Rozdział dwudziesty trzeci

3.9K 301 24
                                    

Czujesz się samotnie dziś wieczorem,
i tęsknisz za mną dziś wieczorem?
Żałujesz, że się rozminęliśmy?
Czy wspominasz ten jasny, słoneczny dzień,
gdy cię pocałowałem, nazywając mym kochaniem?
Myślisz, że krzesła w twym pokoju są puste i nagie?
Wpatrujesz się w drzwi, chcąc mnie w nich zobaczyć?
Jeśli twe serce jest pełne bólu, to może powinienem wrócić?
Powiedz, kochanie, czujesz się samotny dziś wieczorem?
(Elvis Presley, „Are You Lonesome Tonight")

Rozdział dwudziesty trzeci

Bądź ostrożny z moimi uczuciami.
Nie zapominaj, że nadal są kruche jak szkło.

- Co zrobił? - Draco obrócił się, szeroko otwierając oczy i patrząc na niego w kompletnym zdumieniu. - Chyba żartujesz!
Dłonie Blaise'a automatycznie złapały za drabinę, na której stał właśnie jego najlepszy przyjaciel, chwiejącą się teraz lekko pod wpływem nagłego ruchu. Przymknął krótko oczy, wzdychając cicho.
- Na pewno nie żartowałbym sobie na takie tematy - odparł z wymuszonym spokojem.
Spojrzenie Dracona zaiskrzyło się w sposób, który niezbyt się Zabiniemu spodobał.
- Co dokładnie chciał wiedzieć?
Nigdy w życiu nie przyznałby się do tego otwarcie, ale ponowna retrospekcja pytań Pottera napełniała go głębokim zażenowaniem. Szczególnie tu, w hogwarckiej bibliotece, gdzie w każdym ciemnym zakamarku mogła czyhać pani Pince, Filch albo pierwszy lepszy ciekawski uczeń, podsłuchując ich bezczelnie.
- Przykładowo to, z jakich powodów już ze mną nie sypiasz. - Niespodziewanie dla siebie samego udało mu się zachować zwykły, ironiczno-sarkastyczny ton.
Draco oniemiał na kilka chwil. Wreszcie kąciki jego ust zaczęły drgać, ale jeszcze zanim można byłoby zinterpretować ich układ jako uśmiech, ponownie zwrócił się ku rzędom regałów, sięgając po kolejny tom. Zdradzało go jedynie dygotanie ramion.
- Najwyraźniej nieźle cię to bawi, co? - zapytał Blaise nieco kwaśnym tonem, podając mu następną książkę.
Draco wydał z siebie zduszony chichot.
- Przepraszam - usprawiedliwił się niezbyt przekonująco, szczerząc się do Zabiniego. - Po prostu nie spodziewałem się, że sięgnie po tak drastyczne środki.
- Złamał prawo - zauważył Blaise ostro, bezwiednie zaciskając pięści.
- I co, chcesz go teraz oskarżyć? - skontrował Malfoy złośliwie, unosząc brew.
Blaise zrobił głośny wydech, najwyraźniej zamierzając potraktować to pytanie jako retoryczne. W zamyśleniu kontemplował rozbawioną minę Dracona.
- Podoba ci się to, prawda? - zapytał niezbyt głośno, mrużąc oczy. - Podoba ci się, że Potter jest zazdrosny.
Jego najlepszy przyjaciel, niczym nie przejęty, jedynie się uśmiechnął.
- To ty tak uważasz - odparł niewzruszenie.
Wszystko było tak dziwnie obce i nierzeczywiste. Ciemne rzędy półek z książkami. Przytłumione światło. Lekko stęchła woń starego pergaminu i skóry. A przede wszystkim twarz Dracona.
- Zmieniłeś się - zauważył Blaise cicho, próbując zignorować ból, palący mu wnętrze. - Chyba przestaję cię poznawać. Sama ta twoja praca tutaj - rozłożył ramiona, wskazując na regały Działu Ksiąg Zakazanych. - Dlaczego to robisz? Czy stara Pince nie potrafi sama posortować swych książek?
Draco skamieniał na moment, lecz po chwili ruszył z miejsca, schodząc kilka szczebli, zanim nie usiadł na jednym z nich. Ich twarze znalazły się teraz na jednym poziomie. Oczy Malfoya migotały gniewnie.
- Blaise, czy ty nie rozumiesz? Przecież ja umieram z nudów - wyrzucił przez zaciśnięte zęby. - Dumbledore każe mi zamykać się w mieszkaniu. Nie mogę dłużej szpiegować dla Zakonu, nie mam już dla niego żadnej wartości. Więc co mam innego do roboty? - Przeczesał palcami starannie ułożone włosy, oddychając pospiesznie. - Pani Pince zapytała mnie dziś rano, czy mógłbym jej pomóc w katalogowaniu ksiąg o eliksirach, bo mam o nich więcej pojęcia niż ona. I wiesz co? To było jedyne zasrane, radosne wydarzenie w tym gównianym tygodniu! - Blaise nie odpowiedział, zdolny jedynie do niemego gapienia się na Dracona, który z kolei nie wyglądał na kogoś, kto owej odpowiedzi oczekuje. - Od tego strasznego dnia pod koniec sierpnia moje życie legło w gruzach. A ta dziwna sprawa z Harrym wcale nie poprawia sytuacji - zniżył głos, wpatrując się w Blaise'a chłodnymi, szarymi oczami i dziwnie wykrzywiając wargi. - Zgwałciłem go. Nawet jeśli tego nie chciałem, to i tak pozostaję winny. Każdego ranka, gdy patrzę w lustro, moje odbicie mi o tym przypomina. Możesz sobie wyobrazić, co to za uczucie? - Przez chwilę w jego wzroku migotała rozpacz. Potem zamknął oczy i z westchnieniem ukrył twarz w dłoniach.
Blaise poczuł chłód chwytający go za trzewia. Rzadko widział Dracona przeżywającego takie emocje jak teraz. Nie wiedział, co zrobić z ogarniającą go bezradnością ani co począć ze swymi rękami.
- Mogę... - zaczął, odchrząkując z zakłopotaniem, po czym machnął lekko dłonią w niepewnym geście. - Czy mogę ci jakoś pomóc?
Draco uniósł głowę, prychając cicho, niemal z rozbawieniem.
- Pomóż mi układać książki - poprosił w końcu po chwili milczenia. - Inaczej nie skończę przed jutrzejszym porankiem. - Wstał i pospiesznie wspiął się po drabinie, spoglądając wyczekująco z góry na Zabiniego.
Ręce Blaise'a trzęsły się lekko, gdy sięgał po leżący na stole, opasły tom, zatytułowany „Niezwykle silne eliksiry". Zamiast jednak podać go Draconowi, wbił wzrok w pożółkły napis na okładce, wpatrując się w niego tak długo, aż litery zaczęły rozmywać mu się przed oczami.
Od dawna odczuwał ból kłujący mu wnętrze, choć z biegiem czasu jego intensywność zelżała. Nie był tym, kogo Draco pożądał. Prawdopodobnie nigdy nim nie będzie.
- Jak długo jeszcze chcesz negować to, że coś do niego czujesz? - Mimo wielkich starań nie udało mu się pozbyć resztki melancholii z głosu. Nie patrzył na Dracona, ale wyraźnie czuł na sobie jego spojrzenie.
- Tak długo, jak to będzie konieczne - odpowiedział Malfoy łagodnie.
Blaise uniósł głowę, zdziwiony, gdyż spodziewał się stanowczego odparcia zawartej w pytaniu insynuacji. Ale Draco nie zrobił mu tej przyjemności, spoglądając na niego z niezwykłą powagą.
- Nie będziesz próbował mścić się na Harrym za ten numer z Veritaserum, prawda? - W szarych, zazwyczaj chłodnych oczach pojawiło się coś miękkiego, proszącego, coś, co jednoznacznie dawało Zabiniemu do zrozumienia, że w porównaniu z Potterem nie miał żadnych szans. Księga w jego ręce zaczęła nagle ważyć całe tony.
- Naprawdę myślisz, że mógłbym to zrobić? - odparł, unosząc brew.
Jego najlepszy przyjaciel roześmiał się cicho.
- Szczerze? - zapytał, podpierając podbródek na dłoni i udając, że musi się przez chwilę zastanowić. - Tak - rzekł w końcu, uśmiechając się jeszcze szerzej.
Ten uśmiech był dziwnie zaraźliwy. Nagle wszystko było tak, jak zawsze. Poczucie obcości rozwiało się w powietrzu. Blaise odetchnął z wielką ulgą.
- Obawiam się, że znasz mnie za dobrze - odpowiedział, odwzajemniając uśmiech.

Czarne Zwierciadło [DRARRY]Where stories live. Discover now