegacja z Durmstrangu zajęła miejsce przy stole Ślizgonów, a z Beauxbatons przy stole Krukonów. Dzięki Bogu, że nie u nas... Od razu zauważyłam jak Malfoy zaczął puszyć się do Kruma i pozostałych. Dużo mu do nich brakowało. Oni byli wysocy i umięśnieni, a on wyglądał przy nich dość marnie.
Objadłam się jak nigdy, ale co ja mogłam poradzić. Jestem strasznych obżartuchem, a to jedzenie wprost wołało: „Zjedz mnie! Jestem taki pyszny!". Po skończonej uczcie Dumbledore dokładnie objaśnił zasady Turnieju Trójmagicznego. W skrócie chętni uczniowie, którzy ukończyli siedemnaście lat mają wrzucać swoje nazwiska do czary ognia, a ona wybierze uczestników. Jestem ciekawa kto nimi będzie.
***
Hej!
Mamy już 7 rozdział i muszę wam powiedzieć, że jak zaczynałam to nie sądziłam, że ktoś to będzie to w ogóle czytał. Zauważyłam, że jest kilka osób, które czytają tą książkę regularnie i chciałabym im podziękować i ogólnie każdemu kto chociaż raz wszedł zobaczyć co tu piszę, bo naprawdę to dla mnie wiele znaczy♥
To do następnego ;)
![](https://img.wattpad.com/cover/77792300-288-k787388.jpg)
YOU ARE READING
Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]
FanfictionNazywam się Sara Moody. Tak, ta Moody. Bratem mojego ojca, a moim wujem jest sam Alastor Moody. Jestem czarownicą półkrwi uczęszczającą do Beauxbatons. Moje życie nie jest jakieś super kolorowe. Moi rodzice poświęcają się pracy, przyjaciół nie mam...