Prolog

1.6K 89 17
                                    

„Is­tnieją pew­ne gra­nice przeżyć ludzkich i bez­karnie nie można ich przek­raczać;

jeśli się to sta­nie, gdy wyj­dzie się "po­za", wówczas już nie ma pow­ro­tu do daw­ne­go.

Zmienia się coś w za­sad­niczej struk­turze; człowiek już nie jest ten sam, co kiedyś".

Antonii Kępiński


Dzisiejszego wieczora oświetlony basen nie stanowił dla mnie, jak zazwyczaj, miejsca odpoczynku i wytchnienia, wręcz przeciwnie. Wokół gładkiej tafli wody krążyły dziesiątki studentów oraz napalonych nastolatków z mojego liceum, na szczęście już byłego. Świętowaliśmy bowiem zakończenie pewnego etapu w naszym życiu. Nareszcie mogłam poczuć wolność, opuścić to miejsce, nie oglądając się za siebie.

Rozejrzałam się wokół. Większości z tych ludzi w ogóle nie znałam, niektórymi jawnie gardziłam, a jeszcze inni byli mi całkowicie obojętni. Organizatorem dzisiejszej imprezy był mój brat, który zwykle nie prowadził żadnej selekcji, jeśli chodziło o słanie zaproszeń do naszego domu. W tym względzie wyraźnie się odróżniał od naszego ojca, który nigdy nie pozwoliłby przekroczyć progu większości z tu obecnych.

Spojrzałam raz jeszcze na to kłębowisko idiotów, po czym westchnęłam, odwracając się w stronę przeszklonych drzwi prowadzących do wnętrza domu. Niestety wewnątrz willi, w której mieszkałam, również przechadzały się tłumy zdziczałych imprezowiczów. Każdy dzierżył w dłoni kubeczek wypełniony piwem, zapewne z dodatkiem czegoś mocniejszego, sądząc po zachowaniu co poniektórych. Gdzie można by zebrać myśli? – zastanawiałam się, usiłując przegnać pulsujący ból głowy. Nie zdążyłam niestety odpowiedzieć sobie na to nurtujące mnie pytanie, gdyż do moich uszu dobiegł piskliwy głos mojej przyjaciółki.

– Kelly! Nie mogę w to uwierzyć! Thomas Kellson zaprosił cię na bal!

Krzyk Megan oznajmił tę wiadomość właściwie wszystkim w promieniu kilku mil, łącznie z moim ojcem, który właśnie zmierzał w naszą stronę z miną niewróżącą niczego dobrego. Świetnie! Gdy kochany tatuś zaczyna kazania, mojego brata nigdy jakoś nie ma w pobliżu. Ponownie zapewne będę musiała sama zmierzyć się z nadchodzącym huraganem złości i wyrzutów. Teraz liczyłam tylko na to, że uda mi się utrzymać informację o Thomasie, przynajmniej przez jakiś czas, z daleka od niego. Nie było żadnych wątpliwości, że gdy tylko dotrze do niego ten smaczek, będzie wpychał mnie w ramiona drugiej wspaniałej rodziny w Merringthon, choć ja nie miałam na to najmniejszej ochoty. Cholera! Nie było nic mniej pociągającego od podtykania mi pod nos wielkiej fuzji ogromnych majątków. Powinnam była zawczasu zakleić Meg usta taśmą, lecz niestety jak zwykle okazała się szybsza niż kula wystrzelona z pistoletu.

– Megan, błagam cię, przymknij dziób! – syknęłam do niej, odwracając się z krzywym uśmiechem ku wściekłemu obliczu ojca.

– Kelly, czy możesz mi wyjaśnić, co tutaj się dzieje? – Gregory Ashton nigdy nie krzyczał. I tym razem jego beznamiętny głos nie uniósł się ponad głowami zebranych w salonie ludzi. Jednakże ton, jakim niejednokrotnie wypowiadał słowa, mógł przyprawić niejednego twardziela z Rady Miejskiej o zawał. Miał też w oczach coś mrocznego, co większość społeczeństwa tego miasteczka trzymało w ciągłym strachu przed nim. Nikt nie odważył się do tej pory zakwestionować jego władzy, nie wyłączając jego własnych dzieci. Na moje nieszczęście, właśnie w tym momencie cała siła rażenia jego niezadowolenia będzie skupiała się na mnie. Cóż, nie od dziś radziłam sobie z tym bezdusznym człowiekiem. W końcu jakoś przetrwałam cały okres dzieciństwa, by teraz odczuwać podskórnie to podekscytowanie, iż już za chwilę całkiem wyrwę się spod jego zasięgu.

Zew serca - WYDANA! (25.01.2022 r.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz