Chapter 2

8 1 0
                                    

Przez następny tydzień Sarah pomagała mi jak tylko mogła, a ja ze swojej strony też starałam się dać jak najwięcej. Często chodziłam na zakupy, czy pielęgnowałam ogródek. Mimo wszystko była to dla mnie czysta przyjemność i wbrew pozorom wciąż czułam się dłużna kobiecie. Jest ona naprawdę niesamowitą osobą, a w porównaniu do ludzi z miasta to niebo a ziemia. Ostatnio jeszcze bardziej zarysowała się między nimi ta linia. Chciałabym móc normalnie wyjść na ulicę i poznać kogokolwiek, ale to chyba nie możliwe. Ostatnio nawet widziałam jednego chłopaka. Dość wysoki brunet, z brązowymi oczami i w dodatku mniej więcej w moim wieku. W głębi duszy czuję, że jestem nieśmiała, ale ten raz chyba zaryzykuję. O ile dobrze pamiętam, miał na sobie strój roboczy umazany smarem, a więc nie trudno jest się domyślić, że może pracować w warsztacie samochodowym niedaleko parku.
- Muszę na chwilę wyjść - zawiadomiłam Sarah i skierowałam się do wyjścia.
Nie jestem do końca pewna tego co chcę zrobić, ale coś wymyślę. Gdy skręcam dwie ulice dalej, widzę go nachylonego nad maską pięknego Range Rovera. Drzwi do garażu są szeroko otwarte, a więc wchodzę bez wahania.
- Cześć - mówię, odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Czym mogę służyć? - zapytał bez namiętnie.
- Co prawda nie mam auta... - zaczęłam.
- Nie prowadzimy sprzedaży samochodów, przykro mi - oznajmił i ponownie spojrzał na silnik i te wszystkie rury, nie wiadomo, do czego służące.
- Tak właściwie to przyszłam do ciebie.
- Nie znam cię - spojrzał na mnie, przymrużając oczy.
- I o to chodzi. Może chciałbyś gdzieś wyjść wieczorem? - i właśnie upadłam na tyle nisko, aby proponować obcej osobie randkę.
- Co ty robisz? - zapytał szeptem.
- Tylko spytałam, jeśli nie to rozumiem.
- Nie można wchodzić w interakcje z ludźmi, uważaj co robisz.
- Jakie interakcje? Tylko rozmawiamy przecież.
- Po prostu uważaj. Oni nas słyszą i widzą cały czas. Idź już.
- Masz jakieś schizy i sposób odmowy też nie za łagodny, ale jak tak bardzo chcesz to już się zwijam.
- Poczekaj - złapał mnie za nadgarstek, gdy odchodziłam więc mimowolnie wróciłam do poprzedniej pozycji. - Spotkajmy się jutro o 20:30 przed wejściem do lasu. Wiesz gdzie to jest?
Pokiwałam głową i od razu przypomniała mi się moja chatka, którą powinnam czasem mimo woli odwiedzać. Musiałam już wracać, żeby Sarah się nie martwiła. Tak sobie myślę, że może to jakiś pedofil skoro chce się spotykać w lesie, późno wieczorem? W sumie żyje się raz prawda? Ale z drugiej strony chciałabym jeszcze trochę pożyć. Sądzę, że nie wymagam zbyt wiele.

Zaśmiałam się pod nosem, przekraczając próg drzwi.
- Jestem z powrotem! - krzyknęłam do Sarah.
- Chodź do mnie, do ogrodu - odpowiedziała kobieta.
- Trzeba w czymś pomóc? - spytałam, stając obok niej.
- Mogłabyś tylko przenieść tą donice pod okno?
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnęłam się pogodnie i wykonałam zadanie.
- Mam dla ciebie niespodziankę złotko.
- Och, ale mi nic nie trzeba, naprawdę - próbowałam grzecznie odmówić, bo i tak wystarczająco żerowałam na staruszce.
 - Jeśli chcę ci coś dać, to nie możesz odmawiać. Pamiętaj o tym - powiedziała i zniknęła na chwilę w drzwiach.

Po chwili Sarah znowu pojawiła się przy mnie, ale tym razem trzymała w dłoni niewielką paczuszkę. Podała mi ją do rąk i kiwnęła głową, abym otworzyła. Nie wiedziałam dokładnie czego się spodziewać, więc otwierałam zawiniątko delikatnie. W środku było coś na kształt wisiora przedstawiającego oko Horusa. Do oczu mimowolnie naszły mi łzy i zaczęły znaczyć ścieżkę na policzkach.

 - Dziękuję - szepnęłam, przytulając kobietę. - Jest przepiękny.
 - Swoje lata świetności ma już co prawda za sobą, ale spełnia on inne ważne zadanie - odpowiedziała, delikatnie odsuwając się ode mnie i chwytając moją dłoń. - Ten amulet ma cię chronić. Jest coś o czym nie chciałam ci mówić, ale niestety wkrótce będę do tego zmuszona. Zapamiętaj, cokolwiek by się nie działo masz mnie i możesz, a nawet musisz mnie o wszystkim  informować, jasne?

 - Jak słońce - uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi?
 - Nie jesteś jeszcze dostatecznie gotowa słońce.

Wieczór minął mi na ciągłej niepewności i zastanawianiu się, do czego nie jestem jeszcze gotowa. Przecież nie należę do jakiejś sekty i nie będziemy porywać i mordować dzieci, prawda? Więc co jest tak tajnego, że nie może mi po prostu powiedzieć? Nie potrafię zasnąć, a jeśli tego nie zrobię to będę niewyspana i źle wypadnę na spotkaniu, a bądź co bądź, chciałabym na tym chłopaku zrobić dobre wrażenie. 

Na dworze wiał silny wiatr. Z początku starałam się to ignorować i po prostu naciągnęłam mocniej na siebie kołdrę, ale było już tak chłodno, że nie wytrzymałam i wstałam. Podeszłam w kierunku okna, z zamiarem zamknięcia go, ale coś, albo raczej ktoś przykuł moją uwagę. Po drugiej stronie ulicy stała jakaś postać ubrana na czarno. Raczej jest to mężczyzna, ale teraz jest mi to ciężko stwierdzić. Gdy tylko ta osoba, zobaczyła, że ją widzę, najzwyczajniej w świecie odeszła. Teraz już na sto procent nie zasnę.


********
Hejka naklejka :) Mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział! Zachęcam serdecznie do gwiazdkowania i komentowania :)))

Town of Anxiety  || D.O. [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now