11.

46.7K 2.7K 1.4K
                                    

Amber dalej stała w miejscu, a jej mina była niewzruszona, tak jakbym w ogóle nie zadał tego idiotycznego pytania.

-Ćpałeś coś? - uniosła jedną brew i spojrzała na mnie jak na kretyna.

-Nie. Kurwa, znaczy nie, że cały czas tylko w niedzielę od dwunastej-kurwa. - przestałem, gdy zorientowałem się jak debilnie to zabrzmiało.

Mam przesrane.

-Ale ty masz zlasowany mózg przez te imprezy. - parsknęła śmiechem i odwróciła się, aby wyjść.

Szybko podbiegłem do niej i złapałem za jej łokieć, po czym odwróciłem ją w swoją stronę i zamknąłem drzwi.

-Słuchaj, ja mówię poważnie. - westchnąłem, a ona uniosła głowę i spojrzała prosto w moje oczy.

Nienawidzę siebie za to.

-Posłuchaj mnie. Nie wiem co brałeś, ale chyba musisz się położyć, bo poważnie ci to zaszkodziło.

-Po prostu bądź moją dziewczyną w niedzielę.

-Po co? Człowieku o co ci chodzi? - teraz już była nie tyle co zdezorientowana, ale zła.

-Okej. - westchnąłem i przeczesałem dłonią włosy, po czym odwróciłem się w stronę szafek. - Moja matka truje mi dupe, że mam dorosnąć i znaleźć sobie dziewczynę, a że ty spełniasz jej standardy idealnej dziewczyny to powiedziałem, że się spotykamy. - wyjaśniłem jej i odwróciłem głowę, aby spojrzeć na jej twarz.

Patrzyła na mnie przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami, po czym otworzyła szeroko oczy.

No i się zacznie.

-Co zrobiłeś!? - wydarła się, na co przewróciłem oczami.

-No chciałem żeby się odczepiła i tak głupio palnąłem. - uderzyłem pięścią w szafkę przede mną i odwróciłem się w stronę wściekłej dziewczyny.

-Ale-ty... Dlaczego akurat ja!? - rzuciła torbę gdzieś na ławkę i założyła ręce na biodrach.

-Bo spełniasz jej standardy cudownego dziecka. Ułożona, grzeczna, kulturalna i nawet ładna. - wzruszyłem ramionami.

Na moje słowa dziewczyna tylko prychnęła i przewróciła oczami.

-I co? Mamy przed nią udawać parę? Przecież ja nawet, kurwa, nie mogę wytrzymać z tobą pięciu minut bez kłótni. Nie wysłużysz się mną.

-To nie tak. Tu chodzi tylko o jeden obiad. Pojechałabyś ze mną do nich w niedzielę, a następnego dnia nie byłoby nawet tematu.

-Ty okłamujesz swoich rodziców.

-Nie mogłabyś po prostu wyświadczyć mi przysługi? - warknąłem, stając bliżej niej. - Jedna, jedyna przysługa. Prośba.

-Nie pomogę ci w czymś takim, Will. To przesada. Są jakieś granice.

-Nie to nie. Nie licz na to, że będę cię błagał. - burknąłem i szybko zabrałem swoją sportową torbę z ławki, po czym wyszedłem z szatni, trzaskając drzwiami.

Wyszedłem z łącznika i od razu skierowałem się w stronę parkingu. Szybko znalazłem swój samochód i wsiadłem do niego. Rzuciłem swój bagaż na miejsce obok i odpaliłem silnik.

Wyjechałem z parkingu, a w drodze do swojego mieszkania złamałem chyba ze dwadzieścia przepisów drogowych.Byłem wkurwiony

Raz, jedyny raz ją o coś poprosiłem, ale nie. Trudno, błagać jej nie będę. Najwyżej znów okłamię moją matkę, ale nie zamierzam płaszczyć się przed Amber.

We Found HappinessWhere stories live. Discover now