~Brat...~

729 73 9
                                    

-Że co.- poziom mojej irytacji wynosił maksimum, a ta okularnica jeszcze bardziej podsycała mój gniew.

-To tylko jedno, małe zgłoszenie, ktoś zadzwonił, że zauważył naćp...

-Gówno mnie to obchodzi, to sprawa dla policji, nie wydziału śledczego.- prychnąłem.

-Jak zawsze robisz z siebie naburmuszonego panicza.- czterooka wywróciła oczami.-Wydział śledczy to nie tylko zabójstwa i tajemnicze zniknięcia.

-Nie będę latał za bandą rozwydrzonych bachorów, poza tym już dawno powinienem być w domu.

-Levi'u Ackerman w tej chwili masz zasto...- wstałem i wyszedłem. Nie będzie mi wariatka ustalać reguł. Szybkim ruchem zawinąłem kurtkę z wieszaka na korytarzu i ruszyłem w stronę głównego wyjścia.-LEVI! Poczekaj!- obróciłem się gwałtownie z zamiarem przywalenia mojej oprawczyni ale niestety w ostatniej chwili zrobiła unik.-Co tak agresywnie.- zachichotała. Zmierzyłem ją morderczym wzrokiem. Już miałem rzucić jakąś kąśliwą uwagę ale przerwał mi męski głos.

-Levi, Hanji, dobrze, że jesteście. Mamy problem z pewną grupką dzieciaków, demolują galerię handlową, a ochrona nie jest w stanie ich powstrzymać, podejrzewamy również, że są pod wpływem środków odurzających.

-A nie mówiłam, teraz musisz jechać.- zgromiłem ją wzrokiem.

-To działka zwykłej policji nie nasza, już to mówiłem.

-Nile powiedział, że mają pełne ręce roboty i nie mają kogo wysłać.

-A miejskie służby?- zapytałem z nadzieją w głosie, miałem dość całego dnia, marzyłem tylko o kąpieli i łóżku.

-Chcesz ich tam wysłać by i oni się zabawili.- blondyn podniósł jedną brew do góry.-Po za tym pewnie i tak już wszyscy są schlani, dla nich dzień bez piwa to dzień stracony.- tylko westchnąłem przeciągle.

-Pożałujesz tego kiedyś Smith.- rzuciłem kierując się w stronę wyjścia. Już po chwili koło mnie kroczyła Hanji. Otworzyłem szklane drzwi, oczywiście okularnica musiała się wepchać pierwsza.

~~~~~~~

Grudzień. Gorszego miesiąca być nie może. Przygotowania do świąt, zapełnione po same brzegi wystawy sklepowe, typowe na ten okres piosenki, biegające bachory po ulicach, ceny i kolejki nie z tej ziemi, naciągacze przebrani za Świętych Mikołajów. Czegóż pragnąc więcej. W tym okresie jedynym dobrym rozwiązaniem jest zamknięcie się w domu i przeczekanie tego chorego cyrku. Chociaż pewnie na następny dzień i tak czeka Cię milion kawałków ciast od każdego sąsiada. Gdyby jeszcze jakimś cudem dało się je zjeść....Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przekręcanego kluczyka.

-Mieliśmy jechać moim.

-Nieee, coś musiało Ci się pomylić.

-Chciałaś kierować...wystarczyło powiedzieć.- westchnąłem wsiadając do czarnego porsche. Jak na Zoe wnętrze było zadbane, tylko poszczególne papiery czy notatki walały się na tylnym siedzeniu. Przyciemniane szyby i matowy odcień lakieru, dla zwykłych mieszkańców to spełnieniem marzeń. Dla mnie? Widziałam lepsze...chociażby Erwina, jest przewodniczącym grupy A, a kasy zarabia tyle co nie jeden polityk.

Dźwięk odpalanego silnika i ruszamy. Ulice są opustoszałe, sygnalizacja wyłączona. Co jakiś czas trafi się przechodzień, nic nadzwyczajnego. Witryny sklepów już tak nie błyszczą jak za dnia, a światła latarni rzucają na drogę podłużne pręgi. Asfalt widać tylko w wyżłobionych przez auta śniegu. Białe płatki lekko przysłaniają nam widok, ale jasny księżyc skutecznie oświetla nam drogę.

Wyjechaliśmy na główną ulicę, już stąd można zauważyć tłumy gapiów. Ludzie naprawdę muszą się nudzić w domu. Podjechaliśmy pod galerię przy okazji rozpraszając większe grupki.

-Śledcza Hanji Zoe, proszę się rozejść.- jak na siebie czterooka była bardzo poważna.-Zawsze chciałam to powiedzieć.- szepnęła do mnie kiedy wyrównaliśmy kroku. I poważny nastrój poszedł się jebać.

-Idiotka.- mruknąłem.

~~~~~~~~~~

Łazimy po tej galerii z dobrą godzinę, a bachorów jak nie było tak nie ma. Racja, syf jest, ale nie większy niż zazwyczaj. Albo ktoś im pomógł albo ktoś przesłał nam fałszywe zgłoszenie, a taką osobą osobiście się zajmę...

-Levi.- usłyszałem stłumiony szept Zoe.

-Czego.- okularnica tylko wskazała lufą broni w kierunku lekko uchylonych drzwi prowadzących prawdopodobnie na zaplecze. Przypatrywałem się im jeszcze chwilę po czym skinieniem głowy pokazałem na przeciwległe kolumy. Szybko zmieniliśmy miejsce przylegając do zimnych ścian.-Na trzy-czte-ry.

-Bawisz się w coś takiego, tego się po tobie nie spodziewałam.- czterooka zachichotała.

-Kurwa po prostu tam wejdźmy.- warknąłem. Czasami naprawdę się zastanawiam nad wiarygodnością naszego oddziału, niby najlepsi, ale nadal jak zachowujący się jak dzieci. Razem z Hanji obkręciliśmy się wokół własnej osi wychodząc zza filaru. Zoe otworzyła drzwi od razu celując w pustą przestrzeń, a ja za nią.

-Czysto.- jakby z zawodem odpowiedziała okularnica. Już miała wracać kiedy zatrzymałem ją gestem dłoni.-Co?- wskazałem na siedzącego pod stołem chłopaka o czekoladowych włosach. Jak na zawołanie ta idiotka znalazła się koło niego powodując tym samym wybudzenie się chłopaka z drzemki.

-Powaliło Cię do reszty.- syknąłem odsuwając ją od niego i celując w zielonookiego z broni.

-Ni-nie pozw-olę ich za-brać, pie-rdolcie się wszyscy.- nastolatek powiedział czkając co jakiś czas po czym splunął na ziemię pokazując nam środkowy palec.

-Obrażanie i zniewaga funkcjonariusza...masz szczęście, że nie jesteśmy zwykłymi psami.- nachyliłem się nad nim by móc go zmrozić wzrokiem. Chłopak jednak nic sobie z tego nie zrobił.

-To jest ni-eważne, psy to p-sy.

-Eghh zabieraj go, musimy go sprawdzić.- westchnąłem poirytowany.

-Hę, dlaczego ja?!- oburzyła się dziewczyna.

-Nie będę niósł obrzyganego bachora.- rzuciłem w jej stronę udając się do wyjścia.

~~~~~~~~~

Cela. Że też akurat ja mam go przesłuchiwać. Wczoraj w aucie gadał jak najęty i teraz też mam go słuchać!? Jeśli cokolwiek powie...Dzieciak śpi już dobre dziesięć godzin. Z badań krwi wynikło, że nieźle się schlał, a do tego wykryto u niego kilka rodzajów podrzędnych narkotyków. Westchnąłem i wygodniej ułożyłam się na krześle. Jemu wolno spać, a mi nie? Jedna krótka drzemka nikomu nie zaszkodzi, tym bardziej jeśli nie zagościłeś w swoim łóżku od 48 godzin. Przymknąłem powieki i już po chwili poczułem jak odpływam.

___________________________________________

Konbanwa ^·^

Wkońcu wymarzony piątek, co z tego że jakąś godzinę po północy xdd

Do następnego :*

¥

~Trust Me~Where stories live. Discover now