Rozdział 4

1.5K 58 2
                                    

ALEC

Chłopak wypatrywał się w dziewczynę wybiegającą z pomieszczenia. Czuł się dziwnie. Swój wzrok skierował nieznacząco na drzwi. Po chwili ogarnął się, że trzyma się za policzek, gdzie przed chwilą pocałowała go dziewczyna. Alec przez dłuższy czas odseparował się od dotyku, więc prawie zapomniał jak to jest. Przeczesał nerwowo włosy. Poczuł zdradliwe rumieńce na policzkach. Stanął na nogi i skierował się do kuchni. Jego myśli się skierowały na rodzinę Bane'a. Ta rodzina namieszała mu w głowie.

KIN

Kolejny raz się przebrała. Ubrania, które dostała od Maryse były niewygodne. Dziewczyna miała przypuszczenia, że ciuchy należały do Izzy, ale nie była tego pewna, bo ubrania Clary byłyby na nią za małe.Nałożyła na siebie ukochaną czerń ( legginsy, zwykły podkoszulek i kapcie w kształcie króliczków). Musiało to dość zabawnie wyglądać, lecz nie chciała się stroić. Przed kim? Aleciem? Pff... Wyciągnęła z szafy ulubioną książkę „Atramentowe Serce" . 

Jest to trzytomowa seria. Opowiada o dziewczynie, która może wyciągnąć postacie z książki dzięki swojemu głosowi. Magnus nie wiedział co kupić dziewczynie na urodziny, więc poszedł do księgarni i poprosił ekspedientkę o pomoc, a ona zaproponowała mu tą serię. Bez zastanowienia kupił książki. Nie zdążyła otworzyć książki, bo usłyszała pukanie.

- Proszę!

Do pokoju wszedł niepewnie Alec z tacą. Kin od razu zobaczyła rumieńce na jego twarzy. Odłożyła książkę na szafkę nocną, która stała koło jej łóżka. Podał jej tacę.
- Dzięki - napiła się napoju.
Nie chciała sama jeść obiadokolacji, więc zrobiła abrakadabra i przed chłopakiem pojawiła się identyczna taca z tą samą zawartością.
- Wykorzystałaś mnie - powiedział z wyrzutem.
- Chciałam mieć towarzystwo - oparła się o ścianę.
- Mogłaś poprosić. Przyszedłbym - rozsiadł się wygodnie na łóżku.
- A co miałam powiedzieć? Alec, nie chcę być sama, więc zrób mi kanapkę, którą mogę wyczarować, abym nie była samotna? - przewrócił oczami.
- Tylko się we mnie nie zakochuj - palnął.
Dziewczyną zachłysnęła się piciem. Alec dopiero po chwili zrozumiał co powiedział. Jego twarz zrobiła się cała czerwona. Odkaszlnęła i powiedziała poważnie:
- Nie wierzę w miłość i nie szukam chłopaka - teraz to on się zachłysnął, wybuchnęła śmiechem .
- Serio? - zatopiła zęby w kanapce.

- Tak, a ty?

- A ja co?

