#Viola
- Spokojnie, przecież nic takiego się nie stało. - uspokajał mnie Wojtek.
- Nic się nie stało?! Jesteśmy uwięzieni w pokoju, bo pewna kaleka wywaliła klucz! Nadal uważasz, że nic się nie stało?! - wrzasnęłam, cudem powstrzymując się przed rzuceniem się na Wojtka z pieściami.
- No wiesz, jesteśmy sami w pokoju... Nikt nam nie przeszkodzi... Więc może... - chłopak poruszył zabawnie brwiami. W innych okolicznościach padłabym ze śmiechu, ale teraz miałam wyłącznie ochotę na wyrzucenie go z balkonu.
- A nie pierdolnął Cię ktoś drzwiami? Bo ja jestem chętna! - doskoczyłam do Szczęsnego, okładając go pięściami po torsie i ramionach. Piłkarz jakby zupełnie nieporuszony moimi ciosami, przytrzymał mnie za nadgarstki, odsuwając od siebie na wyciągnięcie ramion.
Wyrwałam ręce z uścisku i wściekła jak osa, ruszyłam do pokoju. Chwyciłam telefon, wybierając numer Kasi. Jeden sygnał, drugi, trzeci i poczta głosowa. Spróbowałam jeszcze raz. I jeszcze raz. A ta nadal nie odbiera! Wróciłam na balkon, gdzie nadal stał Wojtek.
- Uspokoiłaś się? - skinęłam głową, chociaż w środku byłam jeszcze bardziej zła.
- I bardzo dobrze. Złość piękności szkodzi. - Wojtuś przytulił mnie, całując w czoło.
- Tak. Posiedzimy tu sobie kilka godzin, przy okazji ominie nas obiad, ale spędzimy przyjemnie czas w swoim towarzystwie. - objęłam chłopaka ręka w pasie, opierając głowę o jego tors. Wojtek napiął mięśnie, jednak nie zaprzątałam sobie tym głowy, uważnie studiując twarz chłopaka. Widać, że wzmianka o obiedzie zadziałała. Mój łakomczuch... Viola stop!
- Nie będzie obiadu powiadasz? - zagryzłam usta, powstrzymując chichot i leciutko skinęłam głową. Piłkarz wypuścił mnie z objęć, i zbliżył się do barierki.
- POMOCY!!! - wydarł się tak nagle, że aż podskoczyłam.
- RATUNKU!!! - kontynuował. Zatykając uszy, zbliżyłam się do chłopaka. Spojrzałam na dół i... Czy to jest Piszczu? Tak, to on... Co on tam trzyma? To klucz... Nasz klucz!
- Zamknij się! - wrzasnęłam na Szczęsnego, a ten momentalnie ucichł.
- PISZCZU!!! - wydarłam się. Łukasz zaczął rozglądać się na boki.
- Na górze pojebie! - piłkarz spojrzał we wskazanym kierunku i pomachał do mnie i Szczeny.
- Nie szczerz się tak, tylko rzuć nam ten klucz! - "poprosił" bramkarz.
- Ten? - zapytał Piszczek, unosząc w dłoniach metalowy kluczyk.
- Tak ten! Nie gadaj tyle, tylko rzucaj! - ponagliłam chłopaka. Piszczu wziął zamach, po czym rzucił przedmiot w powietrze...
- Ała! - rozległo się piętro wyżej. Szybko spojrzałam do góry. Na balkonie nad nami stał Arek Milik, i z zaciekawieniem przyglądał się NASZEMU kluczowi! No ja pierdole...
- Milik! To jest nasz klucz! Oddawaj go! - wydarł się Szczena.
- A po co on wam? - Arek przechylił się przez barierkę, i z głupkowatym uśmieszkiem, spoglądał na nas.
- Żebyś się pytał! Oddaj! - odpyskowałam.
- Moment. - brunet znikł w swoim pokoju. Wymieniliśmy ze Szczęsnym zdziwione spojrzenia.
- Już. - po chwili napastnik pojawił się na balkonie.
- Dawaj go! - ponaglał Arka, Szczęsny.
- Powinien już u was być. - wyszczerzył się Milik.
- He? - co on, portal otworzył?
- Rety, jaka ty jesteś głupia Wilczku. Spuściłem klucz w toalecie, żeby dopłynał do was przez rurę. - wytłumaczył mi niezwykle dumny z siebie Milik. Przyłożyłam rękę do twarzy i zaczęłam się śmiać.
- Z czego się śmiejesz? - zapytał Wojtek.
- Poddaję się. - stwierdziłam, zostawiając zdumionego piłkarza na balkonie.😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈
Hejka Naklejka! 😁
Trochę heheszków i hihiszków w tym rozdziale 😱😂😂😂💞
Jak wam się podobał? 👌😏⭐
Dziękuję i do następnego 😈
Adios Amigos! ❤❤❤❤
![](https://img.wattpad.com/cover/82939583-288-k842250.jpg)
ESTÁS LEYENDO
Gówniara | Wojtek Szczęsny ✔
FanficNigdy nie baw się uczuciami innych, bo przyjdzie czas, że ktoś zabawi się Twoimi uczuciami, i nie będzie Ci już do śmiechu...