Druga Wielka Wojna cz. II

692 69 49
                                    

Leciał w nieznane. Nie wiedział, co go czeka. Czy mu się uda? Czy zobaczy jeszcze kiedyś swoich przyjaciół? Nie wiedział nawet, dokąd dokładnie prowadził go Wiatr. Ale ufał mu. Wierzył, że poprowadzi go we właściwe miejsce.

Ale czego miał się tam spodziewać?

Cóż, ktoś mu kiedyś powiedział, żeby zawsze spodziewać się najgorszej z możliwych opcji. Wtedy można rozczarować jedynie w pozytywny sposób.

Nie, najczarniejszy scenariusz był zbyt dołujący.

Nagle powietrze się ochłodziło. Wyczuł, że nie był już sam na sam z wiatrem. Wziął głęboki oddech i spojrzał w dół. Nie miał gdzie wylądować, w dole płynęła porywista rzeka, której nawet on nie dałby rady. Nie zapowiadało się za dobrze. Niebo było czarne, gdzieniegdzie widział jeszcze błyskawice. 

- Jack Mróz. Duch Zimy. Strażnik Zabawy. Wielki Wybraniec. Wiele masz imion, chłopcze. Ciekawe, które z nich jest tym właściwym - odezwał się czyiś głos. Ale nie mógł powiedzieć, do kogo należał. Dochodził jakby z zewsząd. Czyżby... nie, nie, tylko nie to!

- A ty zapewne jesteś Chaosem, tak? Niszczycielem Światów, Panem Strachu - odparł, rozglądając się niepewnie dookoła. Dziwnie było mieć przed sobą przeciwnika, którego się nie widziało. Do jego uszu dotarł śmiech, którego nie mógł przyporządkować do żadnej emocjonalnej kategorii. 

- O, mój braciszek ci o mnie opowiadał? Jak uroczo.

- Nie, akurat nie on - powiedział Jack, zaciskając mocniej palce na lasce. 

- Och - nie wiedział, czy w tym jednym słowie wyczuł zawód czy bardziej obojętność, ale mało go to w tej chwili obchodziło. - Wielka szkoda, doprawdy. Ale jednak cię tu przysłał. Jak miło, że w końcu sobie o mnie przypomniał.

Strażnik nic nie odpowiedział, nadal szukając wzrokiem chociażby konturów wroga. Ale nic z tego. Chaos był jak Wszechświat.

Pozbawiony materialnej postaci. 

Jak niby miał z nim walczyć?!

- Pomyśl, jak to jest, że ci najbliżsi przypominają sobie o tobie dopiero wtedy, kiedy stajesz się dla nich zagrożeniem - odezwał się ponownie Chaos. - Że odpychają cię, zostawiają na pastwę losu, samotnego, złamanego, odbierając wszystko, co się dla ciebie liczyło, a potem, kiedy zamierzasz powrócić do żywych, zabrać chociaż odrobinę z tego, co ci się należy, oni nagle się tobą interesują i usiłują cię powstrzymać, co? Że chcą zniszczyć twoje marzenia i cele, a żeby samemu nie brudzić sobie rączek, wysyłają... młodego chłopca, który jeszcze nawet porządnie nie oswoił się z życiem. Nie poznałeś jeszcze wszystkich uroków tego świata.

W jego głosie było coś takiego... złość, a jednocześnie jakby ból. Oczy Jacka mimowolnie się rozszerzyły. Dopiero ostatnie zdanie, wypowiedziane lodowatym, złowieszczym tonem, sprawiło, że po plecach przeszedł go dreszcz. Nie. Nie mógł mu w żaden sposób współczuć. To właśnie on, ON wszystko niszczył. Przez NIEGO ginęli niewinni ludzie. Znikało wszystko, co Jack znał i kochał. 

Chaos odebrał światu ciepło i radość.

Zakradł się do jego własnego umysłu i skusił na stronę Mroka.

Sprawił, że Mrok łaknie zemsty, której wcale nie musi wykonywać.

Odebrał mu dom.

Odebrał mu przyjaciół.

Opanował Northa, a to tak, jakby odebrał mu ojca.

Łzy zaczaiły się zdradziecko w kącikach jego oczu. Nie mógł mu współczuć. Ten potwór nie zasługiwał na współczucie.

Serce w CiemnościDonde viven las historias. Descúbrelo ahora