Chapter 11.

8.4K 481 119
                                    

Elo meine śmierciojadki!

Co tam u was? Ja tam męczę się że szkołą i wczesnym wstawaniem, ale dałam radę to napisać *.*

Mam nadzieję, że się spodoba i tak dalej, i tak dalej...

Dobra nie przynudzam.

Enjoy reading! Komentujcie, gwiazdkujcie, bla, ble and idfk...

***********************************************************************************************

  Harry obudził się z przedziwnym wrażeniem, że ktoś się w niego wpatruje. Otworzył zaspane oczy i zobaczył przed swoją linią wzroku rudą czuprynę Rona. Odskoczył ze strachem i kopnął wyższego chłopaka w podbrzusze, czarne włosy opadły na przerażone oblicze Harry'ego.

  - Co ty odwalasz Potter? - wyjęczał skulony Ronald.

  Przestraszony chłopak cofał się głębiej w łóżko, jednocześnie szukając swoich okularów. Wreszcie jego dłoń natrafiła na metalowe oprawki, które natychmiast wsunął na nos. Przyjrzał się uważnie poczerwieniałej z bólu twarzy Ronalda, nie wiedział co o tym myśleć.

  - Co ty tu robisz? - mruknął Harry nie odpowiadając na poprzednie pytanie rudego. - Dlaczego stałeś tak blisko mnie?

  - Leżałeś tak nieruchomo, że baliśmy się, że przestałeś oddychać czy coś, więc próbowałem cię obudzić, za co dostałem kopa. - Ron powoli zbierał się z kolan, ciężko opierając się o łóżko Harry'ego. - Coś ty taki wystraszony?

  - Jestem lekko przewrażliwiony po zdarzeniach z Cedrikiem. - mruknął czarnowłosy wstając z łóżka. - Przepraszam.

  Harry starał się wyglądać na skruszonego, co musiało mu się udać, ponieważ Ron skinął głową, a w jego oczach pojawiło się zrozumienie. Potter miał ochotę prychnąć lekceważąco, ale powstrzymał się i ruszył do swojego kufra. Otworzył go ostrożnie, jego oczy rozszerzyły się w szoku, na górze jego poskładanych ciuchów leżało zdjęcie przedstawiające jego i Voldemorta, wokół ramki owinięta była Nagini. Wyglądała jakby je chroniła, podniosła głowę i zasyczała Harry'emu na powitanie.

  - Tu się schowałaś, martwiłem się, że gdzieś mi popełzłaś. - wyszeptał Harry, jednocześnie pozwalając wężycy na owinięcie się wokół swojego ramienia.

  Potter schował głębiej zdjęcie i wyjął potrzebne mu ciuchy. Miał zamiar już iść do łazienki, kiedy zatrzymał go Ron, łapiąc za ramię.

  - Do kogo ty właśnie gadałeś? - zapytał rudzielec uważnie patrząc w oczy Harry'ego. - Wyraźnie słyszałem jak do kogoś mówisz.

  W tym momencie Nagini wpełzła wyżej na jego ramię ukazując się Ronowi spod naręcza ciuchów. Weasley pisnął wystraszony i odskoczył, patrzył na małą wężycy jakby była wielkości całego Hogwartu, a nie miała co najwyżej dwadzieścia centymetrów. Bez zastanowienia wybiegł z dormitorium, Harry nie musiał się pytać gdzie biegnie rudy, wiedział doskonale, że Hermiona za chwilę się tu zjawi, więc postanowił tę chwilę wykorzystać na przyszykowanie się na nowy dzień.

  Po zmyciu z siebie resztek snu, który wciąż ciążył mu z lekka na powiekach, wysuszył włosy jednym zaklęciem, ale związaniu ich na karku, zajęło mu najwięcej czasu. Harry nie widział wcześniej potrzeby, aby je spinać, wreszcie po dłuższym zmaganiu się z nimi mógł wyjść.

  :Wyglądasz słodko, wężyku.: Wysyczała wesoło Nagini, wpełzając do rękawa szaty chłopaka.

  :Dziękuję, Nagiś.: Powiedział słodko i sięgnął po klamkę.

Black Violets Bloom Around Us||TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz