10 Zaklęcie

1.5K 135 4
                                    


               Wybudził się ze snu z przerażeniem. Coś paraliżowało całe jego ciało. Czuł na karku  chłodny oddech, a na ustach ciepłą rękę.

                – Wstawaj, Malfoy. I nie waż się pisnąć choćby słowa – warknął męski głos tuż przy jego uchu. Draco czuł jak serce niemal próbuje wyfrunąć z jego klatki piersiowej. Zimny pot zalał całe ciało, które po dłuższej chwili odzyskało czucie i zdolność do ruchu.

                  Zgiął zesztywniałe palce u rąk i rozejrzał się wkoło podejrzliwie. Napotkawszy tuż przy swojej twarzy czyjąś ukrytą w mroku postać, niemal wrzasnął ze strachu. Miał z początku wrażenie, że to jedynie mara nocna.

               – Wstawaj – syknął intruz, celując w niego końcem jarzącej się w ciemności różdżki. Malfoy niepewnie podniósł się do pionu, z dużą ostrożnością kontrolując swoje ruchy.

                 – Kim jesteś? – spytał w końcu, pomału opatulając się szkolną szatą. Schował dłoń w jej kieszeni, ale nigdzie nie wyczuł różdżki. Jego niepokój drastycznie się zwiększył.

                  – Bez gadania – warknęła postać. – Idziesz przodem.

                  Chyba nie miał wyboru. Jego mózg zażarcie analizował sytuację, wymyślając coraz to różniejsze drogi ucieczki. Wszystkie oczywiście nierealne, nie w tej sytuacji z pewnością. Bez możliwości obrony, bez świadomości, co się dzieje.

                  Ruszył w stronę wyjścia, mierząc lodowatym spojrzeniem jednego ze Ślizgonów z dormitorium. Patrzył na niego szeroko otwartymi oczami. Draco sam nie wiedział, czy na jego twarzy widniało przerażenie, czy może kpina. Złość za brak pomocy niemal go przytłoczyła, czuł się koszmarnie bezsilny, mogąc jedynie zmierzyć współlokatora.

                 Szedł korytarzami Hogwartu w samych spodniach od piżamy i krzywo narzuconej szacie uczniowskiej. Chłód posadzki zdecydowanie doskwierał w bose stopy. Między łopatkami Draco czuł jak wbija się koniec różdżki „porywacza". Miał głupie wrażenie, że to jedynie chory sen. Zimna podłoga z każdym krokiem jednak odwodziła go od takiej perspektywy. Musiał się chyba pogodzić, że to wszystko dzieje się naprawdę.

                  Kiedy wyszli na błonia Draco przestał się niepokoić. Zamiast tego odczuwał przerażenie, które wręcz rozsierdzało go od środka. Szedł jednak dalej, choć nogi w pewnych momentach zaczęły mu się uginać. Oddychał płytko i z nerwów miął rękaw szkolnej szaty.

                 Czy właśnie szedł w piżamie na pewną śmierć?

                 Nie chciał się tego dowiedzieć. Chciał się już obudzić we własnym łóżku.

                 –Nie ociągaj się – warknął idący za nim człowiek, czując, że Dracon zwalnia. Pchnął go lekko w przód, co całkowicie zaważyło na wszystkich emocjach kotłujących się w środku.

                  W mgnieniu oka podjął decyzję.

                  Odwrócił się gwałtownie i sprawnym ruchem przyłożył przeciwnikowi w szczękę. Coś lekko chrupnęło, a siła uderzenia odepchnęła mężczyznę do tyłu. Malfoy prędko go dopadł i wyrwał różdżkę z ręki. Wycelował nią prosto w jego głowę i nie czekając na żadną reakcję ze strony porywacza, trzasnął zaklęcie porażenia.

Nie igraj z ogniem, DracoWhere stories live. Discover now