List #2

554 82 9
                                    

5 grudnia, 2014

Hej Leno,

bardzo zaskoczyłaś mnie swoim listem. Nie spodziewałem się od Ciebie żadnej wiadomości. Właściwie... już dawno straciłem nadzieję. Wiem, jak bardzo zraniłem Cię swoim wyjazdem. Nie oczekiwałem nawet, że mi wybaczysz. A te listy... nie chciałem ich wysyłać. Zawsze je pisałem, ale bałem się nakleić na nie znaczki i wysłać je Tobie.

To Marlene. 

To ona wysyłała moje listy. Powiedziała mi o tym, kiedy się wkurzyłem, bo moje listy wciąż i wciąż ginęły. A ja nie wiedziałem dlaczego. Wtedy powiedziała mi o wszystkim: że czytała je, by potem wysłać je do Ciebie. 

A ja opowiedziałem jej o Tobie, Leno.

Wiesz, nasze relacje z Marlene trochę się zmieniły. Teraz... zaczynamy inaczej, od nowa. Myślę, że to dla nas nowa, lepsza droga. Bardzo się z tego cieszy. I nie ma nic przeciwko moim listom do Ciebie. Wie, ile przeszłaś.

Przepraszam, że tak dużo jej powiedziałem, ale naprawdę nie potrafiłem trzymać tego w sobie dłużej. Zasługujesz, żeby inni o Tobie usłyszeli. Byłaś i jesteś naprawdę silną osobą. Naprawdę Cię podziwiam.

Twoja matka była wspaniałą kobietą i z pewnością Cię kochała. Była jednak kobietą zagubioną i to ją zniszczyło. Nikt nie powienien nikogo obwiniać, a już szczególnie Ty siebie. Niestety jest tak, a nie inaczej. Nie potrafimy zmienić biegu wydarzeń.

Leno, dziękuję Ci, że we mnie uwierzyłaś. Dzięki Tobie wybrałem się do tej szkoły. Czuję się tutaj zupełnie inaczej, lepiej. Podobno mam wielki talent, o którym tak ciągle wspominałaś. Nigdy nie przestałaś we mnie wierzyć, kiedy ja przestałem w siebie.

Mam wrażenie, że od kiedy tutaj przyjechałem moje obrazy są jakieś inne. Jakby im czegoś brakowało. Bo brakuje mi Twoich wnikliwych uwag na temat moich prac. Brakuje mi tego, że Ty wiedziałaś doskonale, co przedstawiają moje obrazy. Jakby moje obrazy były Twoimi. Jakby mój umysł był zarazem mój, jak i Twój.

Ile dałbym żeby się z Tobą zobaczyć. Te wszystkie gwiazdy o których mówisz: zebrałbym je wszystkie, co do jednej i dał komuś, kto pozwoliłby mi Ciebie zobaczyć. Mam Tobie tyle do powiedzenia. Nie starczyłoby mi chyba atramentu, żeby Ci o tym wszystkim opowiedzieć. Tak, piszę do Ciebie piórem, ale takim prawdziwym. Doskonale pamiętam, że uwielbiasz listy i ich tworzenie. Dlatego specjalnie dla Ciebie wytrzasnąłem pióro i atrament, a teraz babram się w tym gównie i naprawdę mam dość, ale wiem że Tobie się to spodoba. Och, chyba nie powinienem pisać "gówno" w liście. To niszczy jego "poetycki" charakter. Przepraszam, już nie będę rzucać "gównem" w naszych listach. Jestem taki niewychowany. Nie rozumiem, jak mogłaś mnie znosić.

U mnie również zbliżają się egzaminy. Muszę naprawdę harować. Chodzić na zajęcia, uczyć się i jeszcze pracować w kawiarni. Ale wbrew pozorom, podoba mi się ta praca. Jest tu bardzo przytulnie, spodobałoby Ci się. Puszczamy dobrą muzykę i serwujemy Twoją ulubioną mokkę karmelową. Czasem kiedy obsługuję klientów, a oni zamawiają twój święty napój, daję im trochę zbyt dużo karmelu, bo myślę o Tobie, a ty zawsze uwielbiałaś dużo karmelu. I robię to zupełnie nieświadomie.

Nie martw się, Marlene już nie czyta naszych listów. Szanuje naszą prywatność i bardzo to w niej lubię. Że ona doskonale rozumie.

Pozdrów ode mnie swoją babuszkę. Powiedz, że niezwykle tęsknię za jej ciastem z jabłkami. Już nigdy więcej nie zjem chyba tak dobrego ciasta. Gdyby się tylko dało (a pewnie się nie uda), mogłaby mi wysłać to ciasto pocztą, ale myślę że nie przeżyłoby tak długiej drogi. Ja ledwie przeżyłem.

Powodzenia na egzaminach! Dziękuję Ci za Twój list. Naprawdę się go nie spodziewałem. Poprawiłaś mi nim dzień.

Dziękuję Ci za to z całego serca.

Twój na wieki,

Alex.

Gwiazdy w oceanieWhere stories live. Discover now