7. "Damski rycerz" i delegacje

4.3K 258 32
                                    

Dni w szkole jakoś mi mijały, raz lepiej, a raz gorzej... Zdążyłam już poznać większość nauczycieli. Najbardziej polubiłam profesor McGonagall, a najmniej Sybillę Trelawney. Ta druga wydawała mi się co najmniej dziwna. Co lekcje przepowiadała komuś śmierć albo jakiś wypadek. Jej najczęstszą ofiarą był sam Harry Potter.

Nie uniknęłam również lekcji z moim wujem. Poznawaliśmy zaklęcia niewybaczalne, w których trakcie męczył biedne zwierzę. Jedna z uczennic, jak już zdążyłam się zorientować Hermiona nie wytrzymała i zwróciła mu uwagę. Zachowywał się inaczej niż zwykle, jak nie on. Był surowy i dość przerażający. Pseudonim „szalonooki" nie był przypadkowy. Jego szklane oko widziało wszystko, dosłownie. W trakcie gdy pisał na tablicy jednocześnie widział jak zachowują się uczniowie.

Nadszedł właśnie październik, a ja zmierzałam samotnie ku Wielkiej Sali, gdyż moje koleżanki już tam czekały. Dziś mieliśmy powitać delegacje ze szkół.

-Co, Longbottom? Nie jesteś już taki odważny? – usłyszałam dobrze znajomy mi głos. Malfoy.

-Oddaj mi tą książkę, przecież nic ci nie zrobiłem! – powiedział chłopak, którego męczył Draco.

-No co ty? Przecież jesteś Gryfonem, musisz mieć w sobie tyle odwagi, by ją odebrać – zaśmiał się blondyn.

-Oddaj mu ją Malfoy! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

-Ooo, proszę. Rycerza w damskiej wersji sobie znalazłeś?

-Coś powiedziałam tleniony bałwanie! – wrzasnęłam.

-Pomyśl zanim coś mówisz Moody, bo może się to dla ciebie źle skończyć. – rzekł.

-Ja w odróżnieniu od ciebie myślę.

-Naprawdę nie wiesz co w tej chwili robisz Moody. To się nie skończy dobrze. – powiedział, a chłopak, któremu zabrał książkę przyglądał nam się z przerażeniem.

-Wiem doskonale. Próbuje w odróżnieniu od ciebie komuś pomóc.

-Urocze, doprawdy... Szkoda tylko, że jesteś taką niezdarą.

-Wolę być niezdarą, niż być taki debilem jak ty.

-Uuu, ostro.

-Dobra Malfoy, żarty się skończyły – powiedziałam. – Oddaj tą książkę.

-Bo co mi zrobisz? Pobiegniesz do jakiegoś nauczyciela? Tylko się przy tym nie wywal – zaśmiał się, a jego banda razem z nimi.

-Bardzo zabawne, bardzo.

-Nawet nie wiesz jak. –zadrwił.

-Oddasz ten podręcznik?

-Niech się chwile zastanowię... Nie. – stwierdził po czym odwrócił się i odszedł.

-Accio podręcznik! – krzyknęłam, a książka znalazła się w moich dłoniach. Zobaczyłam tylko wściekły wzrok Draco, na co uśmiechnęłam się zwycięsko.

-Proszę – powiedziałam i oddałam temu chłopakowi podręcznik do Transmutacji.

-Dzięki, naprawdę nie musiałaś...

-Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się. – Jestem Sara, a ty?

-Neville, Neville Longbottom. – odwzajemnił uśmiech, po czym udaliśmy się razem na Wielką Salę.

Usiadłam przy stole Puchonów obok Susan i Hanny, a naprzeciwko mnie usiadł Cedrik, który obdarzył mnie uśmiechem, na co zareagowałam tak samo. Następnie chłopak zaczął rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi.

-Podobasz mu się – powiedziała mi na ucho Susan.

-Co? Chyba żartujesz.

-No mówię, leci na ciebie – spojrzałam na nią wzrokiem „żartujesz sobie?".

-Nie, chyba nie. Wydaję ci się.

-To jeden z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. – powiedziała na co ja parsknęłam śmiechem.

-No i co z tego?

-Wiesz co. Nie codziennie przystawia się do ciebie szkolny przystojniak. Co nie? – ponownie się zaśmiałam.

-Bardzo zabawne, a teraz zacznijmy jeść, ok? – powiedziałam, po czym zaczęłyśmy jeść.

-Na początek powitajmy naszych gości – rzekł Albus Dumbledore. – Oto delegacja Durmstrangu oraz ich dyrektor Igor Karkarow.

Nagle do Sali weszli potężni mężczyźni przyodziani w grube płaszcze. Wśród nich wypatrzyłam Wiktora Kruma, aż przetarłam oczy, aby dokładnie zorientować się czy to na pewno on. Nie myliłam się. Po chwili całe pomieszczenie opanowały szepty typu: „Patrz! To Krum!" czy „Zobacz! Wiktor Krum! To na pewno on!". Uczniowie Durmstrangu dali niezły pokaz, po którym dyrektor Hogwartu ponownie przejął głos.

-A teraz czas na damy z Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madame Maxime. – rzekł, a po chwili pojawiły się dobrze znajome mi twarze i te szaty...

Uczennice z Francuskiej Szkoły Magii dopiero co weszły na Salę, a już większość chłopaków zaczęła się ślinić. Co oni w nich widzą? Nie wiem, zresztą o gustach się nie dyskutuje. Wśród delegacji z Beauxbatons zauważyłam Fleur Delacour, którą jaką jedyną w miarę lubiłam. Po skończonym „przedstawieniu". Dyrektorka mojej byłej szkoły zajęła miejsce obok pozostałych dyrektorów.

-Skoro wszyscy jesteśmy, proponuję rozpocząć ucztę! – powiedział Albus.

Delegacja z Durmstrangu zajęła miejsce przy stole Ślizgonów, a z Beauxbatons przy stole Krukonów. Dzięki Bogu, że nie u nas... Od razu zauważyłam jak Malfoy zaczął puszyć się do Kruma i pozostałych. Dużo mu do nich brakowało. Oni byli wysocy i umięśnieni, a on wyglądał przy nich dość marnie.

Objadłam się jak nigdy, ale co ja mogłam poradzić. Jestem strasznych obżartuchem, a to jedzenie wprost wołało: „Zjedz mnie! Jestem taki pyszny!". Po skończonej uczcie Dumbledore dokładnie objaśnił zasady Turnieju Trójmagicznego. W skrócie chętni uczniowie, którzy ukończyli siedemnaście lat mają wrzucać swoje nazwiska do czary ognia, a ona wybierze uczestników. Jestem ciekawa kto nimi będzie.

***

Hej!

Mamy już 7 rozdział i muszę wam powiedzieć, że jak zaczynałam to nie sądziłam, że ktoś to będzie to w ogóle czytał. Zauważyłam, że jest kilka osób, które czytają tą książkę regularnie i chciałabym im podziękować i ogólnie każdemu kto chociaż raz wszedł zobaczyć co tu piszę, bo naprawdę to dla mnie wiele znaczy♥

To do następnego ;)

Nowy rozdział | Sara Moody [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now