Wróciłam z patrolu. Nie wiem dlaczego ale nie mogę wybić sobie z głowy tych niebieskich tęczówek. Były one przeraźliwie niebieskie wręcz błękitne, niczym bez chmurne niebo. Były wyjątkowe, tak rzadko spotykane w grupie łowców. Przepełnione dzikością, wolnością.
Starałam wybić sobie z głowy młodego wilkołaka, było to niezwykle trudne zadanie. Byłam już po treningu i kolacji, zaraz zacznie się nocny trening. Tym razem będzie on prowadzony przez Kaspiana. Czyli dzisiaj czeka mnie bardzo męcząca noc. Niestety mam przerąbane.
Udałam się na tą samą polankę, na którą się dzisiaj rano się spóźniłam. W nocy las wygląda inaczej o wiele mrocznej. Wszystko staje się bardziej tajemnicze, szczególnie w te dni gdy księżyc oświetla drzewa swoją poświatą.
Gdy weszłam na polane mój obecny trener już tam był. Jak zwykle przed czasem. To gorzej dla mnie. Spojrzał na mnie srogo. No to mam mega wycisk dzisiaj.
Ruszył biegiem w głąb lasu, uznałam to znak by za nim ruszyć. Ogarnij tu faceta ani część ani nic.Pff.. typowe.
Biegłam za Kaspianem po leśnej drodze. Utrzymywał szybkie tępo, ale jakoś jeszcze dawałam rade zdążyć za nim.
Teren pod moimi stopami stawał się coraz bardziej nie równy. Musiałam zachować ostrożność żeby się nie wywalić. Kierował się na północ, czyli blisko granicy. Trochę mnie to zaniepokoiło, ale na razie wolałam skupić się na dostrzegli czegokolwiek w powiększającej się ciemności.
W głowie śmignął mi obraz wydarzeni z jeziora. Nie rozumiem dlaczego mnie to tak męczy to bez sensu. Przecież to normalne,że można tam spotkać wilkokrwistych. Pamiętam każdy szczegół jego twarzy. Ehh... Carter ogarnij się już, skup się żeby przetrwać dzisiejszą noc.
Kaspian zatrzymał się około pięciu kilometrów od granicy. Zazwyczaj zajęcia odbywają się bliżej bazy. Miałam złe przeczucia. Ale mojego trenera to nie obchodziło. Zaczął od lekkiej rozgrzewki, czyli około godziny rościągania, przysiadów, brzuszków i pompek.
Kilka razy mignęły mi jakby jakieś cienie , ale w końcu księżyc jest już wysoko, to normalne,że drobne zwierzęta zostawiają duże ciemne plamy. Przynajmniej tak sobie mówiłam. Myślałam ,że zaczniemy teraz sparing. Ale trener chyba miał inne plany. Zaczął do mnie podchodzić, teraz miałam kompletny mętlik w głowie.
Po chwili był blisko mnie, za blisko. Podniósł rękę ku mojej twarzy spodziewałam się ataku, lecz on nie nastąpił. Musnął dłonią moją twarz i założył mi kosmyk niesfornych włosów za ucho. Na ten gest spiełam się jeszcze bardziej niż na najmocniejszy cios.
-Carter, moja mała Carter...- powiedział szeptem. Nie wiedziałam co się dzieje, to mój trener, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Próbowałam się trochę odsunąć, lecz on widząc moje zamiary chwycił moje ramie uniemożliwiając mi ucieczkę. Genialnie...-Gdzie chcesz iść?
- Skoro nie trenujemy to do domu.- powiedziałam to co najbardziej wydawało się logiczne. Choć tak naprawdę poszłabym gdziekolwiek byle jak najdalej od niego.
- Możemy robić inne rzeczy, dzisiaj odpuścimy sobie trening.
- Sam pan mówił, że jestem beznadziejna i mogę trenować pięć razy więcej, ale i tak to nic nie da.- zwróciłam mu uwagę starając się wyplątać z jego uścisku.
- Po pierwsze nie pan. Jestem dorosłym mężczyzną a ty młodą kobietą, mówmy sobie na ty poza zajęciami. I proszę cie nie wyciągajmy starych urazów.
-Nie mam zamiaru kontaktować się z panem poza zajęciami, więc nie będę miła okazji mówić do pana po imieniu.- I taka była prawda po zajęciach unikam go jak mogę zazwyczaj mi sie to udaje.
- Umm... Zadziorna, lubię cie taką Carter.- przyciągnął mnie bliżej, tak że stykaliśmy się torsami.Było to strasznie nie komfortowe.Zaczęłam się bardziej wydzierać.- Przestań. Wiem, że tego też chcesz.- powiedział wprost do mojego ucha. Był młodym dobrze zbudowanym mężczyzną o blond włosach i brązowych ochach. Jest przystojny i większość kobiet nie myślało by drugi raz mając taką okazje, ale ja do tej większości się nie zaliczałam.
- Nie chce.- powiedziałam spanikowana.
-No cóż to może lepiej zacznij chcieć. Bo widzisz ja mam na to ochotę odkąd skończyłaś szesnaście lat, czyli kilka długich miesięcy. Kusisz mnie tym jak się poruszasz, tym, że nie robisz tego celowo. Gdy patrze na ciebie i twoje kształty podczas treningu ledwo się kontroluje. Pociągasz mnie swoją niewinnością, nie jesteś taka jak tamte szmaty. Jesteś piękna i...- nie dałam mu dokończyć.
-Nie! Puść mnie , ja nie chce zrozum, nie chce.- byłam już zdesperowana, wiedziałam co chce zrobić i to mnie przerażało. Wiem, że łowczynie w moim wieku nie czekają z utratą cnoty, ale nie chce zrobić tego z przypadkowym mężczyzną, lub facetem do którego nie będę nic czuć. Wyszarpnęłam się na chwilę , chciałam uciec , lecz nie zdążyłam. Powalił mnie na ziemie. To już koniec..
Zaczął składać pocałunki na mojej szyi, starałam się mu to utrudnić, ale dawało to marny efekt. Po moich policzkach lały się strugi łez. Prosiłam żeby przestał. Kątem oka dostrzegłam zbliżający się cień, chyba odbija mi z tego wszystkiego. Przerażenie odbiera mi władzę nad sobą. Teraz do tego doszedł szelest.
Kasper zaczął ściągać mi koszulkę, już nie miałam po co walczyć, on i tak zrobi co będzie chciał. Ja porostu nie chciałam się na to patrzeć, poddałam się...
Nagle jego ciężar zniknął. W co on się bawi, chce dać mi złudną nadzieję? Podniosłam głowę. Przede mną toczyła się walka. Chociaż walką tego bym nie nazwała. Kaspian leżał na ziemi i był okładany przez jakiegoś chłopaka. Gdy mój trener miał dość i się nie ruszał, a jedyna oznaką tego że żyje był oddech uciekający przez usta, wstał i podszedł do mnie. Kucnął obok tak żebyśmy mieli oczy na tej samej wysokości.
Spojrzałam na niego. Przywitały mnie te same tęczówki co nad jeziorem.
-Maleńka mówiłem żebyś zaczekała.- powiedział.
Z tych wszystkich emocji nie miałam na nic siły. Oddałam się ciemności...
CZYTASZ
Łowczyni✔
WerewolfW świat o żelaznych zasadach wkrada się powiew dzikości i braku ogłady. W świat bez emocji wkraczają uczucia.