- Wzywałeś mnie, Hatchfield.
- Od pierwszego września – profesor Hatchfield.
- Nawet mnie nie uczysz! – parsknął rozjuszony Draco, mierząc mężczyznę nieprzyjaznym spojrzeniem.
Znajdowali się w gabinecie położnym na parterze prawego skrzydła Hogwartu. Z okien rozciągał się widok na kawałek błoni i Zakazany Las, a światło słoneczne, wpadające do pokoju, odbijało się od niezliczonej ilości lusterek rozmieszczonych po całym pomieszczeniu. Zresztą, cały gabinet był urządzony dość nietypowo. Rok szkolny zaczął się ledwo tydzień temu, a nowy profesor zdołał się już całkowicie rozlokować. Draco patrzył otępiałym wzrokiem na wiszący pod sufitem szkielet jakiegoś niewielkiego, lotnego zwierzęcia, na próbki organizmów zamknięte w szklanych szkatułach i na półki uginające się pod ciężarem niezliczonej ilości książek. Najwięcej pozycji dotyczyło magicznych zwierząt. Jak już młody Malfoy zdążył się zorientować – był to temat wodzący wszystkich dekoracji wnętrza.
- Pogłębiła ci się obsesja? – spytał zdawkowo Draco.
- Można powiedzieć i tak – stwierdził Hatchfield, odsłaniając uśmiechem rząd śnieżnobiałych zębów. – Ale nazwałbym to inaczej. Bardziej coś w stylu fascynacji, hobby...
- Więc uważasz za hobby trzymanie w pokoju zdechłe zwierzęta?
- Nie zrozumiesz, Draco, nie masz hobby – odparł luźno i rozsiadł się wygodnie w fotelu, patrząc na niego z zagadkowym uśmiechem. – Nigdy nie podejrzewałem, że wrócisz na ostatni rok nauki. Nawet po rozmowie z Narcyzą nie byłem przekonany, czy stawisz się pierwszego września w zamku.
- Jesteś jej pieskiem na posyłki? Będziesz mnie pilnować? – warknął rozeźlony Malfoy, wpychając dłonie do kieszeni.
- Tak też można powiedzieć, ale odradzałbym – mruknął tylko Hatchfield. – Jestem tu by nauczać na temat magicznych zwierząt, bo obydwa tematy to moja pasja. A ty, Draco, czy ty masz jakąś pasję?
- Lubię grać. Ludziom na nerwach – burknął, na co profesor zareagował donośnym śmiechem.
- Skoro jesteś teraz wolny i praktycznie spłukany, musisz pomyśleć o przyszłości.
- Jak to praktycznie spłukany... – zaczął, marszcząc groźnie brwi.
- Myślisz, że fortuna Malfoyów tak po prostu nie została podzielona? Twój ojciec wszedł w parszywe układy i znaczna większość pieniędzy została po prostu przeznaczona na spłaty. Narcyza zadecydowała odciąć cię od majątku. Dorosłość to nie bajka, Draco, będziesz musiał pracować na własną miskę jedzenia. Nie mówiła ci? – parsknął Hatchfield, machnął ręką i w końcu wstał od biurka. Zaczął przechadzać się między tuzinami słoików z zawartością co najmniej obrzydliwą, aż nie znalazł się przy regale zawalonym z góry na dół książkami.
- Więc tuż po szkole mam lecieć na zbity pysk do jakiejś marnej pracy, żeby mieć za co żyć? – warknął, nie mogąc uwierzyć w ilość nagromadzonych nieszczęść, która zaczęła na niego w ostatnim czasie spadać.
- Możesz, ale nie to chciałbym ci zaproponować – odparł spokojnie profesor, wyciągając z półki jedną z tych pozycji o magicznych stworzeniach.
- Więc słucham.
- Widzisz, ja spełniam marzenia, bo tak zostało mi to wpojone w dzieciństwie, szukać tego, co daje przyjemność. Ty natomiast – tu skierował palec na jego pierś, unosząc zadziornie brew – zostałeś zaprogramowany na zarabianie pieniędzy, gdzie najczęściej szczęście nie idzie w parze z pracą. Chcę cię przeprogramować.
![](https://img.wattpad.com/cover/83039989-288-k452545.jpg)
CZYTASZ
Nie igraj z ogniem, Draco
FanfictionPo wojnie Draco Malfoy wraca warunkowo do Hogwartu. Czeka go ogień i pewna ognistowłosa kobieta. Da radę postawić się swojej przeszłości i dobrze wybrać przyszłość?