Rozdział VI: „Powiedzmy, że ci wybaczyłem..."

315 21 0
                                    

Rosalene

- Co zamierzasz zrobić z tym naczyniem? - zapytałam żartobliwie, a on prawie je upuścił, gdy usłyszał mój głos.

- Jak? To znaczy... jak się spało? - jąkał się, ale też próbował żartować.

- Oprócz koszmarów? Okropnie - odrzekłam wskazując na ranę.

- A, no tak... - zapanowała niezręczna cisza. - Hej, może zaczniemy od początku, co? Bez walki, kłótni i tego typu rzeczy - zaproponował, a ja zrobiłam zdziwioną minę.

- Serio? Ja cię zaatakowałam, a ty chcesz mnie tak po prostu poznać? - spuściłam głowę, gdy uświadomiłam sobie, co tak właściwie uczyniłam.

- Hej, sama przyznałaś się do błędu, ale ja też swoje popełniłem. Powiedzmy, że ci wybaczyłem... I proponuję układ, ale jeżeli ty także - zaciął się na parę sekund, po czym westchnął głęboko i kontynuował - wybaczysz mi. - Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się niepewnie, aczkolwiek z nieukrywaną szczerością.

- Masz to jak w banku. - Poczułam ulgę, gdy Percy odwzajemnił mój uśmiech. Oparł się o niską, drewnianą komodę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. - A co to ma być za „układ"?

- To proste. Nikomu, przenigdy, nie powiemy, co wydarzyło się tej nocy. Owiejemy tą informację tajemnicą, bo inaczej oboje wpadniemy po uszy. Ty, bo ukradłaś ten pierścień, a ja, że prawie doprowadziłem do twojej śmierci - pokiwałam znacząco głową.

- Nie ma sprawy. - Oparłam się dłońmi o łóżko i przechyliłam głowę lekko na bok. Jak mogłam aż tak się pomylić?

- No... a więc jeżeli mamy to załatwione, to zdradzisz mi wreszcie kim jesteś? - Przyznam, że trochę mnie zatkało. Zupełnie zapomniałam, że przecież nie podzieliłam się z nim moją tożsamością.

- Rosalene. Nazywam się Rosalene Carter - pokiwał delikatnie głową.

- Rosalene... - powiedział zamyślonym tonem, przy czym zapatrzył się w ścianę. Po chwili ponownie spojrzał na mnie i dodał. - Mogę mówić ci Rose?

- Nie - odpowiedziałam mu z szyderczym uśmieszkiem, a on zaśmiał się pod nosem.

- Dobra, dobra, nie bij - odrzekł żartobliwie. - Masz do mnie może jakieś pytania? - Oczywiście, że miałam. Za dużo myśli i domysłów kłębiło się w mojej głowie. Musiałam je uwolnić.

- Mam, i to sporo. Ale dlaczego pytasz? - Szczerze mnie to zaciekawiło, bo zwykle nie oferuje się pomocy za nic.

- Wiele kwestii wciąż stoi pod znakiem zapytania. Też chciałbym wiedzieć - uniosłam pytająco jedną brew, choć wiedziałam, co go dręczy. Gwałtownie odwróciłam wzrok. Nie, niech sam się o to zapyta. Percy nie może dowiedzieć się o klątwie. - Coś się stało? Może potrzebujesz...

- Nie! - odpowiedziałam szybko, po czym przygryzłam wargę i trochę się uspokoiłam. - To znaczy... nic się nie stało. Ja pierwsza chcę zadać pytanie - uśmiechnęłam się krzywo. Chłopak zrobił zrezygnowaną minę.

- Niech ci będzie - powiedział i spojrzał na mnie z powagą.

- Dlaczego wyszedłeś z domku akurat wtedy, gdy potknęłam się o kamień?

- Nie wiem. Poczułem coś w stopie i usłyszałem w głowie cichy skowyt. Instynkt kazał mi wziąć Orkana i wyjść na zewnątrz. - Spojrzałam mu głęboko w oczy. Nie dzielił się ze mną wszystkimi informacjami. On ukrywał swoje domysły przede mną. Chyba uważa je za zbyt szalone, by mogły być prawdziwe. Zresztą, kto to może wiedzieć? Jesteśmy herosami, wszystko jest możliwe. - Teraz ja. Po co ukradłaś pierścień Lawrence'a Cartera? - Resztki mojej pewności siebie zostały pogrzebane wraz z tym pytaniem. No właśnie, po co?

Dziedziczka NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz