Cyra

102 6 12
                                    


Ruszyłam w stronę ołtarza. Obok mnie szła siostra. Jej długie, jasne włosy połyskiwały w porannym słońcu wpadającym przez wysokie okiennice. Spojrzałam na nią kątem oka. Geness była bezbłędna. Cera nieskazitelna, a jej oczy kolorem przypominały niebo. Szafirowa suknia sprawiła, że wyglądała jeszcze piękniej, a każdy krok przez nią stawiany był godny prawdziwej królowej. Szła dumnie z oczyma skierowanymi ku koronie trzymanej przez duchownego. Ja spuściłam głowę. Nie czułam się godna iść obok siostry w dzień jej koronacji. Dla obserwujących przypominałam zapewne bardziej służącą niż rodzinę. Tak też się czułam. Geness i ja nie byłyśmy nawet podobne. Ona odziedziczyła matczyną urodę, a ja ostre rysy naszego ojca. Miałam duży nos i brzydkie brązowe włosy sięgające talii. Jaskrawa pomarańczowa suknia sprawiała, że moja blada skóra wyglądała na przeźroczystą. Nie byłam też zbyt inteligentna, nie umiałam rządzić ludźmi. Starałam się być niezależna, ale większość moich działań to było wykonywanie poleceń Geness. Byłam na każde jej zawołanie. Wiedziałam, że mnie wykorzystuje. Porównując się z siostrą, miałam ochotę się rozpłakać, tam na środku świątyni, lecz jak zwykle udało mi się zachować kamienną twarz. Skupiłam się na tym, aby się nie potknąć o sięgającą ziemi suknię. Poczułam ulgę, stojąc na podeście obok przyszłej królowej, jako świadek koronacji. Oczy wszystkich były skupione na niej, a mi to bardzo odpowiadało. Ceremonia minęła szybko. Czułam podziw do siostry, która majestatycznie recytowała obietnice mające zmienić nasz kraj. Próbowała na wstępie przekonać do siebie ludzi. Oni nie byli głupi. Wiedzieli, że to co mówi to po prostu słowa rzucane na wiatr. Wychodząc z miejsca koronacji, widziałam niezadowolenie malujące się na twarzach ludzi. Mało komu odpowiadały rządy naszego rodu. Nie byliśmy popularni wśród poddanych. Uchodziliśmy za brutalnych, co nie mijało się z prawdą. Aby zapewnić sobie tron, moja siostra była gotowa zabić własną matkę, kiedy ta była w ciąży z synem. Jednak nie miała odwagi, aby samodzielnie pozbyć się ówczesnej królowej, więc rozkazała mi to zrobić, a ja, jak jej pionek, zrobiłam to. Było to moje pierwsze morderstwo i miałam dwanaście lat, kiedy je popełniłam. Ojciec, w trosce o swoje życie,' zataił prawdę przed ludem i oficjalna wersja brzmiała, że jego żona zmarła przy porodzie. Jego również pozbawiłam życia za poleceniem siostry. Nie byłam przywiązana do żadnego z rodziców. Nie okazywali nam miłości. Wychowała nas obie mamka. Dlatego Geness nie chce potomstwa. Wiedziała, że wtedy czekałaby ją taka sama śmierć co naszych rodziców. Kiedy jej rządy zostaną zakończone, mi zostanie przekazany tron, czego wcale nie pragnę. A ona o tym wie. Ufa mi, a ja niczym marionetka wykonuję wszystko, co rozkaże.

Wkroczyłam do Sali Tronowej, w której miał odbyć się bal na cześć nowej królowej. Dostrzegłam siostrę stojącą przed dwoma królewskimi siedziskami stojącymi na podeście. Jeden obity królewską purpurą, bogato zdobiony, dla siostry. Z tyłu wyrzeźbiony był nasz herb, czyli korona pod którą znajdował się splamiony krwią miecz. Obok pierwszego siedziska stało mniejsze, dla mnie. Również było zdobione, ale nie tak bogato jak tron królowej. Podeszłam do siostry, pochyliłam głowę na znak szacunku i stanęłam obok niej. Z koroną na głowie była w swoim żywiole. Przypatrywałam się jej jak przyjmuje gratulacje i udaje zrozpaczoną po „tragicznej" śmierci ojca. Rozbawiło mnie to. Faktem powszechnie znanym było to, że zamach na króla był właśnie z jej inicjatywy, aczkolwiek ludzie byli zbyt tchórzliwi, aby powiedzieć to głośno. Zaczęłam się rozglądać po sali i obserwować gości. Zaproszeni byli wyłącznie ludzie zamożni i wpływowi. Mimo niedawnej śmierci swojego władcy, ludzie tańczyli i chętnie częstowali się jedzeniem przygotowanym na tę okoliczność. W pewnym momencie rzucił mi się w oczy pewien mężczyzna. Nie wyglądał na bogatego, a jednak musiał być, skoro został wpuszczony. Jego zachowanie było podejrzane. Nie zapraszał kobiet do tańca, nie jadł przygotowanych potraw. Stał w jednym miejscu, nie rozmawiając z nikim i przenikliwym wzrokiem wpatrując się w moją siostrę. Nagle odwrócił wzrok i przez ułamek sekundy spojrzał mi prosto w oczy. Pierwszy raz od pięciu minut ruszył się i wymijając tańczące pary skierował się w stronę balkonu, na który chodzili ludzie aby porozmawiać w ciszy. Przeprosiłam siostrę i ruszyłam za nim. W tym jak wpatrywał się w Geness było coś przerażającego.

EstancjaWhere stories live. Discover now