Pożegnanie

162 15 3
                                    

- A może chciałabyś zostać na noc? - Zaproponowała luźno Allison, składając ostatnie ciuchy, walające się po podłodze i wrzucając je do jednego z pudeł.

- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, beztrosko wzruszając ramionami.

Perspektywa nocy poza domem bardzo mi odpowiadała. Nie musiałam wracać do tego koszmaru. Przez jedną noc mogłam udawać zwykłą nastolatkę, która zostaje u przyjaciółki na nocowanie.

Resztę dnia spędziłyśmy, wspominając wszystko przez co przeszliśmy, aby się znaleźć w tym miejscu, aby ze złamanymi sercami siedzieć i rozmyślać, nad tym czy ucieczka stąd w czymkolwiek pomoże, aby w tym rozpadającym się świecie nie stracić nadziei i optymizmu. Napisałyśmy również do wszystkich, aby pojawili się jutro o 7 rano na parkingu przed budynkiem szkoły. Allison chciała po raz ostatni zobaczyć ich uśmiechy, usłyszeć barwy głosów, trzymać w swoich ramionach. A mnie? Na samą myśl naszego ostatniego pożegnania łamało się serce, a ciało stawało słabe i podatne na zranienia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rano obudził mnie chłód, wpadający przez uchylone okno. Powoli zwlokłam się z łóżka, aby je zamknąć i szybko wrócić pod ciepłą kołdrę. Nawet ten krótki dystans delikatnie mnie rozbudził, więc postanowiłam jeszcze pójść na dół po szklankę wody i dopiero wtedy znów się położyć. Gdy mijałam łazienkę, przez uchylone drzwi zobaczyłam straszny bałagan. Niepewnie weszłam do pomieszczenia, a moim oczom ukazał się obraz rodem z horroru. Kosmetyki porozwalane po całym pokoju, brudne ciuchy walające się po podłodze, smugi ciemnoczerwonego brudu na kafelkach. Zmroziło mi krew w żyłach. Błagałam, żeby to nie było to o czym myślałam. Gdy zobaczyłam parę opakowań po tabletkach na umywalce, aż jęknęłam. Wzięłam pierwszą fiolkę i przeczytałam etykietkę. Nazwa mi nic nie mówiła, ale mimo to wiedziałam, co to jest. Nie miałam żadnych wątpliwości. Silne leki antydepresyjne i nasenne na receptę. Nie mogłam w to uwierzyć. Usiadłam na krawędzi wanny z lekami w rękach. Miałam ochotę je wyrzucić, ale nie mogłam się na to zdobyć. W końcu schowałam je do kieszeni. Musiałam pogadać o tym z Allison. Postanowiłam jeszcze trochę posprzątać łazienkę, gdyż dziewczyna wciąż spała. Zebrałam kosmetyki z podłogi i umywalki, po czym wrzuciłam do kosmetyczki. Brudne ubrania złożyłam i położyłam na pralce, aby dziewczyna zadecydowała, co z nimi zrobić. Zdjęłam szmatę z kaloryfera i starannie wyczyściłam kafelki, aby nie pozostały na nich żadne niepokojące ślady.

Wróciłam do pokoju Allison i spojrzałam odrętwiała na śpiącą przyjaciółkę. Nawet w czasie snu na jej twarzy odbijało się zmęczenie i udręka. Z westchnieniem podeszłam do łóżka i usiadłam na jego brzegu. Potrząsnęłam delikatnie dziewczyną, aby wybudzić ją z głębokiego snu.

- Allison - powiedziałam miękko. 

Otworzyła niechętnie oczy i popatrzyła na mnie sennie, uśmiechając się smutno. Tyle pytań bez odpowiedzi błądziło po mojej głowie, jednak żadnego z nich nie zadałam. Nie mogłam tak rozpoczynać jej ostatniego dnia w Beacon Hills, więc zapytałam tylko, co chce na śniadanie.

- Cokolwiek - mruknęła dziewczyna, podnosząc się ociężale z łóżka i kierując do łazienki. Patrzyłam, jak zamyka za sobą drzwi. Usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka. Westchnęłam, po czym zbiegłam na dół do kuchni, aby przygotować śniadanie. Już po chwili Allison stała obok mnie z zaniepokojoną miną.

- Lily, sprzątałaś łazienkę? - Spytała nerwowo, przestępując z nogi na nogę.

Odwróciłam się twarzą do dziewczyny i spojrzałam w jej zmęczone, opuchnięte oczy. Znowu płakała. Zaczerwienione policzki, drżące dłonie i charakterystyczne pociąganie nosem powiedziały mi wszystko. Przytaknęłam. Nie było sensu tego ukrywać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 17, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ShatteredWhere stories live. Discover now