Dzień 2

13 0 0
                                    

Ahh, jak przyjemnie budzi się na morzu. Statek spokojnie kołyszą chłodne fale, a jedyne co słychać (prócz krzątania się załogi i chrapania Bartholomeusza w kabinie obok) to łagodne trzeszczenie mahoniowej Britisz Queen. Brakuje tylko krzyku mew, zwiastującego ląd... Ale my już przecież nie jesteśmy na lądzie.

W mojej kajucie najbardziej podoba mi się to ciemne drewniane biurko, a właściwie stolik, na którym obok dziennika stoi lampka. Monia nalegała na kwarcowy wkład, żeby przypadkiem nie zapalić ogniem statku. Mam też niewielkie okrągłe okienko, na którym jeszcze przed wypłynięciem zawiesiłam firankę. No bo jak to - pokój bez firanki? Do tego mam hamak wyłożony importowanymi poduszkami i sporej wielkości kufer na suknie. Przy wejściu stoi leżak mojego różowego słonika (nie mogłam go zostawić, stęskniłby się okropnie).

Wszystko tutaj wydaje się takie... łatwiejsze. Rutynowy dzień, pobudka o świcie, wspólne śniadanie w mesie, potem... Spędziłam dzień na obijaniu się po pokładzie. Wiem, że Monia szkicowała dokładne detale statku, Bartholomeusz coś czytał, a Capt. Marts oczywiście stała za sterem. Zeszłam zerknąć tam do niej, przecież nie może siedzieć cały dzień sama.

To jest właściwie dość zabawna sprawa, jak Martha żegluje na Fregacie. Sterownia znajduje się akurat pod pokładem. Głos się jednak niesie i nie trzeba schodzić, aby usłyszeć śmiechy i rozmowy. Gdy weszłam, Piratka właśnie opowiadała statkowi, jak to któregoś razu podczas rejsu wyłowili z morza list w butelce. Koło sterowe kołysało się niewiele, a ona sama siedziała na kanapie przy oknie. Ogromna szyba naprzeciwko drzwi była do połowy zanurzona w wodzie.

Przywitałam się i przysiadłam do Marts, wspominając o tym co działo się na pokładzie. Wymieniłyśmy się spostrzeżeniami, po czym Fregata rzucił coś w stylu:

"Paulus, skarbie, jeśli mogłabyś być tak dobra, zerknij do ładowni, bo coś skrobie mi po sterburcie."

Marts tylko wzruszyła ramionami. No bo co miała powiedzieć - jak skrobie, to trzeba zobaczyć. 

Nie zostało mi nic innego, jak sprawdzić. Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród niewielu skrzyń z owocami i innym jedzeniem, w towarzystwie czterech kotów z Cesarskiego Pałacu, zastałam... śpiącą Niki. Wślizgnęła się tam niepostrzeżenie i spędziła całą noc. 

Jej pojawienie się na statku pociągnęło za sobą parę problemów. Miała przecież zostać w Stolicy i czekać na przybycie Księżniczki Ali, ażeby Cesarstwo nie zostawało bez opieki. Skoro ona była tutaj, to kto rezydował na dworze? Poza tym koty na pokładzie, jeszcze bez szczególnego przygotowania?! Uspokoił mnie dopiero Bartholo, że akurat te zwierzęta to są pożyteczne, bo przynajmniej wyłapią szczury... Jakbym miała pozwolić sobie na obecność szczurów.

Ale tak naprawdę, after all, to ja ją rozumiem. No bo kto chciałby zostać sam na zamku, gdy przyjaciele wypływają na przygodę? A u mnie w kajucie przecież nie ma problemu dowiesić jeszcze jeden hamak <3.

Jutro oczekujemy kruka z Czerwonego Ragnara, kręci się gdzieś w okolicy. Poza tym, gdy Pani Captain dowiedziała się, jakże "produktywnie" spędzaliśmy popołudnie, obiecała znaleźć nam jakąś robotę. 

Zapowiada się kolejny wspaniały, pracowity dzień. No i przyjdzie mi dobudzić Niki x)

Na pokładzie Saint Frégate &quot;The Britisz Queen&quot;Onde histórias criam vida. Descubra agora