- Czy ty wierzysz w miłość? Tak czy nie? - zadała mu według niej proste pytanie.
Chłopak zamyślił się. Dziewczyna dała mu czas. Dokończyła w tym czasie jedzenie i odłożyła tacę. Pomachała mu przed nosem. Obudziła go z transu. Zamrugał kilkakrotnie powiekami. Dziewczyna musiała przyznać, że miał pięknie błękitne oczy.
- Więc?
- N... Nie - powiedział niepewnie.
- Za brak miłości na tym okrutnym świecie - uderzyli o kubki.
- Używałaś ostatnio Łuk? - spytał ciekawy.
- Łuk to moja ulubiona broń. Nie rozumiem jak inni mogą używać mieczy. One są niepraktyczne. Łukiem możesz zabić wroga z kilku metrów. Ba! Nawet kilkudziesięciu metrów! - powiedziała zadowolona.
- Właśnie! - zgodził się, wreszcie odnalazł bratnią duszę. - Wróg nawet nie może się skapnąć, a jego serce zostanie przeszyte na wylot - kiwnęła głową.
- Lubisz czytać?
- Co? - mruknął.
- Umiesz czytać? - kiwnął niezrozumiale. - A lubisz czytać? - kiwnął głową.
- Czytałeś Atramentowe serce?
- Nie. O czym to? - spytał zaciekawiony, sięgnęła po książkę.
- Jak przeczytasz to będziesz wiedział.
- Dajesz mi ją? - spytał zaskoczony.
- Pożyczam. Jeśli - zagroziła mu palcem - zobaczę jakiekolwiek plamy na niej to następnego dnia obudzisz się z różowymi włosami albo niebieskimi.
- Darmowe farbowanie włosów - parsknęła.
I tak zaczęła się dyskusja pomiędzy tą dwójką. Wymieniali sobie czego nie lubią. Od czasu do czasu wybuchali śmiechem. Czuli się jak zwykli starzy znajomi, którzy znali się całe wieki. Alec przez jakiś czas zapomniał o swoim byłym dzięki tej czarownicy.
- Która jest godzina? - spytał Alec.
Spojrzała na zegarek. Po siedemnastej. Niemożliwie. Przecież dopiero co tutaj przyszła!
- Po siedemnastej - powiedziała zaskoczona.
- O nie! - jęknął. - Izzy pewnie mnie szuka.
- Co nabroiłeś? - zapytała się ciekawa.
- Jeszcze nie wiem, ale coś na pewno - powiedział zażenowany.
- Lepiej już idź, bo jak zobaczy ciebie u mnie to mnie ukatrupi. Nie paja miłością do mnie.
- Nie dziw się jej - wziął książkę z łóżka.
- No dobra - burknęła. - A teraz wynocha! - machnęła ręką.
- Tak traktujesz gości? Widzę w tobie podobieństwo do Magnusa.- Kin miała mu odpyskować, ale usłyszała Izzy za drzwiami.
- Kin, widziałaś Aleca? - rozejrzała się, myślała gdzie może chłopaka schować.
Nie chciała, aby przez nią miał kłopoty. Nie chciała stracić „znajomego". Łazienka odpadała, byłoby słychać kroki chłopaka. Szafa też, nie zmieścił się. Zerknęła pod łóżko. Było tam dużo miejsca, nawet na takiego wielkoluda jak Alec. Dziękowała Razjelowi za takie duże łóżko i Maryse. Ona dała jej taki pokój, który nie należał do małych.
- Właź pod łóżko! - szepnęła.
Alec rzucił książkę na łóżko i schował się pod łóżko dziewczyny. Chłopak wychylił się, sprawdzając czy nie wystają mu nogi. Kin po twarzy stwierdziła, że w myślach przeklina swój wzrost. Biedny musiał podkurczać nogi. Dziewczyna zachichotała. Sytuacja wydawała się jej zabawna. Sprawdziła czy nie odstają nogi (dla pewności) i podeszła do drzwi. Ubrała maskę powagi i otworzyła drzwi.
- Widziałaś może Aleca? - Izzy lekko dyszała.
Nawet w rozwalonej kitce i rozmazanym makijażu wyglądała świetnie. Kin jej trochę pozazdrościła.
- A coś się stało? - spytała troskliwie.
- Mam do niego sprawę. – kątem oka zilustrowała pokój dziewczyny.
- Nie, wybacz. Coś jeszcze? - pokręciła głową - To cześć.- zamknęła drzwi za dziewczyną.
Alec wyszedł z łóżka dziewczyny. Kin spojrzała na niego i wybuchnęła śmiechem.
- A ty z czego się śmiejesz? - spytał zaskoczony, pomasował kark, który zdrętwiał mu z niewygodnej pozycji.
- Wyobraziłam sobie jak Izzy wraca i bez ostrzeżenia wchodzi mi do pokoju, i widzi ciebie wychodzące z mojego łóżka.
- No cóż... - parsknął śmiechem. - Mogło to się wydać zabawne. Dobra lepiej już pójdę. - skierował się do wyjścia.
- Alec! - obrócił głowę.
- Co?
- Nie zapomnij tego - podała mu tacę i książkę.
- Wykorzystujesz mnie. - powiedział z wyrzutem, dziewczyna dostrzegła, ze jego kąciki ust podniosły się lekko.
- Urok osobisty. Kiedyś tego Cie nauczę - kiwnął głową i wyszedł z pokoju.

Czy to koniec Maleca? [Zakończone]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant