Amber dalej stała w miejscu, a jej mina była niewzruszona, tak jakbym w ogóle nie zadał tego idiotycznego pytania.
-Ćpałeś coś? - uniosła jedną brew i spojrzała na mnie jak na kretyna.
-Nie. Kurwa, znaczy nie, że cały czas tylko w niedzielę od dwunastej-kurwa. - przestałem, gdy zorientowałem się jak debilnie to zabrzmiało.
Mam przesrane.
-Ale ty masz zlasowany mózg przez te imprezy. - parsknęła śmiechem i odwróciła się, aby wyjść.
Szybko podbiegłem do niej i złapałem za jej łokieć, po czym odwróciłem ją w swoją stronę i zamknąłem drzwi.
-Słuchaj, ja mówię poważnie. - westchnąłem, a ona uniosła głowę i spojrzała prosto w moje oczy.
Nienawidzę siebie za to.
-Posłuchaj mnie. Nie wiem co brałeś, ale chyba musisz się położyć, bo poważnie ci to zaszkodziło.
-Po prostu bądź moją dziewczyną w niedzielę.
-Po co? Człowieku o co ci chodzi? - teraz już była nie tyle co zdezorientowana, ale zła.
-Okej. - westchnąłem i przeczesałem dłonią włosy, po czym odwróciłem się w stronę szafek. - Moja matka truje mi dupe, że mam dorosnąć i znaleźć sobie dziewczynę, a że ty spełniasz jej standardy idealnej dziewczyny to powiedziałem, że się spotykamy. - wyjaśniłem jej i odwróciłem głowę, aby spojrzeć na jej twarz.
Patrzyła na mnie przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami, po czym otworzyła szeroko oczy.
No i się zacznie.
-Co zrobiłeś!? - wydarła się, na co przewróciłem oczami.
-No chciałem żeby się odczepiła i tak głupio palnąłem. - uderzyłem pięścią w szafkę przede mną i odwróciłem się w stronę wściekłej dziewczyny.
-Ale-ty... Dlaczego akurat ja!? - rzuciła torbę gdzieś na ławkę i założyła ręce na biodrach.
-Bo spełniasz jej standardy cudownego dziecka. Ułożona, grzeczna, kulturalna i nawet ładna. - wzruszyłem ramionami.
Na moje słowa dziewczyna tylko prychnęła i przewróciła oczami.
-I co? Mamy przed nią udawać parę? Przecież ja nawet, kurwa, nie mogę wytrzymać z tobą pięciu minut bez kłótni. Nie wysłużysz się mną.
-To nie tak. Tu chodzi tylko o jeden obiad. Pojechałabyś ze mną do nich w niedzielę, a następnego dnia nie byłoby nawet tematu.
-Ty okłamujesz swoich rodziców.
-Nie mogłabyś po prostu wyświadczyć mi przysługi? - warknąłem, stając bliżej niej. - Jedna, jedyna przysługa. Prośba.
-Nie pomogę ci w czymś takim, Will. To przesada. Są jakieś granice.
-Nie to nie. Nie licz na to, że będę cię błagał. - burknąłem i szybko zabrałem swoją sportową torbę z ławki, po czym wyszedłem z szatni, trzaskając drzwiami.
Wyszedłem z łącznika i od razu skierowałem się w stronę parkingu. Szybko znalazłem swój samochód i wsiadłem do niego. Rzuciłem swój bagaż na miejsce obok i odpaliłem silnik.
Wyjechałem z parkingu, a w drodze do swojego mieszkania złamałem chyba ze dwadzieścia przepisów drogowych.Byłem wkurwiony
Raz, jedyny raz ją o coś poprosiłem, ale nie. Trudno, błagać jej nie będę. Najwyżej znów okłamię moją matkę, ale nie zamierzam płaszczyć się przed Amber.
YOU ARE READING
We Found Happiness
Teen FictionMaski już opadły... ____________ © Pizgacz, 2016/2017