5. Zaufaj mi.

90 6 3
                                    


          Od dwóch dni żyłam jedynie spotkaniem z Lukie'm i nie potrafiłam myśleć o niczym innym, jak wpatrywanie się całogodzinne w ekran rozbitego telefonu. Nie mogłam uwierzyć, jakim cudem ten chłopak tak mnie oczarował, często nawet rozpatrywałam opcję, że może tego właśnie mi brakowało, potrzebowałam przecież z kimś porozmawiać, jednak dla mnie to nie było zwykłe spotkanie. Nareszcie poczułam, że pojawiła się dla mnie nadzieja, która opętała na tyle moje ciało, że za wszelką cenę nie chciała się z niego ulotnić. Już dawno zwątpiłam, że są jeszcze na świecie ludzie, którzy nie patrzą jedynie na wygląd, Nie oceniają cię od tak, nie znając ciebie, nie znając twojej historii, a on właśnie taki był.  Rozmawiał ze mną jak z normalną nastolatką, jak gdyby nigdy nic. Okazał mi coś, co już dawno nikt mi nie okazał. Akceptację, którą ja sama zgubiłam, gdzieś po drodze. Cały czas wierzyłam, że w jakiś mi nieznany sposób, na moim ekranie jak na zawołanie pojawi się wiadomość od upragnionej osoby. Potrafiłam budzić się co jakiś czas w nocy. Wtedy myślałam, nawet dużo, a potem nagle dochodziłam do wniosku, że to był po prostu jakiś głupi żart z jego strony. Że to znowu tylko moje chore urojenia.

Jednak, gdy obudziłam się w poniedziałkowy ranek, myślałam, że gałki oczne wyskoczą mi na wierzch, a serce wypadnie z płuc i mimo, że jeszcze nie kontaktowałam zbyt dobrze, gdy zobaczyłam nadawcę wiadomości, wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, uderzając lekko o szafkę nocną. Nie zważając jednak na ból w stopie, odblokowałam szybko telefon i zlustrowałam w mgnieniu oka wiadomość sms.

Od Luke:

Chcesz się dzisiaj spotkać?

Przetarłam leniwie oczy, myśląc że to głupi sen, jednak gdy nawet uszczypnięcie w prawe ramię, nic nie dało, doszłam do wniosku, że to rzeczywistość, a blondyn naprawdę chce się ze mną spotkać. Nie byłam do końca pewna czy to z litości za tamten incydent, czy na serio chciał marnować dla mnie czas, jednak postanowiłam się zgodzić. Przecież może chłopak jest naprawdę w porządku, a to mój mózg jedynie płata mi figle.

W oczekiwaniu na odpowiedź zwrotną chłopaka, postanowiłam zrobić poranną toaletę. Zdecydowałam się, że ubiorę się inaczej niż zwykle. Zazwyczaj stawiałam po prostu na wygodę, jednak tym razem, postanowiłam poczuć się jak prawdziwa księżniczka i wyglądać schludniej niż zazwyczaj. Dotychczas nie interesował mnie mój wygląd. Wiedziałam, że wyglądam źle, a makijaż nic mi w tym nie pomoże, a mimo to zdecydowałam się na delikatny podkład z namiastką różu na zarumienionych polikach, błękitne oczy podkreśliłam mascarą, a włosy, które zazwyczaj proste, lekko pofalowałam. Nie wyglądałam źle, jednak jakby to nie wyglądało, w oczach tych wszystkich ludzi  i tak byłam, jestem i będę nic nie wartą zarazą.

Po nałożeniu czarnych rurek i białej eleganckiej koszuli, zbiegłam na dół i odstawiłam przy wejściu kremową torbę. W kuchni była jedynie mama, ponieważ Ted od wczesnych pór znajdował się już w pracy i zarabiał na nasze i Harry'ego utrzymanie.

- A co ty dzisiaj taka w skowronkach? - pyta mama, gdy wpadam w zasięg jej zaspanego wzroku. Faktycznie czułam się szczęśliwa, jednak czy to aż tak było po mnie widać? Nie zwierzałam się mamie ze spotkania w parku. Uznałam, że to jeszcze nic pewnego i w razie głupiego żartu, nie chciałam widzieć w jej oczach litości. Nie zamierzałam zrzucać na jej barki moich cierpień. powinna teraz przede wszystkim skupić się na szukaniu pracy, a nie na zrytej psychice swojej córki.

- Wydaje ci się - mówię, sięgając przy tym po wcześniej przygotowane przez rodzicielkę kanapki i zagryzam zębami pierwszy kęs, zauważając, że wzrok kobiety nadal nie spoczął w innym miejscu, a cały czas był skupiony na mojej osobie.

We mgle - L.H.Where stories live. Discover now