Rozdział 3

838 70 17
                                    

Mijając coraz bardziej znajomy krajobraz, przypomniałam sobie chwile, kiedy byłam szczęśliwa. Takie również się zdarzały w moim dzieciństwie, choć niezwykle rzadko. Były to lata, kiedy jeszcze żyła mama. To ona spajała naszą rodzinę i łagodziła ciężki charakter ojca, wprowadzając niezwykłą atmosferę, pełną miłości i ciepła. Gdy nieco podrosłam i zaczęłam więcej pojmować, zaczęłam się zastanawiać, co matka w nim widziała. Z pewnością kochała tego drania.

Pamiętałam, jak brat bronił mnie niezależnie od tego, czy rzeczywiście na tę obronę zasłużyłam. Czasami w ramach buntu potrafiłam wpakować się w poważne kłopoty. Ale i wówczas Henry mnie wspierał. Kiedy się ożenił, poczułam lekkie ukłucie zdrady. Zostawił mnie w tym kłębowisku żmij samą, wyjeżdżając z żoną poza granice stanu. Zrozumiałam jednak, że on też pragnął szczęścia i właśnie to osiągnął. Nie potrafiłam go za to nienawidzić.

Żałowałam teraz, że częściej się z nim nie spotykałam. Z nim i jego rodziną. Teraz było już na to za późno i to bolało najbardziej. Nigdy więcej go nie zobaczę, nie powiem, jak bardzo był dla mnie ważny. Czułam się tak, jakby wycięto z mojej duszy ogromny kawałek, który nigdy się już nie odbuduje. Strata ukochanej osoby zawsze boli, ale miałam wrażenie, że z każdą kolejną ból się zwiększał, pochłaniając jeszcze więcej mnie samej. Najpierw straciłam ukochaną matkę, teraz brata. A jednak Sara miała rację co do tego, że istniały trzy iskierki nadziei, które mogły choć częściowo wypełnić otchłań w moim obolałym sercu. Pozostały przy życiu dzieci Henry'ego, które ucierpiały o wiele mocniej niż ja. W tak młodym wieku zostały sierotami.

Przez ostatnie jedenaście lat krajobraz wokół zupełnie nie uległ zmianie. Wciąż te same drzewa, pola, budynki. Mimo że wracałam do piekła, zieleń rozciągająca się przede mną, nadal potrafiła ukoić skołatane myśli. Musiałam jedynie pamiętać, że jechałam tam w konkretnym celu. Załatwię wszystkie sprawy i wracam do mojego prawdziwego domu – postanowiłam w duchu. Moje życie było teraz w Chicago. Merringthon stanowiło ciemną plamę w mojej przeszłości. Wciąż miałam przed oczami spojrzenie ojca na sali sądowej, kiedy z obłudą mówił, jak bardzo kochał swoją rodzinę, by następnie dodać, że pod wpływem traumy po wypadku pomyliłam fakty. Nigdy mu nie wybaczę tamtej zdrady. Gdy tylko odkrył, kim byli niedoszły gwałciciel oraz chłopak prowadzący samochód, który z całym impetem we mnie wjechał, zmienił się nie do poznania. Pokazał wówczas swoją prawdziwą, mroczną i wyrachowaną twarz. Nie liczyła się dla niego rodzina, tylko to, co mógł uzyskać na tej całej sprawie. Kariera zawsze stała u niego na pierwszym miejscu. Jego zimne spojrzenie tamtego dnia, kiedy powiedział, że mam wycofać oskarżenie, wciąż mnie prześladowało.

Wsłuchałam się w płynącą z głośników muzykę, by oderwać myśli od przykrych wspomnień choć na moment. Regionalna stacja przebiła wszystkie inne, wygrywając właśnie stare kawałki, jakby nie upłynęła od tego czasu co najmniej dekada. Gdy w przerwie pomiędzy utworami usłyszałam dobrze mi znany głos, przeszły mnie ciarki.

Cholera! Nawet podczas podróży nie można się oderwać od tych ludzi! – warknęłam w myślach, klnąc na głos pod nosem. Greg Holden, kiedyś diabelskie nasienie Merringthon, dziś spiker radiowy! Świat oszalał! Trzeba jednak przyznać, że jeśli takie zmiany czekały na mnie w tym przedsionku piekła, może być ciekawiej, niż do tej pory sądziłam.

Z westchnieniem wyłączyłam radio i skupiłam się na drodze. W pewnym momencie spod maski zaczął się wydobywać dym. Syknęłam pod nosem kolejne przekleństwo. Pieprzone szczęście! Przecież byłam na całkowitym odludziu, na litość Boską! Pozostało jeszcze kilkadziesiąt mil do pierwszych zabudowań tego przeklętego miasteczka. Silnik jednak nie słuchał moich błagań o litość i dalszą pracę. Krztusząc się, by w końcu wydobyć z siebie dziwny dźwięk, przypominający duszenie kurczaka, w końcu całkowicie zamilkł. Samochód zatrzymał się. Cisza, jaka zapadła, nie wróżyła dla mnie najlepiej. Uderzyłam czołem o kierownicę, czując, że to nie koniec moich problemów, a niestety dopiero szatański początek.

Zew serca - WYDANA! (25.01.2022 r.)Where stories live. Discover now