15.Jesteście parą?

6.1K 571 148
                                    

Marinette

Wychodziłam właśnie ze szkoły. Cały czas zastanawiałam się jak dałam się namówić na bycie jedną z organizatorek? Zmiana stylu to chyba był zły pomysł. Nie dość, że jestem w centrum uwagi to jeszcze te spojrzenia są nie do zniesienia. To chyba nie na moje nerwy.

Skierowałam się w stronę domu Adriena. Muszę pogadać z jego ojcem o sukniach na ten bal.

-Marinette czekaj!-usłyszałam za sobą głos Adriena.

Zatrzymałam się i odwróciłam. Biegł za mną. Ja go chyba nigdy nie zrozumiem.

-Coś się stało?

-Mogę cie odprowadzić?-spytał.

-Właściwie to idę do ciebie. Muszę porozmawiać z twoim ojcem o tych sukniach, dla mnie i dla Alyi-oznajmiłam.

-To się dobrze składa.

Całą drogę przebyliśmy w ciszy. Miałam wrażenie, że chciał o coś zapytać ale się powstrzymywał. Sama nie byłam pewna co powiedzieć. Kiedy tylko na niego spoglądam przypominała mi się sytuacja z wczoraj. Czemu go nie pocałowałam? Tak bardzo tego chciałam ale coś mnie powstrzymało. O czym ja myślę?

Kiedy znaleźliśmy się w jego domu od razu skierowałam się do gabinetu pana Agrestea. Adrien poszedł w stronę swojego pokoju. Stojąc przed gabinetem denerwowałam się. Nie wiem co zrobię jeśli mi odmówi. Delikatnie zapukałam i weszłam.

-Dzień dobry panie Ageste.

-Witaj Marinette. Co cię do mnie sprowadza? Nie przypominam sobie abyśmy byli dziś umówieni-oznajmił.

-Wiem, przepraszam. Potrzebuję pana pomocy. Za 2 tygodnie odbędzie się w naszej szkole bal. Chciałabym uszyć suknie tylko problemem jest mój brak doświadczenia. Nigdy nie szyłam ogromnej tiulowej sukni z gorsetem. Przyszłam spytać czy...pomoże mi pan?

-Masz projekty?-spytał spoglądając na mnie.

Wyciągnęłam z torby szkicownik i podałam go panu Adresteowi. Denerwowałam się. Uważnie przyglądał się moim projektom.

-Te projekty są genialne. Jestem pod wrażeniem. Uszycie sukni w tak krótkim czasie będzie wyzwaniem ale sądzę, że sobie poradzimy-oznajmił z powagą.

-To znaczy, że się pan zgadza?

-Oczywiście. Nie wiesz może z kim idzie Adrien na ten bal? Nie sądzę aby sam mi powiedział zwłaszcza, że nawet nie raczył mnie o nim poinformować-rzekł.

Przez chwilę wydawało mi się, że był smutny. Szybko jednak to się zmieniło i na jego twarzy znowu widać było obojętność.

-Właściwie my idziemy razem-mruknęłam.

Na jego twarz wkradł się jakby uśmiech. Trudno powiedzieć co to było. Po chwili do gabinetu weszła asystentka.

-Nathalie, przyprowadź do mnie Adriena-oznajmił.

Nie wiedziałam o co może chodzić panu Agresteowi. Mam się bać?

Po kilku minutach przyszedł Adrien. Wyglądał na zaskoczonego i zdenerwowanego.

Adrien

Stałem i patrzyłem to na Mari to na mojego ojca. Nie wspominałem mu o balu. Pewnie się wścieknie i zabroni mi iść. Ona będzie zawiedziona i pójdzie z Markiem. Nie, o czym ja myślę?

-Coś się stało?-spytałem i podrapałem się nerwowo po karku.

-Dlaczego nie powiedziałeś mi o balu?-spytał.

-Ja może już pójdę-oznajmiła i wyszła z gabinetu. Musiała wyjść akurat w tym momencie.

-Nie chciałem ci przeszkadzać-wybełkotałem.

-Jesteście parą?-na jego pytanie zrobiło mi się gorąco.

-Nie.

-A szkoda. To wspaniała dziewczyna. Może nie zdajecie sobie z tego sprawy ale ja widzę, że jednak coś między wami jest. A więc powiesz mi prawdę?-spojrzał na mnie wyczekująco.

-Naprawdę to cię interesuje?

-Oczywiście w końcu jestem twoim ojcem-rzekł.

-Jeśli musisz wiedzieć to tak coś między nami jest-mruknąłem i wyszedłem.

Potrzebowałem teraz Marinette. Nie biedronki tylko Mari. Ja chyba naprawdę wpadłem po uszy. Tylko co teraz? Chciałbym ją zaprosić na randkę ale czy się zgodzi? Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Teraz albo nigdy. Szybko napisałem SMS-a i wysłałem.

Ja: Hej Mari. Może moglibyśmy gdzieś pójść? To kina albo restauracji?

Marinette: Hej. Mam rozumieć, że chodzi o randkę?

Nie wiedziałem co mam odpisać. W sumie o to mi chodziło.

Ja: No tak...To co kino?

Marinette: Wpadnij po mnie o 17.

Ja: Ok

Nie wierzę zgodziła się. Mam jeszcze 2 godziny. Tylko na co ją zabiorę?



4 gwiazdki 3 komentarze i dodaję następny.

Miraculum~Kiedy tracimy szczęścieWhere stories live. Discover now